
Pani Iwona po kilku dniach dostała preparat. Zdecydowała się jednak go nie używać. - Wyrzuciłam go do kosza - napisała nam w mailu. Dlaczego? Ze względu na skład "Lipoxine". Tajemniczy nawet dla specjalistów.
Niektóre składniki preparatu
Witamina C, chrom, ekstrakt z indonezyjskiej rośliny Garcinia Cambogia oraz tajemniczy składnik: alfaX412.
O ile niektóre ze składników stosuje się jako suplementy diety (choć nie wykazują szczególnych efektów), to ostatni składnik jest zagadką nawet dla znawców tematu. – Nie mam pojęcia co to jest. To może być wszystko tak naprawdę, nawet glukoza. Ja ze swojej strony nie znając składnika, nikomu nie polecałbym stosowania takiego preparatu – mówi Maciej Kuśmider z Centrum Leczenia Otyłości. Na naszą prośbę przeanalizował on skład "suplementu".
To dopiero początek
A to jedynie wierzchołek góry wątpliwości związanych z podejrzanym preparatem.
Szybko okazało się, że "lekarka" właściwie nie istnieje w wyszukiwarce Google, poza artykułami dotyczącymi Lipoxine. Co innego, jeśli chodzi o jej wizerunek. Szybko okazuje się bowiem, że zdjęcie "dr Waldorf" firmuje także środek rehabilitacji, portal dla matek, czy stronę dotyczącą cukrzycy. Zdjęcie to pochodzi bowiem z agencji sprzedającej fotografie.
Skontaktowaliśmy się z Naczelną Izbą Lekarską, aby sprawdzić, czy "specjalistka" zachwalająca nieznany dotąd preparat Lipoxine jest przynajmniej prawdziwą lekarką. – Pani Maria Waldorf nie figuruje w Centralnym Rejestrze Lekarzy, więc nie wykonuje zawodu lekarza – mówi naTemat Katarzyna Strzałkowska, rzecznik prasowy NIL. Oznacza to nic innego, jak to, że taki lekarz w Polsce nie istnieje. Jednak nie tylko dr Waldorf jest wytworem wyobraźni marketingowców. – Specjalizacja "dietetyk nanobiologiczny" nie jest specjalizacją lekarską, a stopień naukowy zdobywany przez lekarzy i lekarzy dentystów to doktor nauk medycznych – ostrzega Katarzyna Strzałkowska.
Katarzyna Halicka z zespołu PR Wirtualnej Polski tłumaczy, że wywiad, w którym wypowiadała się nieistniejąca lekarka był artykułem sponsorowanym, odpowiednio i wyraźnie oznaczonym, który jest jedną z form promocji dostępną w ramach oferty reklamowej serwisu. – Klient wykupił kampanię w serwisach należących do WP i jej emisja odbywa się zgodnie ze złożonym zamówieniem – mówi Halicka.
Rzecznik prasowy Onetu wyjaśnia, że wywiad był "materiałem sponsorowanym", a w tym wypadku za treści odpowiada reklamodawca. – My nie jesteśmy uprawnieni do dokonywania oceny, nie mamy wystarczającej wiedzy faktycznej i naukowej w tym zakresie. Ponosimy odpowiedzialność wyłącznie w przypadku oczywistego naruszenia prawa (w tym zakazu nieuczciwej konkurencji) – mówi Anna Nawrocka-Tełewiak.
I choć wywiady były wytworem czyjejś wyobraźni, na forach internetowych zaczęły pojawiać się wpisy, które wydają się być dalszą częścią kampanii reklamowej. W sieci można znaleźć dziesiątki postów zachwalających sam produkt. Wszystkie wyglądają jak efekt marketingu szeptanego.
Cześć Dzewiczyny! Ja korzystałam z produktu Lipoxine - kupiłam po zobaczeniu artykułu na onecie o Lipoxine, skoro taki powazny portal pisał o produkcie, na pewno kolokwialnie mówiąc gównem to być nie mogło. CZYTAJ WIĘCEJ
Producentowi udało się dzięki wydaniu kilku tysięcy złotych osiągnąć pożądany efekt. Na hasło "Lipoxine" pierwsza strona wyszukiwarki Google to kupione artykuły, kupione komentarze i kupione fora. Pełna kontrola nad przekazem.
W środku opakowania nie znajdowała się też żadna Certyfikacja, ani też szczegółowa ulotka. W środku nie ma żadnej ulotki, więc na temat produktu mogę przeczytać jedynie szczątkowe informacje zamieszczone na opakowaniu. Druga wpadka. CZYTAJ WIĘCEJ
Mój rozmówca dodaje także, że gdyby lekarze reklamujący suplement okazali się być prawdziwym postaciami, spotkałoby ich postępowanie zawodowe przed izbą lekarską, gdyż jest to zabronione. – Żaden lekarz nie powinien reklamować suplementu – dodaje. Jak już wiemy, w powyższych wywiadach żaden lekarz go nie reklamuje – to tylko stockowe zdjęcia.
Marketingowe kłamstwo okazało się być dobrze zaprojektowanym mechanizmem, w który prawie wszyscy uwierzyli.
Kto za tym wszystkim stoi? Z regulaminu, dostępnego na stronie Lipoxine, dowiadujemy się, że stroną sprzedającą produkt jest spółka Hamiltons Group Limited, zarejestrowana w Republice Wysp Marshalla, innymi słowy, w "raju podatkowym".
Udało nam się dotrzeć do osób, które potwierdziły, że to właśnie Piotr Kaszubski stoi za suplementem. Nie chce jednak się do tego oficjalnie przyznawać właśnie ze względu na zamieszanie, jakie powstało wokół jego osoby przy okazji afery z preparatem WhiteTime.
Już po publikacji naszego tekstu artykuły sponsorowane z WP.pl oraz Onet.pl zniknęły. Podobnie stało się z oficjalną stroną Lipoxine.