Jennifer Teege wychowała się w rodzinie zastępczej. Do domu dziecka została oddana jeszcze zanim skończyła trzy lata. Wiedziała co prawda kim jest jej matka i babcia, ale nie miała pojęcia jaka przeszłość się za nimi ciągnie. Mając 38 lat natrafiła przypadkiem na książkę autorstwa biologicznej matki. Dopiero wtedy dowiedziała się kim był jej dziadek Amon Goth – hitlerowski zbrodniarz wojenny.
Amon Goth na pewno przewracałby w grobie, gdyby wiedział kim jest jego wnuczka. Z czego teraz śmieje się nawet ona sama. Jennifer Teege nie jest typowym potomkiem rasy aryjskiej. Jest wysoka, ma pewne podobieństwa do dziadka, ale na tle tego wszystkiego wyróżnia ją fakt, że jest ciemnoskórą kobietą. I sama mówi – podobnie jak tytuł jej książki – że dziadek z pewnością by ją zabił.
Amon Leopold Göth
Zmarł 13 września 1946 w Krakowie. Austriacki zbrodniarz wojenny, w czasie II wojny światowej m.in. komendant obozu koncentracyjnego Plaszow oraz likwidator gett żydowskich w Krakowie i Tarnowie. Skazany na śmierć za zbrodnie wojenne.
W „Liście Schindlera” Stevena Spielberga jest brutalnym komendantem obozu koncentracyjnego oraz kompanem „od kieliszka” i rywalem wybawcy Żydów Oskara Schindlera. CZYTAJ WIĘCEJ
Jak nazwałaby pani swoją historię? Piekłem?
Piekłem nie. Na pewno czymś nieprzyjemnym, ale jednocześnie ciekawym i skomplikowanym. Piekło byłoby czymś zbyt negatywnym. Mimo wszystko coś dobrego z tej całej historii wyszło, więc unikajmy stwierdzenia piekło.
Miała pani 38 lat kiedy dowiedziała się, że Amon Goth był pani dziadkiem. Wcześniej w ogóle nie miała pani tej świadomości? Nic się nie kojarzyło?
Wiem, że to dziwnie zabrzmi, ale jeżeli prześledzisz moją historię zrozumiesz, że to wszystko ma sens. W wieku siedmiu lat zostałam adoptowana. Do 3. roku życia mieszkałam w sierocińcu, potem w rodzinie zastępczej. Ze swoją biologiczną rodziną miałam kontakt do 7. roku życia. W tym wieku raczej nie rozmawia się o historii rodziny. Nie mieszkałam z nimi, spotykaliśmy się co jakiś czas. Wtedy głównie się bawiliśmy. To nie ten wiek.
Nie pytała się pani babci, co się stało z dziadkiem, czy żyje, kim jest?
Nie. Nigdy o nim, w ogóle o postaci dziadka nie myślałam. Brakowało mi ważniejszej osoby w moim życiu, by o nim myśleć. Wychowywałam się bez ojca. Wiedziałam, że jest Nigeryjczykiem i znałam jego imię, ale to wszystko. Nigdy go nie poznałam. To on mnie bardziej fascynował, to o nim myślałam.
Jak pani zareagowała? Dowiedziała się pani o tym nawet nie bezpośrednio od rodziny, ale z książki biograficznej pani matki.
Na początku rozmawiałam o tym z mężem. Jednak w pewnym momencie musiał ustąpić pola profesjonalistom. On był ważnym oparciem jeśli chodzi o życie codzienne. Kiedy ja się załamywałam, on zajmował się dziećmi. Tyle że on sam nie był w stanie wyciągnąć mnie z mojej depresji. Musiałam poradzić się ekspertów. Sprawy były na tyle skomplikowane, że zwykły człowiek nie mógłby mi pomóc.
Czy teraz rozmawia pani o wszystkim ze swoimi dziećmi, wiedzą kim był pradziadek??
