
"Dzisiaj jest niedziela. Pewnie trudno było iść do kościoła" – w ten sposób dziennikarz TVN 24 zwrócił się do świeżo upieczonego mistrza olimpijskiego Kamila Stocha. "Byłeś na mszy?" – dopytał inny. Igrzyska się jeszcze nie skończyły, a już zaczęło się szufladkowanie najlepszego polskiego skoczka. Sport idzie na bok, a liczy się wiara, światopogląd i polityka. Niedługo dowiemy się, co Stoch sądzi o gender i czy uważa, że w Smoleńsku był zamach. Bo taka jest u nas logika sportowego sukcesu.
My - patrioci. Oni - postępowcy
Dowodzi temu ostatni artykuł Stanisława Janeckiego na portalu braci Karnowskich. Co prawda nie słychać, by komukolwiek narodowe barwy na kasku Stocha przeszkadzały, ale publicysta i tak spekuluje, "co by było gdyby", i przeciwstawia sportowca "postępowcom".
Jeśliby ktoś inny niż Kamil Stoch namalował w jakimś bardzo widocznym miejscu szachownicę - symbol polskich Sił Powietrznych i stwierdził, że 'w końcu ma się dobrych lotników', zostałby zrównany z glebą i oskarżony o jak najgorsze intencje: zawłaszczanie, insynuowanie, skłócanie, intryganctwo, manipulowanie, granie na najniższych instynktach i nie wiadomo, co jeszcze.
Dlaczego więc w przypadku skoczka "salon" milczy? Zdaniem publicysty chodzi o biznes... "Kamil Stoch jest wielkim mistrzem i bohaterem masowej wyobraźni, więc nie można mu postawić zarzutów i obrzucić obelgami bez narażania się na ośmieszenie i kompletne odrzucenie - ze wszystkiego tego konsekwencjami, także finansowymi, a może przede wszystkim finansowymi" – orzeka.
O to samo, czyli o wykorzystanie Stocha do celów, które ze sportem niewiele mają wspólnego, chodzi też w komentarzach wpisujących wojskowy symbol w polsko-rosyjskie animozje. W tle coraz częściej pojawia się też katastrofa smoleńska. Stocha nie mogą się na przykład nachwalić przedstawiciele Komitetu Budowy Pomnika Ofiar Tragedii Narodowej pod Smoleńskiem. Na swojej stronie piszą o "smoleńskim kasku".
Skoczek w szufladzie
Czy można się dziwić tego typu interpretacjom? Nie, jeśli wziąć pod uwagę historie innych sportowców, których poglądy, na ich życzenie bądź nie, w ten sam sposób były zgadywane, a następnie odpowiednio klasyfikowane. Weźmy chociażby boksera Artura Szpilkę, który przed ostatnią walką musiał odpowiedzieć na pytanie o gender. "A co to jest? Te pedały? Dajże spokój" – stwierdził, czym zaskarbił sobie sympatię "Frondy". Nie wiadomo, po co było to pytanie, ale przynajmniej pozwoliło go zaszufladkować. Żadnych niedomówień – Szpilka jest po prawej stronie i kropka.

