Kiedy prawicowi dziennikarze używają do lustracji dokumentów SB, na lewicy słychać oburzenie. Akcja Janusza Palikota i Fundacji Ateizm-Świeckość-Antyklerykalizm pod tytułem „wrobić papieża Jana Pawła II w nieślubne dziecko” dowodzi, że druga strona też nie gardzi sfabrykowanymi przez komunistyczne służby materiałami. Tak jak tamci chwytają się każdej metody, by wytropić agentów, tak ci wezmą do ręki każdy chłam, byle tylko uderzyć w Kościół.
Temat rzekomego romansu papieża z jego bliską współpracowniczką Ireną Kinaszewską wrócił, kiedy Fundacja Ateizm-Świeckość-Antyklerykalizm z Lublina ogłosiła, że wywiesi w mieście billboardy ze zdjęciem „pary” i „nieślubnym synem” Wojtyły. „Papież rodziny rozbitej” – ma głosić podpis.
Inicjatywa zyskała sympatię Janusza Palikota, szefa Twojego Ruchu. „Zdziwiłbym się, gdyby papież nie miał nieślubnych dzieci. Przecież trudno znaleźć w historii papieży, którzy ich nie mieli” – w ten sposób odniósł się do sprawy we wtorkowej "Kropce nad i".
Do tej pory podobne komentarze pojawiały się głównie w internetowych dyskusjach i publikacjach antyklerykalnej prasy. Przywoływany jest jest zazwyczaj jeden tekst z tygodnika "Fakty i Mity". Wynika z niego, że kościelna hierarchia "z pieczołowitą bezwzględnością" zaciera ślady po Kinaszewskiej (zmarła w 1990 roku), że o długoletnim romansie papieża mówią relacje "licznych jeszcze żyjących świadków", a Wojtyła, tak jak wielu księży i biskupów, "poświęcił życie rodzinne dla kariery kościelnej".
To właśnie do niego odwołuje się Tomasz Zielonka, szef lubelskiej fundacji. – Nikt wcześniej nie zareagował na te informacje, nie zdementował ich, ani nie złożył donosu do prokuratury ws. popełnienia przestępstwa. Dlaczego tak się stało? Ponieważ, jak mniemam, to prawda – podkreśla, pytany o dowody na tezę o drugim życiu Jana Pawła II.
Uczucie? "Mogło być"
Gdyby jednak odpowiadał szczerze, musiałby stwierdzić, że jedynym dowodem są informacje ze sfałszowanego przez Służbę Bezpieczeństwa pamiętnika domniemanej partnerki Wojtyły. W "Faktach i Mitach" pisano o "świadkach", ale nie zacytowano nikogo, kto potwierdzałby wersję o romansie.
Jak to więc było z Kinaszewską i Wojtyłą? Znali się od początku lat 60. ubiegłego wieku. Kinaszewska była zafascynowana młodym wikarym - jeździła za nim, nagrywała jego wystąpienia, a potem skrupulatnie je przepisywała. To najprawdopodobniej dzięki tej znajomości dostała pracę w "Tygodniku Powszechnym". "Była młodą rozwódką, z problemami alkoholowymi i kłopotami z dorastającym synem. W 'TP' zaopiekował się nią ks. Andrzej Bardecki, przyjaciel papieża" – relacjonował kilka lat w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" dr Marek Lasota, historyk, dyrektor krakowskiego oddziału IPN.
"W tamtych przedpapieskich czasach Wojtyła zachował się niekonwencjonalnie. Jego spotkania ze świeckimi, w tym z kobietami, były komentowane, bo żaden ksiądz tak nie robił. Opowiadał mi ks. Adam Boniecki taką historię: młody biskup Wojtyła idzie ulicą z jakąś kobietą. Ma na sobie sutannę. Spotyka ciotkę i ta robi mu karczemną awanturę o to, że pokazuje się z kobietami na ulicy. Wojtyła na argument, że 'przecież nie wypada', tylko wzrusza ramionami. Ale o co chodzi, przecież idzie i rozmawia z osobą, a że ta osoba jest kobietą..." – opowiadał.
Faktem jest, że przyszłego papieża z sekretarką "Tygodnika" łączyła zażyłość. Jak twierdzi Lasota, w grę wchodzić mogło nawet uczucie. Jednak to, że wypłynął temat ich rzekomego związku, z którego miał narodzić się syn Adam, jest wyłącznie efektem pracy funkcjonariuszy Służb Bezpieczeństwa. To oni, kiedy Wojtyła został papieżem, obmyślili operację o kryptonimie "Triangolo" (z włoskiego: trójkąt), która miała skompromitować Jana Pawła II w oczach Polaków i wywołać skandal obyczajowy.
