
Reklama.
Do południa frekwencja w krymskim referendum wyniosła ponad 44 proc. Ale są miejsca, gdzie głosowania w ogóle nie przeprowadzono. Tatarzy zdecydowali zbojkotować referendum i nie wystawili nikogo do lokalnych komisji wyborczych. Liderzy tej społeczności wezwali też, by nie brać udziału w głosowaniu – podaje TVN24.
Chociaż samo głosowanie przebiega spokojnie, w innych miejscach zdarzają się niepokoje. Niedziela upływa pracownikom polskiego konsulatu w Charkowie pod znakiem protestu zwolenników Kremla. „Europa nie przejdzie” – krzyczą pod rosyjskimi flagami. W tym mieście narodził się też pomysł referendum, które dałoby okręgowi w ramach Ukrainy.
O obawach Polski związanych z Kaliningradem pisze z kolei "Business Insider", opisując rolę tej rosyjskiej enklawy w czasach zimnej wojny i wspominając rozmieszczenie tam niedawno rakiet Iskander.
Mieszkańcy Krymu od 7 rano głosują w sprawie przyszłości swojej Republiki Autonomicznej. Półtora miliona osób zdecyduje, czy przyłączyć się do Rosji, czy pozostać częścią Ukrainy. Wyniki wydają się być łatwe do przewidzenia. Przebiegu głosowania pilnuje 135 obserwatorów – podaje TVN24. Wszyscy zostali zaproszeni przez Rosję i władze Krymu, nie ma żadnego przedstawiciela władz Kijowa czy organizacji międzynarodowych. Wśród nich jest Mateusz Piskorski, były poseł Samoobrony.
Obok referendum trwa spór o to, czy głosowanie będzie ważne. Rosja przekonuje, że tak. Innego zdania była większość członków Rady Bezpieczeństwa ONZ, która głosowała nad rezolucją w tej sprawie. Dokumentu nie przyjęto, bo Rosja postawiła veto. Inna ważna instytucja międzynarodowa – NATO – została zaatakowana przez hakerów. Grypa Cyberberkut doprowadziła do przeciążenia serwerów stron Sojuszu, ale jak zapewnia jego rzeczniczka nie wpłynęła na zdolności obronne – informuje Polskie Radio.
Poza akcjami propagandowymi Rosjanie nie powstrzymują się też przed działaniami zbrojnymi – w sobotnie popołudnie rosyjscy desantowcy otoczyli rozdzielnię gazową na granicy Autonomicznej Republiki Krymu z Ukrainą. Tego samego dnia demonstranci próbowali wedrzeć się do ukraińskiej budynków administracji w Doniecku. Zajęto dwa piętra budynku, nie pozwolono też, by dziennikarze i deputowani wyszli z budynku rady obwodowej – podaje tvp.info.