
Jeśli nie widać różnicy, po co przepłacać? Hasło znane z reklamy proszku do prania wydaje się być uniwersalne. Jednak z jakiegoś powodu to amerykański iPhone, HTC, Samsung i Nokia należą do najchętniej wybieranych marek. Chciałoby się powiedzieć "teraz Polska!". Ale czy polski myPhone, Modecom czy nieco bardziej znana Manta są warte oszczędzania na sprzęcie? – Należy patrzeć na nie w pierwszej kolejności – radzi Dawid Kosiński z serwisu spidersweb.pl.
Najbardziej znaczącymi polskimi producentami smartfonów są Goclever oraz myPhone i firmy te regularnie pokazują, że da się tworzyć świetny sprzęt kosztujące niewiele, nawet mniej 300 zł, często lepszy niż porównywalne cenowo konstrukcje Samsunga, Sony czy HTC. CZYTAJ WIĘCEJ
Dobre, bo "polskie?"
W naszej redakcji (która nie tworzy serwisu technologicznego) zastanawialiśmy rano nad tym, co oznacza, że sprzęt jest polski. Ktoś stwierdził, że pewnie polskie smartfony czy tablety są pewnie równie polskie, co amerykańskie Apple, czyli są produkowane w Chinach. Okazuje się, że nie do końca. Wszystko bowiem opiera się o myśl techniczną. Jak wiadomo, na odwrocie iPhone'a można znaleźć napis "Designed by Apple in California Assembled in China". I tu tkwi sedno sprawy.
Ostatnio testowany przeze mnie smartfon myPhone S-Line, który jest nie tylko bardzo wydajny, ale też świetnie wykonany i ładny. Drugi bardzo ciekawy model to Goclever Insignia 5, który ma bardziej standardowy wygląd, ale w zamian za to producent dodaje do niego aż dwa akumulatory o różnej pojemności. Po naładowaniu obu z telefonu możemy korzystać nawet pięć dni, co jest wynikiem nieosiągalnym dla większości smartfonów. Oba wymienione modele kosztują zaledwie po 700 zł.
Kosiński doskonale rozumie obawy klientów odnośnie jakości polsko-chińskich smartfonów, gdyż jak mówi, jeszcze niedawno ich jakość pozostawiała wiele do życzenia. – Teraz sytuacja zmieniła się diametralnie, a smartfony polskich marek nie ustępują niczym swoim cenowym odpowiednikom znanych firm. Wynika to z tego, że konkurencja na rynku robi się coraz większa, a klient wydając nawet mniej niż 1000 zł oczekuje produktu wysokiej jakości – stwierdza mój rozmówca.
Tablet już dawno przestał być wyznacznikiem jakiegokolwiek prestiżu i stał się jednym z popularnych urządzeń skierowanych do mas. Swoją popularność zawdzięczają choćby temu, że tablet za 200 zł można było kupić nawet w Biedronce. Jeśli jednak ktoś chce kupić sprzęt o dobrych parametrach, powinien przyszykować mniej więcej 500-800 zł. To i tak o połowię mniej, niż trzeba by wydać na iPada.
Andrzej Pająk zwraca również uwagę na tablet polskiej firmy Colorovo. Jest to tablet bazujący na procesorze Atom firmy Intel wyposażony w system operacyjny Android. – Wygląda jak tablet Xperia. Nie jest wodoodporny, ale ogólne wrażenie sprawia bardzo pozytywne, a jego testy wydajnościowe wypadają zaskakująco dobrze. To po prostu jest dobry produkt – mówi dziennikarz "Chip".
Ważną sprawą jest również wsparcie techniczne. Wybierając tańszy sprzęt liczyć należy się z tym, że możemy nie doczekać się aktualizacji do nowszej wersji systemu operacyjnego (co może mieć znaczenie w wypadku tabletów pracujących pod kontrolą systemu Android). Z drugiej strony, sprzedawane w Polsce urządzenia są bardzo często klonami popularnych, chińskich konstrukcji, oferowanych pod różnych markami na całym świecie - a to zwykle wiąże się z istnieniem rozbudowanej społeczności, gdzie można szukać pomocy i nieoficjalnego wsparcia.
Redaktor naczelny grupy blogów techManiaK.pl rozmówca ostrzega jednak, że niższa cena polskich sprzętów nie bierze się znikąd. Jak mówi, producenci starają się szukać oszczędności na każdym polu, również na etapie kontroli jakości. W efekcie do sklepów trafiają między innymi egzemplarze wybrakowane, cierpiące na pewne przypadłości.

