- Działania Rosji na Krymie to wyraz słabości. bo pokazują, że Rosjanie nie mają już innych instrumentów nacisku na Ukrainę - mówi w "Bez autoryzacji" Paweł Zalewski, europoseł PO i bloger naTemat. - Użycie siły, jak w przypadku Gruzji, jest niemożliwe - podkreśla nasz rozmówca.
Rosyjskie okręty niedaleko Krymu, rosyjskie flagi nad budynkami rządowymi. Rosja będzie dążyć do przyłączenia Krymu?
Paweł Zalewski: Kwestia Krymu, który dziś jest autonomiczną republiką w ramach Ukrainy, jest jednym z instrumentów nacisku, który ma Rosja. To, co jest istotne w tej sytuacji, to właśnie okręty floty czarnomorskiej stacjonujące na Krymie, które dają Rosji możliwość poważnego wspierania tych separatystycznych dążeń, które ujawniły się z całą mocą. To wariant, który był znany już wcześniej, a Rosjanie zdecydowali się go uruchomić.
Pana zdaniem, Rosjanie wspierają działania tamtejszych separatystów?
Nie ma żadnej wątpliwości, że zachodzi bardzo ścisła współpraca rosyjskich służb i aktywistów zajmujących na Krymie rządowe budynki. Ale należy zastanowić się, czy rzeczywiście jest to działanie korzystne z punktu widzenia Rosji. Ja odbieram je jako wyraz słabości, widać, że Rosja nie ma już innych instrumentów nacisku. Wyraźne to było w sobotę, gdy kompletnie nie udał się prorosyjski zjazd w Charkowie. Ukraińcy na wschodzie kraju nie mają zamiaru wypowiadać posłuszeństwa wobec Kijowa, a tym samym rozgrywać scenariusza podziału Ukrainy i Rosji w ten sposób została tylko kwestia Krymu.
To prawdopodobne, że Rosja przyłączy do siebie Krym?
Rosjanie wariant separatystyczny mają przećwiczony w wielu miejscach: Abchazja, Osetia, Górny Karabach. Wiadomo, czego możemy się po nich spodziewać. Jeśli ta separatystyczna ruchawka na Krymie będzie kontynuowana, to tamtejsze władze mogą ogłosić separację i poprosić o włączenie Krymu do Rosji lub uznania ich przez Rosjan za niezależne państwo, tak jak jest z Abchazją. Tego się możemy spodziewać.
Z drugiej strony, trudno sobie wyobrazić, by tak po prostu Rosjanie przyłączyli sobie Krym...
Na pewno wsparcie przez Rosję separatystów wywołuje rosyjsko-ukraińską wrogość. Ukraina jest dużym państwem jak na warunki europejskie i Rosja zdaje sobie sprawę, że to zbyt duży kraj, by można go było spacyfikować. Użycie siły, jak w przypadku Gruzji, jest niemożliwe, konsekwencje tego mogłyby być olbrzymie. Ale Rosja poprzez działanie na Krymie w zasadzie mobilizuje wszystkich na Ukrainie przeciwko sobie. W moim przekonaniu to gest rozpaczy.
A jak Pan ocenia powołany na Ukrainie rząd? Czy faktycznie jest to jakościowa zmiana?
Sukces dotychczasowych władz na Ukrainie polegał na budowaniu kompromisu między bardzo różnymi interesami tego kraju. Jedna z osi, gdzie to porozumienie trzeba było budować, to reprezentacja regionów. Przy tym rządzie mam wrażenie, jak by ten kompromis nie miał być budowany. Nie widać w nim przedstawicieli wschodu Ukrainy. Po drugie, w tym rządzie nie ma nikogo z Udaru, partii Kliczki. Jedynie Walentyn Naliwajczenko z tej partii został mianowany pełnomocnikiem ds. działalności Służby Bezpieczeństwa. Brak polityków Udaru w rządzie może być symptomem podziału między najważniejszymi ugrupowaniami opozycyjnymi, co niestety niesie za sobą spore ryzyko.
Póki co jednak, poza zamieszkami, nie ma tam większych incydentów. Zmieniając więc temat: jak Pan ocenia krytykowaną dyrektywę tytoniową, którą przyjął Parlament Europejski?
Zakazano produkcji wyrobów tytoniowych z domieszkami zapachowymi i smakowymi, między innymi wanilią czy czekoladą, a dla mentolowych wprowadzono 6-letni okres przejściowy. Chodzi o to, żeby zwalczać smaki atrakcyjne dla młodych ludzi.
Rezultaty negocjacji odnośnie tej dyrektywy są korzystne przede wszystkim dla zdrowia ludzi. Papierosy będą musiały zawierać odstraszające informacje, obejmujące 65 proc. naklejki na papierosach. To będą bardzo ostre, przemawiające do wyobraźni obrazy, szokujące w stosunku do tego, co znamy. Chodzi o to by ludzie, głównie młodzi, nie sięgali po papierosy, nie zaczynali.
6-letni okres przejściowy nieco uspokoił polskich producentów mentoli, ale co po tym okresie?
Wyroby mentolowe zostały utrzymane, bo są palone raczej przez osoby dojrzałe, nie jest to pierwszy moment sięgnięcia po papierosy. Przez te 6 lat będziemy obserwować jak zachowują się konsumenci, jak sprzedawane są te papierosy, jakie szkody przynoszą i po 6 latach będziemy mogli do tematu wrócić. Dla Polski ważne jest jeszcze, że utrzymano tak zwane slimy. Nie udowodniono zależności między rozpoczynaniem nałogu, szczególnie przez młodych, a paleniem slimów. Trzecia sprawa – rozstrzygnięcie tematu sprzedaży papierosów elektronicznych pozostawiono w gestii państw. Wydaje mi się, że ta dyrektywa jest dobrym kompromisem między bezcennym zdrowiem, a z drugiej strony całym przemysłem tytoniowym.