– Zachowania bankowców są nieetyczne i mogą być groźne zarówno dla banków oraz całego społeczeństwa – mówił prof. Marek Belka podczas Forum Bankowego. Swoje słowa skierował do zebranych na sali prezesów. Wywołał szok, milczenie banków i powszechne zażenowanie. – To, moim zdaniem, tak prymitywne i niemerytoryczne, że nie spodziewałem się tego po prezesie banku centralnego – odpowiada członek zarządu jednego z wielkich banków.
Takiego przemówienia prezesa NBP nikt się chyba nie spodziewał. Zaczęło się łagodnie. Marek Belka wyszedł na mównicę, gdzie swoją wypowiedź, miłym tonem, zaczął od słów: "Polski system bankowy jest zdrowy i powinniśmy być z niego dumni, ale...". Po "ale" zaczął po prostu rugać bankierów, co zebranych na sali prezesów banków wprawiło w prawdziwe osłupienie.
"Ostro" to mało powiedziane
Prezes Narodowego Banku Polskiego zarzucił bankowcom, że "zachowują się nieetycznie" i te zachowania "mogą być groźne zarówno dla banków oraz całego społeczeństwa". O co dokładnie mu chodziło? Ekonomista atakował banki m.in. za kredyty mieszkaniowe w obcych walutach. Nazwał je "tykającą bombą społeczną" i zasugerował, że banki "udają", że kredyty te są spłacane.
Dostało się od niego także "polisolokatom", oferowanym przez niektóre banki. Prezes NBP stwierdził, że nawet pomijając "skomplikowaną strukturę takich instrumentów", to wątpliwości etyczne budzi już sam sposób ich oferowania klientom.
Zaatakował też bankierów za tzw. lokaty antypodatkowe, nazywane powszechnie antybelkowymi. Ta ostatnia nazwa wzięła się stąd, że to właśnie Marek Belka, jako minister finansów, narzucił obywatelom podatek 19 proc. od "dochodów kapitałowych" – czyli wszelkich odsetek na kontach, lokatach, od zysków z gry na giełdzie czy z innych kapitałowych inwestycji. Banki zaś szybko się zorientowały, jak tworzyć lokaty omijające ten podatek. O ile obywatele często z takich ofert byli zadowoleni, to już państwo niekoniecznie, a tym bardziej twórca tego obciążenia. Belka stwierdził, że takie antypodatkowe lokaty to "kpina z państwa". – Kpina, w której Wy uczestniczyliście – atakował bankierów prezes NBP.
Szok, osłupienie, milczenie
Jego słowa wprawiły w osłupienie nie tylko zebranych na sali prezesów banków, ale też ogólnie środowiska finansowo-biznesowe. Wicenaczelny "Pulsu Biznesu" Grzegorz Nawacki dopytywał na Twitterze: "Czy ktoś wie dlaczego Marek Belka tak ostro skrytykował banki?" Oto bowiem prezes Narodowego Banku Polskiego jawnie, przy wszystkich, w zasadzie podważa ich wiarygodność w oczach obywateli. Jak my mamy zaufać bankom, jeśli sam szef NBP krytykuje je za "nieetyczne zachowania"?
Na to pytanie bankierzy jednak nie chcą odpowiadać. Poprosiłem praktycznie każdy większy bank w Polsce o odniesienie się do słów prof. Belki. Rzecznicy prasowi czterech z osiemnastu banków od razu powiedzieli, że sprawy nie chcą po prostu komentować. Niektórzy wyjaśniali, że ich pracodawca "nie będzie komentować wypowiedzi konkretnych osób", bo nie dotyczy to działalności firmy. Podobnie zasłaniała się inny z nich, którego przedstawiciel stwierdził, że "doniesień rynkowych bank oficjalnie nie komentuje".
– Słowa profesora Belki dotyczą całego sektora bankowego, a nie jednego banku – odpowiedział mi inny rzecznik. W zasadzie tylko dwie instytucje odniosły się do sprawy merytorycznie przypominając, że nigdy nie oferowały żadnego z atakowanych przez profesora produktów – więc ich ta wypowiedź nie dotyczy.
Inni przedstawiciele banków kurtuazyjnie prosili o maila, ale odpowiedzi od nich nie otrzymałem. Liczyłem się z taką reakcją, ale i tak zaskoczyło mnie, że banki nawet nie próbują się bronić i obalać ostrych ocen prof. Belki. Krótko wyjaśnił mi to, nieoficjalnie, jeden z rzeczników. – Nie ma po co wdawać się w "wojenkę z NBP". Wypowiedź prof. Belki nie wpłynie znacząco na zaufanie do instytucji finansowych, a rozdmuchiwanie sprawy mogłoby tylko działać na naszą niekorzyść – usłyszałem.
