"Ja nie mam nic, ty nie masz nic, razem wygramy wybory" – zgodnie z taką filozofią powstawała w grudniu ubiegłego roku Polska Razem Jarosława Gowina. "Łączy nas bunt" – mówili na początku jej członkowie. Dzisiaj mają "coś" i wciąż łączy ich bunt. Problem w tym, że wobec własnej partii. Wyliczamy, co wskazuje na to, że niedługo znowu nie zostanie im nic.
1. PJN, Republikanie i reszta - puzzle, które nie chcą się skleić
Od początku kluczowe dla losów partii Gowina było pytanie: czy uda się pod jednym parasolem pogodzić interesy i ambicje różnych środowisk, które wcześniej próbowały samodzielnie wybić się na prawicy? Przecież Paweł Kowal jeszcze „wczoraj” stał na czele ugrupowania Polska Jest Najważniejsza, któremu wieszczono zrewolucjonizowanie polskiej sceny politycznej, a Przemysław Wipler, mając za sobą dobrze zorganizowanych Republikanów, był typowany na nową gwiazdę prawej strony.
Dziś wydać wyraźnie, że ta najważniejsza weryfikacja Polski Razem zakończyła się klęską. Tworzące ją środowiska nigdy nie były i nie są „Razem”. Kowal pokłócił się z Gowinem, bo stwierdził, że jego koledzy z PJN-u są odsuwani na boczny tor. Poncyljusz starł się z prezesem z tego samego powodu. Wipler odszedł, bo uznał, że to jednak on i jego Republikanie są piątym kołem u wozu - chciał „jedynkę” na warszawskiej liście w wyborach do PE, którą ma dostać Kowal (jeśli nie odejdzie na listy PO, bo podobno takie rozmowy się toczą). Z kolei Marek Migalski zrezygnował ze stanowiska wiceprezesa, bo nie uzgodniono z nim zmiany szefa sztabu wyborczego.
Gowin słabo skleił te puzzle - już przy pierwszym podmuchu słabszych sondaży się rozsypały. – Czyli Polska Razem popełniła grzech większości nowych partii politycznych. Jeśli nam się układa, to idziemy razem. Jak pojawiają się problemy, zaczyna się ciągnięcie sukna, każdy w swoją stronę. Zabrakło cierpliwości. Nie musieli się nastawiać, że już z wyborach europejskich osiągną dobry wynik – ocenia w rozmowie z naTemat dr Olgierd Annusewicz, specjalista od marketingu politycznego.
2. Gowin - ministrant, nie liberał. Wątpliwy lider
Sam lider też okazał się dla partii sporym problemem. W dwóch wymiarach: wizerunkowo wciąż jest dla Polaków ultrakatolicki, nie liberalno-republikański, a Polskę Razem ustawił właściwie wyłącznie pod siebie.
– PRJG wedle deklaracji miała poszukiwać wyborców wśród tych zdegustowanych działalnością PO: liberalnych, ale konserwatywnych w kwestiach moralnych. To by było skuteczne, gdyby nie fakt, że Gowin przez dwa lata pracy w rządzie Tuska zapracował sobie na łatkę ultrakatolika. Jego medialna aktywność w 80 proc. była związana nie na przykład z deregulacją, ale in vitro i związkami partnerskimi. Nazywano go nawet „ministrantem sprawiedliwości” – zwraca uwagę Annusewicz.
– Z tego powodu dziś, co pokazują badania, Polska Razem przyciąga jednak bardziej zwolenników PiS, a nie PO. A jak trudno odkleić wyborców od partii Kaczyńskiego, o tym przekonała się m.in. Joanna Kluzik-Rostkowska - dodaje.
Wizerunek Gowina tym bardziej ciągnie partię w dół, że włożył ją przede wszystkim na swoje barki. Annusewicz proponuje, by przeanalizować medialną aktywność poszczególnych polityków. Migalski pokazywał się jedynie na Twitterze, Godson w ogóle zniknął, Żalek jest schowany, bo to jeszcze większy „ultrakatolik”, a Kowala, który wypowiada się o Ukranie, identyfikuje się raczej jako eksperta od polityki wschodniej, a nie przedstawiciela PRJG.
– Postawili na Gowina, a on ma też problem z wiarygodnością, bo z człowieka, który niedawno chciał być szefem PO, stał się głównym krytykiem rządu. Wyborcy mogą mówić: „najpierw byłeś z nimi, a teraz jesteś całkowicie przeciwko”. Co więcej, on nigdy nie był mistrzem komunikacji: wypadał słabo w kontakcie z ludźmi, w jego przemówieniach nie było dynamiki. Dziś pracuje nad tym aż za bardzo i jego energiczność wypada nienaturalnie. Niektóre występy ocierają się wręcz o sztuczność - zwraca uwagę mój rozmówca.
3. Giną na Ukrainie, w kleszczach Kaczyńskiego i Tuska
Czym Polska Razem różni się od PiS-u i PO? - to pytanie, na które większości wyborców ciężko byłoby odpowiedzieć. I dobrze znany problem wszystkich mniejszych ugrupowań, które pojawiały się na prawicy. – Trudno powiedzieć, by partia Gowina zaznaczała jakoś swoją odrębność. Właściwie jedyny moment, na który można było zwrócić uwagę, to dyskusja o zmianach OFE. W tej sprawie ostro krytykowała i mówiła bardzo wyraziście. Ale poza tym nic. Nie wystarczy powiedzenie, że będziemy bardziej racjonalną Platformą – przekonuje Annusewicz.
Nie bez znaczenia jest też fakt, że dziś dyskusja polityków skupia się na Ukrainie. Tutaj Gowinowi wiatr wieje w oczy, bo to nie jest dobry moment na bycie wyrazistym. Doskonale widać to w sondażach: w sytuacji zagrożenia wyborcy stawiają na sprawdzonego konia i rosną słupki dwóch największych partii. Wszystkie inne mają stanowisko podobne do rządowego. – Skutek jest taki, że w sprawie Ukrainy Polska Razem, z wyjątkiem Kowala, po prostu nie istnieje – mówi ekspert.