Akcja zabójcy Popiełuszki
Dowodził Grzegorz Piotrowski, kapitan SB, który w 1984 roku zamordował księdza Jerzego Popiełuszkę. Jak wynika z ustaleń IPN, agenci zaprosili Kinaszewską do hotelu, gdzie podali jej alkohol i narkotyki. Chcieli wymusić wyznanie, że ojcem jej syna jest Wojtyła. Nie udało się. Powtarzała tylko, że to "święty człowiek".
W końcu narodził się pomysł spreparowania pamiętnika kobiety. "SB podrzuciło go w paczce z żywnością do mieszkania ks. Bardeckiego. Bezpieka zaplanowała iście hollywoodzki scenariusz: najpierw podrzuciła wspomnienia, a potem zamierzała zainscenizować włamanie do mieszkania, by sprowadzić prawdziwych milicjantów. Ci, niby przypadkiem, znaleźliby pamiętnik" – mówił dr Lasota.
Akcja nie wypaliła, bo Piotrowski przedwcześnie zaczął świętować sukces i po pijaku spowodował wypadek samochodowy. Jego grupa wkrótce została zdekonspirowana, a ksiądz Bardecki zniszczył dostarczone przez SB zapiski. Nigdy nie ujawniono ich treści, a dopiero w latach 90. poinformowano, że akcja służb przeciwko Wojtyle w ogóle miała miejsce.
– Potem człowiekiem, który podejmował ten temat, był sam Piotrowski. Udawał nawróconego i sam opowiadał o swoim udziale w tej operacji. Przyznał, że fabrykował dowody na romans papieża. Dzisiaj ci, którzy podchwycili tę plotkę, usiłują nadrobić to, co komunistycznym służbom się nie udało. Żadnych dowodów nie mają, z wyjątkiem tego spreparowanego pamiętnika – komentuje w rozmowie z naTemat Tomasz Wiścicki, dziennikarz miesięcznika "Więź".
Kto daje wiarę SB
Dla tych, którzy w przeddzień kanonizacji Jana Pawła II chcą jeszcze raz uderzyć skandalem w jego autorytet, nie ma to większego znaczenia. Okazuje się, że znaczenia nie ma również fakt, iż "dowody" są dziełem esbeków. – Czy pan zakłada, że wszystko, czym zajmowała się Służba Bezpieczeństwa, było fikcją? Ja z takiego założenia nie wychodzą, mimo że jestem przeciwnikiem systemów totalitarnych. Zresztą, działalność Kościoła była i jest bardziej szkodliwa niż SB – mówi naTemat Armand Ryfiński, poseł Twojego Ruchu.
– Ja jestem zwolennikiem wolności słowa. Jeśli autorzy kampanii billboardowej posługują się nieprawdziwymi informacjami, to Kościół może to przecież ścigać. Ja się nie dziwię, że takie wnioski wyciągnęli, bo księża często fałszują historię. Jeśli nie ma badań DNA czy innych potwierdzeń, że papież nie miał dziecka, to naturalne, że różne przypuszczenia się pojawiają. I jeszcze to zdjęcie... – dodaje.
Wiścicki odpowiada, że "to" zdjęcie zostało zmanipulowane, bo trzy postaci wycięto z większej fotografii. Twierdzi też, że Kościół nie może odpowiadać pozwami na wszystkie oszczerstwa. – Jak udowodnić, że się nie jest wielbłądem? Jak w ogóle można udowodnić romans, skoro wszyscy zainteresowani nie żyją. To byłoby haniebne, gdyby teraz naruszać spokój zmarłych. Oczekiwanie, że Kościół odpowie na plotkę, jest absurdalne – zaznacza.
Sprawie przyjrzy się jednak prokuratura. Zawiadomienie złożyli przedstawiciele Ogólnopolskiego Komitetu Obrony przed Sektami i Przemocą. Dziś okazało się też, że Fundacja Ateizm-Świeckość-Antyklerykalizm jednak wycofa się z kampanii. Na stronie internetowej poinformowała, że przesądziła "negatywna reakcja środowisk ateistycznych i racjonalistycznych", a także "niepewna opinia prawna dotycząca niepomyślnej aury wokół tego kontrowersyjnego obrazu".