Jak silna i duża jest polska armia? Ilu mamy żołnierzy? Ile Polska ma czołgów, samolotów? Ile nasz kraj wydaje na wojsko? Te pytania zadaje sobie wiele osób od rozpoczęcia kryzysu na Ukrainie. Czy Polska mogłaby się obronić przed atakiem Rosji, albo chociaż Białorusi? Oto czarno na białym stan naszej armii.
Wraz z kryzysem na Krymie i rosyjskimi wojskami, które tam przyjechały, jak bumerang powróciła kwestia ewentualnego ataku Rosji na Polskę. Wielu Polaków zadaje sobie pytanie: co by się stało, gdybyśmy to my musieli podjąć jakieś działania wojenne? Czy polskie wojsko jest w stanie obronić kraj?
Nawet szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego gen. Stanisław Koziej przyznał, że trzeba brać pod uwagę w dalszej perspektywie ewentualne apetyty Rosji na Polskę. Nie trzeba jednak być geniuszem, by wiedzieć, że atakowi Rosji nasze wojsko się nie oprze – przynajmniej samodzielnie. Były wiceminister obrony narodowej Romuald Szeremietiew kpił w rozmowie z "Newsweekiem", że polska armia "zmieściłaby się na Stadionie". Ale czy faktycznie jest aż tak źle?
Żołnierzy mamy sporo, ale...
Zacznijmy od kwestii podstawowej, czyli: ilu Polska ma żołnierzy? Teoretycznie - 120 tysięcy – w tym 20 tys. to Narodowe Siły Rezerwowe. Dokładnie 96,7 tysiąca to aktywni żołnierze zawodowi – tak było w 2012 roku, dane za MON. Dla porównania: w 1989 roku, już po rozpoczęciu transformacji, mieliśmy około 250 tys. żołnierzy. Liczba 100 tysięcy wojaków to założenie, jakie przyświecało rządowi PO, gdy kończono z powszechnym poborem, a rozpoczęto "profesjonalizację armii".
– Nie mamy już takich potrzeb, jak armia z poboru. Stotysięczna zawodowa armia to tyle, ile trzeba – mówił w 2010 roku ówczesny minister obrony Bogdan Klich w 2010 roku po ślubowaniu 300 wojaków w jednostce w Orzyszu.
... Siedzą za biurkiem
Jeśli chodzi o liczbę żołnierzy, znajdujemy się na 44. miejscu ze wszystkich armii świata – według rankingu GlobalFirePower, przy czym ranking włącza w to rezerwy. W Europie więcej od nas wojskowych mają: Hiszpania (123 tys.), Ukraina (160 tys.), Grecja (177 tys.), Niemcy (183 tys.), Wielka Brytania (205 tys.), Francja (228 tys.), Włochy (320 tys.) i, oczywiście, Rosja – z liczbą 766 tysięcy żołnierzy.
O ile jednak w samych statystykach nie wypadamy najgorzej, to już stan faktyczny może nieco przerażać. Jak bowiem w czerwcu pisał "Dziennik Gazeta Prawna", polska armia po przejściu w formę "zawodową", stała się wielkim biurem dla wojskowych. Według "DGP" nawet 70-80 proc. całej armii (pomijając rezerwy) to tzw. "biurowi żołnierze", czyli urzędnicy w mundurach. Oczywiście, MON zapewniał, że trzeba z tą sytuacją zerwać, ale kiedy nastąpi przeczyszczenie kadr i sprawdzenie, którzy żołnierze faktycznie potrafią walczyć, a którzy tylko odwalają papierkową robotę – nie wiadomo.
Jak żołnierz bez karabinu
Oczywiście, wojsko byłoby niewiele warte bez odpowiedniego sprzętu. Pomijając broń palną, nie najgorzej też jest u nas pod względem liczebności wszelkich czołgów, samolotów czy śmigłowców. By nie wdawać się w zbędne szczegóły techniczne, Polska posiada (za danymi GlobalFirePower):
Ile sprzętu ma polskie wojsko?
Dane za GlobalFirePower
1063 czołgi
3110 uzbrojonych pojazdów bojowych (np. wozów bojowych)
443 działa samobieżne
257 sztuk artylerii
240 wyrzutni rakiet
263 helikoptery
475 samoloty (w tym transportowe, bojowe, rekonesansowe czy należące do Marynarki Wojennej)
83 łodzie Marynarki Wojennej, w tym ponad 40 łodzi bojowych i 5 łodzi podwodnych
Dla porównania: Niemcy mają mniej czołgów (nieco ponad 400), ale o ok. tysiąc więcej wozów bojowych i ok. 300 samolotów więcej. Jeszcze więcej sprzętu lotniczego i morskiego ma Francja, chociaż jeśli chodzi o wyposażenie wojsk lądowych, wypada w liczbach podobnie, co Niemcy. Z kolei nasi zagrożeni sąsiedzi, czyli Ukraina, ma ponad 4 tysiące czołgów, ponad 6 tysięcy wozów bojowych, ale zdecydowanie mniej łodzi czy samolotów.