Teraz są w takim wieku, że mogę im zacząć powoli o tym wszystkim opowiadać. Pięć lat temu nie mogłam. Byłam sama tymi faktami przybita, a dzieci by tego nie zrozumiały. Przez lata nie rozmawiałam o tych sprawach z członkami rodziny. Teraz moje dzieci są starsze, więcej rozumieją. Jednak nie jest tak, że od razu zarzucę je informacjami. Łagodnie, krok po kroku przedstawiam pewne fakty dotyczące przeszłości i pradziadka. Jednak to nie może być temat, który kieruje twoim życiem rodzinnym. Na pewno nie rozmawiamy w kółko o osobie mojego dziadka.
Zwrotem w pani życiu były studia w Izraelu. To o tyle ciekawe, że wyjechała tam nie wiedząc jeszcze o przeszłości dziadka.
To mógł być zbieg okoliczności, a może przeznaczenie? Sama nie wiem, jak to się stało, że się tam znalazłam. Zaczęło się od mojego wyjazdu do Paryża. Studiowałam tam i pracowałam jako au pair. Tam poznałam pewną młodą kobietę Izraelkę. Dosyć szybko się zaprzyjaźniłyśmy. Kiedy czas jej pobytu dobiegł końca, zaprosiła mnie do siebie na wakacje. Skorzystałam z zaproszenia.
I została tam pani na dłużej.
Zakochałam się w pewnym chłopaku. Postanowiłam tam zamieszkać. Nauczyłam się mówić po hebrajsku, zaczęłam studiować. Byłam wtedy młodą dziewczyną. Nie wiedziałam nic o swojej przeszłości.
Ta życiowa przygoda z Izraelem to trochę smutna ironia losu. Kolejna w pani życiu.
Było ciężko. Wiadomość o tym, kim był mój dziadek spadła na mnie jak bomba. Długo trwało zanim byłam w stanie porozmawiać z moimi izraelskimi przyjaciółmi. Będąc tam rozmawiałam wielokrotnie o Holokauście. Łatwiej było im ze mną rozmawiać, bo ze względu na mój kolor skóry nie za bardzo traktowali mnie jako Niemkę. Jednak potem bałam się kontaktu z nimi. Odrzucałam próby skontaktowania się ze mną. Najpierw musiałam zmierzyć się z samą sobą, dopiero potem mogłam otworzyć się na przyjaciół.
Jak zareagowali?
Bałam się, że się obrażą. Tymczasem brak kontaktu z mojej strony spowodował, że oni myśleli, że to oni coś złego zrobili, że czymś mnie urazili. Tak więc z ulgą przyjęto samo to, że się do nich odezwałam.
Na rewelacje o dzidaku zareagowali wyjątkowo dobrze. Podeszli do sprawy nawet lepiej niż ja, nie odcięli się ode mnie, współczuli mi. Byli zaskoczeni i żartowali wskazując przecież na kolor mojej skóry. Musiałam przekonać ich, że nie żartuję.
W końcu to nie pani wina. Nie wybieramy sobie przodków.
Oczywiście, że nie.
Jest taki niemiecki serial „Nasze matki, nasi ojcowie”. Zbiera nagrody na całym świecie. Jego przekaz mówi jasno i wyraźnie: kraj był terroryzowany przez nazistów, ludzie musieli się dostosować do tego co kazali robić rządzący. Ten serial zdejmuje odpowiedzialność zwykłych Niemców za wojnę.
Większość Niemców nie próbuje uniewinniać naszych przodków. Wiemy, co się wydarzyło w czasie wojny. To nie było tak, że garstka ludzi terroryzowała cały naród. Obywatele godzili się na to, co Hitler i inni wyprawiali. Tolerowali to. Pójdę dalej. To jest tak, że Hitler, mój dziadek i inni byli niebezpieczni. Robili okropne rzeczy. Tyle że gorsi od nich byli wszyscy, którzy pozwolili im takie rzeczy robić. Oni byli większością, mogli się sprzeciwić. Jednak tyle lat ich tolerowali, nic nie robili. Popierali ten system, podporządkowali się jemu. Dzięki nim ten morderczy system mógł trwać i się utrwalać. Zawsze pojawią się takie osoby, jak mój dziadek, ale trzeba ich powstrzymywać. Jeśli ludzie powiedzą "nie", ograniczą dostęp do władzy, to nie będą mogli czynić zła. Mój dziadek mordował z powodu ideologii. Nie widział w tym nic złego. Jeśli ludzie na to pozwalają, to jest to także coś złego.