"Równie ostro, co niesprawiedliwie"
Ta sama osoba podkreśliła, że cały atak prezesa NBP na banki był "równie niesprawiedliwy, co ostry". I że każdy bank bez problemu obaliłby tezy profesora, tylko się to nie opłaca. – Nas przecież obowiązują regulacje prawne, do których się stosujemy, inaczej nie moglibyśmy w ogóle działać – wskazuje.
Zarzuty dotyczące lokat antybelkowych jako "kpiących z państwa" łatwo byłoby obalić. Podatek Belki często był bowiem krytykowany jako niepotrzebne obciążenie dla ludzi, którzy chcą po prostu oszczędzać lub inwestować swoje pieniądze. Można było też nie wdawać się w dyskusję o samym podatku, a jedynie przypomnieć, że niemal równo dwa lata temu, 31 marca 2012, lokaty antybelkowe przestały widnieć w ofertach banków.
Podobnie łatwo obalić słowa o kredytach walutowych, bo to one są, według banków, najlepiej spłacane. Do tego klienci musieli podpisywać przy nich oświadczenie o świadomości ryzyka walutowego. Mimo to, banki wolą milczeć, chociaż reakcja całego środowiska finansowego na przemówienie Belki była jednoznaczna.
"Śmieszne, gdyby nie straszne"
– To by było śmieszne, gdyby nie zostało tak poważnie wykrzyczane. Gdyby pan słyszał ten ton, to było bardzo odległe od jakiegokolwiek dyplomatycznego podejścia do, jakby nie patrzeć, partnerów. Bo banki są partnerami NBP. Osobiście byłem zażenowany tą sytuacją, nigdy wcześniej coś takiego się nie zdarzyło. Ton wypowiedzi nie odpowiadał temu, w jaki sposób rozmawiają ze sobą poważne instytucje. To było jak zachowanie kogoś, kto przychodzi i bezceremonialnie ruga podwładnych – mówi mi członek zarządu jednego z wielkich banków.
Mój rozmówca dodaje, że cała wypowiedź Belki była "polityczną demagogią". – To wpisywanie się w najbardziej ekstremistyczne poglądy, że wszystkiemu winne są banki, wręcz szczucie. To, moim zdaniem, tak prymitywne i niemerytoryczne, że nie spodziewałem się tego po prezesie banku centralnego. Oczekiwałem bardziej wyważonej wypowiedzi. Nie spodziewałem się po profesorze, osobie wyedukowanej, do tego znającej sektor bankowy, że może ulec takiemu populizmowi – podkreśla członek zarządu banku. I przypomina, że przecież Marek Belka jako prezes NBP może uczestniczyć w Komisji Nadzoru Finansowego lub mianować tam swojego przedstawiciela – i tą drogą mógł wpływać na banki, ale tego nie robił.
"Banki zachowały się racjonalnie dla klienta"
- Prof. Belka rugał banki za produkty, które omijały podatek... Belki. A przecież banki zachowywały się wtedy racjonalnie z punktu widzenia klienta. Pomyliła się przyczyna ze skutkiem. Przyczyną był podatek, jego skutkiem – poszukiwanie rozwiązań umożliwiających gromadzenie oszczędności i motywowania w kierunku oszczędzania. Z punktu widzenia gospodarki, a nie polityki, to było z pewnością słuszne – podkreśla mój rozmówca.
– Dziwi mnie ta krytyka dążeń sektora do tego, by zwiększać długoterminowe oszczędności, kiedy kraj ich potrzebuje. One są potrzebne zarówno z punktu widzenia przyszłych potrzeb emerytalnych, jak i mieszkaniowych, czy po prostu bezpieczeństwa ekonomicznego Polaków – tłumaczy finansista z najwyższego szczebla. I dodaje, że przecież ani banki, ani Marek Belka, nie są zdolni do zawsze trafnego przewidywania przyszłości.
W produktach finansowych zawsze będzie jakieś ryzyko, ale to nie oznacza, że są z góry złe. – Ci, którzy wzięli kredyty we frankach, okazuje się teraz, że spłacają je najlepiej. To pokazuje, jak kuriozalna była wypowiedź Belki – punktuje prezesa NBP mój rozmówca. I przypomina, że przecież kredyty hipoteczne, również we frankach, były jednym z dwóch motorów napędowych polskiej gospodarki w latach z wysokim wzrostem gospodarczym. – Drugim były inwestycje z dotacji unijnych. Dzisiaj udaje się, że się o tym nie pamięta i napuszcza klientów przeciwko bankom – podsumowuje finansista.