Koniec z darmowymi hotelami dla posłów? Tego chce Ewa Kopacz, marszałek Sejmu. Na razie parlamentarzysta musi tylko przedstawić rachunek za nocleg i państwo zwraca mu koszty pobytu. Z tego przywileju korzystał m.in. były poseł Solidarnej Polski Piotr Sz., kiedy spotykał się z kochanką.
Dotychczas poseł, by otrzymać zwrot z pobytu musiał tylko przedstawić rachunek – informuje „Rzeczpospolita”. Jednak do Prezydium Sejmu dochodziło coraz więcej informacji, że wielu posłów korzysta z nich w nieodpowiedni sposób.
Wspomniany były poseł Solidarnej Polski Piotr Sz. korzystał z dopłaty podczas schadzki z prostytutką, i choć twierdzi że hotel wynajmował z powodów służbowych, to udowodniono mu, że tej samej nocy pojechał do Warszawy. Z kolei poseł PSL Zbigniew Włodkowski wziął rekompensatę za sześć noclegów w gospodarstwie agroturystycznym żony partyjnego kolegi.
Obecnie wystarczy tylko rachunek oraz deklaracja, że nocleg miał związek z pracą w Sejmie. Nikt nie sprawdzał jaka to praca, po prostu wypłacano posłom pieniądze. Limit wydatków na hotele wynosi 7,5 tysiąca złotych. Jednak marszałek Sejmu chce zapobiec wyłudzeniom pieniędzy przez posłów. Dlatego zastanawia się nad tym, by wprowadzić nowy sposób rozliczania faktur.
Jedna opcja przewiduje udział szefów klubu w opiniowaniu faktur. Dzięki temu łatwiej będzie ocenić, czy poseł rzeczywiście korzystał z hotelu ze względów służbowych, czy nadużywał mandatu. Innym rozwiązaniem jest podanie bardziej szczegółowego opisu noclegu przez posła. Najbardziej radykalnym rozwiązaniem byłaby likwidacja dopłat i zwiększenie ryczałtu na prowadzenie biur poselskich.