Czasami mówi pani, że ma żal do babci. Zwłaszcza o to, że tolerowała zbrodnie dziadka.
Tak, bo jego nie znałam. Zginął w 1946 roku i nawet moja matka go nie poznała. To była okropna postać w historii rodziny. Postać, która miała po prostu wkład biologiczny w moje życie i tyle. Babcię wspominam jako miłą i dobrą osobę, ale w momencie, gdy dowiedziałam się, że mogła być z kimś takim, to mam pewne problemy z połączeniem tych faktów, osób. Nie mogłam zrozumieć i wytłumaczyć sobie, że moja babcia mogła być z takim potworem.
Z dziadkiem w ogóle się nie utożsamiałam, co innego z babcią. Wzorowałam się na niej, wszyscy mówili, że jesteśmy podobne. Od wyglądu, przez sposób mówienia aż po styl ubierania się. I teraz muszę zadać sobie pytanie, jak w takim razie zachowywałabym się w tamtych czasach? Czy potrafiłabym żyć w obozie? Na pewno bym nie zabijała, ale chyba zaczęłabym być obojętna i zamknęła oczy na to wszystko.
Znieczulica?
Tak. Poniekąd mogłaby mnie ogarnąć znieczulica. Podam przykład: kilka dni temu minęłam na ulicy bezdomnego. Leżał na ulicy, było zimno. Możesz go minąć i mu nie pomóc. Tak postępowała moja babcia. Miałam wybór i w tej sytuacji postanowiłam go zostawić. To był mój wybór. Myśląc o tej sytuacji zrozumiałam, co mogło kierować osobami takimi jak moja babcia. Nie była osobą, która brała pistolet do ręki, nie zabijała, ale tolerowała tego typu zachowanie.
Pani dziadek miał psa, doga, który zagryzał jeńców. W pani książce znalazłem zdjęcie babci z tym psem. Na pierwszy rzut oka jest to przyjazna fotografia
Ja nie potrafię na to zdjęcie patrzeć. Wzbudza we mnie nieprzyjemne uczucia. Na wszystkie inne patrzę bez problemu, tutaj nie mogę. Zwłaszcza jeśli przypomnę sobie co ten pies robił.
Łatwiej oglądać zdjęcia dziadka z pistoletem?
Tak. Pies jest najgorszy. Pokazuje całe okrucieństwo, na które godziła się moja babcia. Nie rozumiem tego, jak ona mogła coś takiego tolerować. Dlatego unikam tego zdjęcia. Chcę ją miło wspominać. Tamto zdjęcie pokazuje, że miała drugą twarz, o której nie chcę myśleć.
Babcia kiedykolwiek próbowała siebie usprawiedliwić?
Nie, absolutnie. Nigdy nie żałowała tego kim była i jak prowadziła swoje życie.
Pani dziadek za swoje czyny zapłacił życiem. Przed wywiadem oglądałem nagranie z jego egzekucji. Trzy razy go wieszali. Zakładam, że pani też je widziała
Tak. Siedziałam sama na kanapie. To było tego samego dnia, w którym dowiedziałam się o tym kim był. Oglądając nagranie z egzekucji Amona Gotha nie wiedziałam, czy mam się śmiać, czy płakać. Egzekucja zazwyczaj przebiega szybko. Człowiek staje na szafocie i wisi. Tymczasem tu był surrealizm. Aż trzy razy musieli go wieszać, by wreszcie zginął.