Wiadomo jednak, że nie liczby wygrywają wojnę – i liczy się również jakość sprzętu używanego przez polską armię. A z tym już bywa, niestety, kiepsko. Jak pisała "Polityka" w maju 2013, około 500 czołgów T-72 radzieckiej produkcji weszło do armii jeszcze w ... 1978 roku. Tygodnik podkreślił, że są one "warte tyle, co stal, z której je wyprodukowano". Również niemieckie Leopardy, choć lepsze, nie są szczytem techniki. W listopadzie 2013 kupiliśmy kolejne 119 tych czołgów za 180 milionów euro.
Jeśli jednak chodzi o sprzęt np. marynarki wojennej czy lotnictwo, nie kulejemy, choć rewelacji też nie ma. Prawdopodobnie najnowocześniejszy sprzęt jest w lotnictwie – między innymi myśliwce F-16 – ale pamiętamy przecież gorące dyskusje o wyborze akurat amerykańskich samolotów. Do dzisiaj wiele osób uważa, że francuskie Mirage albo szwedzkie Gripeny byłyby lepsze.
Ile Polska wydaje na wojsko?
Ile nas to wszystko kosztuje? Rząd na obronność przeznacza 1,95 proc. PKB, co daje niecałe 30 miliardów złotych. W 2012 roku było to dokładnie 29,5 miliarda. Dwie największe pozycje w budżecie obronnym to: uposażenia i wynagrodzenia dla pracowników – 26,3 proc. oraz tzw. wydatki majątkowe, czyli po prostu szeroko rozumiane zakupy sprzętowe, które w 2012 stanowiły 24,4 proc. wydatków z budżetu obronnego.
Takie wydatki dają nam, według GlobalFirePower, 25. miejsce na świecie. Więcej od nas wydają Hiszpanie, Niemcy, Francuzi, Brytyjczycy i Holendrzy. Sytuacja na Krymie sprawiła jednak, że rząd musiał zrewidować swoje plany odnośnie finansowania wojska. Donald Tusk zapowiedział już, że w ciągu kilku najbliższych lat MON wyda ok. 100 miliardów złotych na modernizację armii. Tylko w 2014 roku wydamy 8 miliardów na nowy sprzęt. Rząd nie zamierza jednak kupować za granicą i chce stworzyć Polską Grupę Zbrojeniową – która skonsoliduje całą polską zbrojeniówkę.
Kto nas obroni?
Oczywiście, nawet z wielkimi wydatkami Polska samodzielnie nie byłaby w stanie obronić się przed Rosją. Tutaj w sukurs przychodzi NATO, które przynajmniej w teorii powinno nas bronić. A co by się stało, gdyby Polska została w takiej sytuacji sama?
Powszechnie krąży opinia, że wojsko broniłoby nas przez 2 dni. Były wiceminister obrony narodowej Romuald Szeremietiew twierdzi jednak, że naszą obronność na wypadek ataku należałoby raczej liczyć w godzinach.
Nasza armia przypomina Urząd Wojska Polskiego, choć się mówi, że jest profesjonalna. Absurdem jest, że żołnierz musi podpisać zgodę na wyjazd na misję. Albo jesteś mundurowym i wykonujesz rozkazy, albo urzędnikiem i wtedy można cię o różne sprawy prosić. Przez takie rozwiązanie prawdziwych żołnierzy kochających pole walki mamy co najwyżej 20 proc.
źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"
"Polityka" o polskim sprzęcie wojskowym
Fragment tekstu Juliusza Ćwielucha z "Polityki", 7 maja 2013
Nie lepsza sytuacja jest z ciężkimi czołgami Leopard. 11 lat temu Niemcy przekazali nam 128 tych czołgów. Choć niemłode, były w całkiem niezłym stanie. Były, bo dziś większość z nich stoi w hangarach. Wojsko uznało, że informacja, ile czołgów jest sprawnych, to informacja wrażliwa i odmawia jej podania. Ale nieoficjalnie mówi się, że do użytku zdatnych jest zaledwie 30.