
Śmiać się czy płakać? Izabella C., czyli kobieta, która pijana wpadła mercedesem w przejście podziemne, nie chciała w sądzie zapłacić kaucji w zamian za złagodzenie środków zapobiegawczych. Jak tłumaczyła, "mieszka w skandalicznych warunkach". Czyli w apartamencie na warszawskiej Woli.
REKLAMA
Obrońca Izabelli C. chciał, by nie musiała ona meldować się dwa razy w tygodniu na komisariacie oraz by odzyskała paszport. W tym celu zaproponował kaucję w wysokości 10 tysięcy złotych, ale mecenas podkreślił, że również wyższą kwotę pozostawia sądowi do rozpatrzenia. Sędzia był skłonny przychylić się do prośby adwokata.
Wszystko jednak zepsuła sama zainteresowana. Jak opisuje "Wyborcza", spóźniona wpadła na salę sądową i tłumaczyła to tym, że "od kilku dni ma problem z zamówieniem taksówki i wyjściem z domu". Zapytana o kaucję, stwierdziła zaś, że nie wie, bo "nie ma środków do życia". - Nie mam pieniędzy. Mam tylko tyle, ile da mi mąż, który mnie wspiera. Ja nie mam gdzie żyć - cytuje Izabellę C. "Wyborcza".
Kobieta podkreśliła, że "mieszka w skandalicznych warunkach" - czyli wynajmowanym apartamencie na warszawskiej Woli. Wówczas prokurator stwierdził, że jednak wycofuje się ze swojej wcześniejszej przychylności wobec kaucji i zdania, co do środków zapobiegawczych, nie zmieni. Izabella C. musi więc cały czas stawiać się na komisariat dwa razy na tydzień - choć według policji i tak nie robiła tego regularnie - i nie odzyska paszportu.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
