Śledczy postanowili postawić zarzuty Przemysławowi Wiplerowi za incydent, który miał miejsce blisko 4 miesiące temu w Warszawie. Poseł miałby odpowiadać za stawianie czynnego oporu stołecznym policjantom.
Cztery miesiące temu były poseł PiS Przemysław Wipler zaatakował policjantów - tak przynajmniej twierdzili funkcjonariusze. Do zajścia doszło na ulicy Mazowieckiej w Warszawie. Stróżowie prawa interweniowali w sprawie bójki dwóch mężczyzn, do której czynnie przyłączył się pijany poseł, aktualnie związany z partią "Polska Razem" Jarosława Gowina. Sam na Twitterze napisał, że został brutalnie pobity przez policję.
Śledczy zamierzają postawić Wiplerowi zarzuty – uważają, że poseł stosował przemoc i groźby po to, by policjanci odstąpili do interwencji – podaje "Rzeczpospolita". Zanim jednak poseł stanie przed sądem, wcześniej musi utracić chroniący go immunitet. Śledczy mają złożyć wniosek o jego odebranie już w przyszłym tygodniu.
– Przez 113 dni, jakie upłynęły od zdarzenia, nie miałem żadnego kontaktu ze śledczymi. W zeszłym tygodniu nawet napisałem list do prokuratura generalnego Andrzeja Seremeta z prośbą o jak najszybsze zakończenie tej sprawy, która jest przedmiotem gry politycznej – broni się w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Przemysław Wipler.