Ja to odebrałem tak, jakby los się z niego śmiał. Tyle razy zabierał ludziom życie, że trzykrotnie je tracił
Można to tak odebrać. Jednak to, co wydaje mi się gorsze to to, że nie widziałam, żeby on bał się tej śmierci. Nie był w ogóle poruszony tymi nieudanymi próbami. To wszystko było absurdalne. Siedziałam sama w domu i oglądałam jak ginie.
Egzekucja Amona Gotha – uwaga, może zawierać treść nieodpowiednią dla niektórych internautów
Niektóre źródła podają, że na filmie widać egzekucję innego zbrodniarza. Niemniej, to o tym nagraniu mówi bohaterka.
Kiedykolwiek patrzyła pani na dziadka od strony ludzkiej?
Parę rzeczy usłyszałam od innych. Wiem, że okazywał empatię poza kręgiem przyjaciół i najbliższych. Od dziennikarza z Aten dowiedziałam się, że uratował jego krewną. Była skrzypaczką, grała w jego willi. Spodobał mu się styl jej grania. Postanowił nie wysyłać jej do obozu. Dzięki temu była w stanie przeżyć wojnę. Jednak takie historie tworzą go o wiele gorszą osobą, oznacza to, że tłumił w sobie dobro.
Czy przed "poznaniem" dziadka była pani w dawnym obozie koncentracyjnym?
Tak. Pierwszy raz w szkole, miałam wtedy 15 lat. Poruszyła mnie ta wizyta, ale w inny sposób niż teraz. Ze świadomością o swojej przeszłości reaguję inaczej, nie da się obu wrażeń zestawić. Różnica polega też na tym, że osoba dorosła inaczej patrzy na różne sprawy.
Dlaczego postanowiła pani napisać książkę?
To była długa decyzja, nie zapadła z dnia na dzień. Sama uwielbiam literaturę, czytam na okrągło. Moja historia jest niezwykła, bardzo ciekawa. Na tyle, że warto ją opowiedzieć. To historia, której nie mogłam zabrać ze sobą do grobu. To coś, co warto, opowiedzieć.
Po drugie uznałam, że dorastałam w tajemnicy przed historią rodziny. To było dla mnie toksyczne. Brak tej wiedzy był jednym z powodów mojej depresji. Nie wiedziałam kim jestem. Sama mam dzieci i chciałam, by nie musiały przechodzić przez to, co ja. Dlatego koniec z tajemnicami. Chciałam, by wszyscy wiedzieli skąd pochodzę. Chciałam transparentności na poziomie prywatnym i codziennym. Przeszłość to straszne brzemię. Babcia się zabiła, matka ma problemy, siostra ma problemy. Historia nas niszczyła, dlatego postanowiłam się otworzyć.
Po trzecie dochodzę do wniosku, że im starsza jestem, tym bardziej interesuje mnie społeczność. Zastanawiam się jaką mam rolę do odegrania tu na ziemi. Jestem tu rzecz jasna, by się dobrze bawić, pracować, jeść, być dobrą matką. Jednak zadaję sobie co jakiś czas takie filozoficzne pytanie: „po co przyszłam na świat?”. To, co działo się ze mną może miało jakiś sens? Doszłam do wniosku, że opisując swoją historię mogę dać coś drugiej osobie.
Jak należy odbierać pani książkę?
Ta książka ma wiele płaszczyzn, wiele opowieści i wielu bohaterów. Skupiam się na każdym z nich, to taki rzut na społęczeństwo. Dziadek reprezentuje dowódców wojsk niemieckich, tych, którzy są odpowiedzialni za śmierć ludzi. Babcia zwykłych obywateli, którzy godzili się na wszelkie zło. Ja zaś pokazuję, że z czegoś złego zawsze wypłynie coś dobrego. Koniec końców dobro zwycięża. Jestem zupełnym przeciwieństwem mojego dziadka. On był okrutny, bez empatii. Ja jestem osobą współczującą. I też chcę, by czytelnik się o tym dowiedział.