
Zacznijmy od kwestii podstawowej, czyli: ilu Polska ma żołnierzy? Teoretycznie - 120 tysięcy – w tym 20 tys. to Narodowe Siły Rezerwowe. Dokładnie 96,7 tysiąca to aktywni żołnierze zawodowi – tak było w 2012 roku, dane za MON. Dla porównania: w 1989 roku, już po rozpoczęciu transformacji, mieliśmy około 250 tys. żołnierzy. Liczba 100 tysięcy wojaków to założenie, jakie przyświecało rządowi PO, gdy kończono z powszechnym poborem, a rozpoczęto "profesjonalizację armii".
– Nie mamy już takich potrzeb, jak armia z poboru. Stotysięczna zawodowa armia to tyle, ile trzeba – mówił w 2010 roku ówczesny minister obrony Bogdan Klich w 2010 roku po ślubowaniu 300 wojaków w jednostce w Orzyszu.
Jeśli chodzi o liczbę żołnierzy, znajdujemy się na 44. miejscu ze wszystkich armii świata – według rankingu GlobalFirePower, przy czym ranking włącza w to rezerwy. W Europie więcej od nas wojskowych mają: Hiszpania (123 tys.), Ukraina (160 tys.), Grecja (177 tys.), Niemcy (183 tys.), Wielka Brytania (205 tys.), Francja (228 tys.), Włochy (320 tys.) i, oczywiście, Rosja – z liczbą 766 tysięcy żołnierzy.
Nasza armia przypomina Urząd Wojska Polskiego, choć się mówi, że jest profesjonalna. Absurdem jest, że żołnierz musi podpisać zgodę na wyjazd na misję. Albo jesteś mundurowym i wykonujesz rozkazy, albo urzędnikiem i wtedy można cię o różne sprawy prosić. Przez takie rozwiązanie prawdziwych żołnierzy kochających pole walki mamy co najwyżej 20 proc.
Jak żołnierz bez karabinu
Oczywiście, wojsko byłoby niewiele warte bez odpowiedniego sprzętu. Pomijając broń palną, nie najgorzej też jest u nas pod względem liczebności wszelkich czołgów, samolotów czy śmigłowców. By nie wdawać się w zbędne szczegóły techniczne, Polska posiada (za danymi GlobalFirePower):
1063 czołgi
3110 uzbrojonych pojazdów bojowych (np. wozów bojowych)
443 działa samobieżne
257 sztuk artylerii
240 wyrzutni rakiet
263 helikoptery
475 samoloty (w tym transportowe, bojowe, rekonesansowe czy należące do Marynarki Wojennej)
83 łodzie Marynarki Wojennej, w tym ponad 40 łodzi bojowych i 5 łodzi podwodnych
Dla porównania: Niemcy mają mniej czołgów (nieco ponad 400), ale o ok. tysiąc więcej wozów bojowych i ok. 300 samolotów więcej. Jeszcze więcej sprzętu lotniczego i morskiego ma Francja, chociaż jeśli chodzi o wyposażenie wojsk lądowych, wypada w liczbach podobnie, co Niemcy. Z kolei nasi zagrożeni sąsiedzi, czyli Ukraina, ma ponad 4 tysiące czołgów, ponad 6 tysięcy wozów bojowych, ale zdecydowanie mniej łodzi czy samolotów.
Nie lepsza sytuacja jest z ciężkimi czołgami Leopard. 11 lat temu Niemcy przekazali nam 128 tych czołgów. Choć niemłode, były w całkiem niezłym stanie. Były, bo dziś większość z nich stoi w hangarach. Wojsko uznało, że informacja, ile czołgów jest sprawnych, to informacja wrażliwa i odmawia jej podania. Ale nieoficjalnie mówi się, że do użytku zdatnych jest zaledwie 30.
Jeśli jednak chodzi o sprzęt np. marynarki wojennej czy lotnictwo, nie kulejemy, choć rewelacji też nie ma. Prawdopodobnie najnowocześniejszy sprzęt jest w lotnictwie – między innymi myśliwce F-16 – ale pamiętamy przecież gorące dyskusje o wyborze akurat amerykańskich samolotów. Do dzisiaj wiele osób uważa, że francuskie Mirage albo szwedzkie Gripeny byłyby lepsze.
Ile nas to wszystko kosztuje? Rząd na obronność przeznacza 1,95 proc. PKB, co daje niecałe 30 miliardów złotych. W 2012 roku było to dokładnie 29,5 miliarda. Dwie największe pozycje w budżecie obronnym to: uposażenia i wynagrodzenia dla pracowników – 26,3 proc. oraz tzw. wydatki majątkowe, czyli po prostu szeroko rozumiane zakupy sprzętowe, które w 2012 stanowiły 24,4 proc. wydatków z budżetu obronnego.
Takie wydatki dają nam, według GlobalFirePower, 25. miejsce na świecie. Więcej od nas wydają Hiszpanie, Niemcy, Francuzi, Brytyjczycy i Holendrzy. Sytuacja na Krymie sprawiła jednak, że rząd musiał zrewidować swoje plany odnośnie finansowania wojska. Donald Tusk zapowiedział już, że w ciągu kilku najbliższych lat MON wyda ok. 100 miliardów złotych na modernizację armii. Tylko w 2014 roku wydamy 8 miliardów na nowy sprzęt. Rząd nie zamierza jednak kupować za granicą i chce stworzyć Polską Grupę Zbrojeniową – która skonsoliduje całą polską zbrojeniówkę.
Oczywiście, nawet z wielkimi wydatkami Polska samodzielnie nie byłaby w stanie obronić się przed Rosją. Tutaj w sukurs przychodzi NATO, które przynajmniej w teorii powinno nas bronić. A co by się stało, gdyby Polska została w takiej sytuacji sama?