Ofiara nożownika jest w stanie krytycznym ale nie zgodziła się na transfuzję. "Świadkowie Jehowy grają męczenników"
Ofiara nożownika jest w stanie krytycznym ale nie zgodziła się na transfuzję. "Świadkowie Jehowy grają męczenników" Fot. Piotr Augustyniak / Agencja Gazeta
Reklama.
Do tragicznego zdarzenia doszło w ubiegły czwartek w Poznaniu. 27-letni Michał K. zadał kilka ciosów nożem 22-latce, która trafiła do szpitala. Od samego początku lekarze oceniali jej stan jako ciężki. Serwis Głoswielkopolski.pl podaje, że lekarze utrzymują ją w śpiączce farmakologicznej.
Władze szpitala nie chcą komentować całej sytuacji i unikają kontaktu z mediami. To trudna sytuacja dla lekarzy, którzy tak naprawdę mają związane ręce w przypadku braku zgody na transfuzję. Jeśli bowiem złamali by wolę pacjenta, mogliby stanąć przed sądem. Świadkowie Jehowy noszą oświadczenie woli zawsze, bo w każdej spodziewają się Armagedonu.
Włodzimierz Bednarski
Katolicki krytyk Świadków Jehowy

Można by to jeszcze zrozumieć, gdyby chodziło jedynie o osoby dorosłe. Ale jeśli rodzice podejmują taką decyzję za dziecko, to jest to już całkowicie niezrozumiałe. Nie wiadomo, czy w dorosłym życiu również byłoby ono Świadkiem Jehowy.


Pilnują, by pacjent nie dostał krwi...
Bywają przypadki, że dana osoba nawet nie wie, że miała przetoczoną krew i że tylko dzięki temu żyje. Ale zawsze jest to ogromne ryzyko dla lekarzy, bo wśród pracowników szpitala bywają osoby, które są Świadkami Jehowy (ŚJ), choćby salowe czy pielęgniarki. – Świadkowie Jehowy mają tzw. "Komitety Łączności ze Szpitalami" i jeśli jakiś członek ŚJ pojawi się w szpitalu, członkowie tego komitetu zaraz się uaktywniają i proponują "alternatywne metody" dotyczące krwi – mówi Bednarski. Te metody jednak nie są wystarczające, aby w nagłych wypadkach uratować życie. – To dobre metody, ale na dłuższą metę. Nie działają, gdy obetnie komuś rękę albo gdy otrzyma cios nożem – dodaje mój rozmówca.
– To połączenie fascynacji religią, głupoty oraz fanatyzmu – mówi Stanisław Chłościński, Prezes Stowarzyszenia „Wyzwoleni”, który przez sześćdziesiąt lat był członkiem Społeczności Świadków Jehowy, a ten światopogląd został mu przekazany przez rodziców. Zawsze był dociekliwy, ale dopiero gdy pojawił się w Polsce internet, dało to możliwość weryfikacji pewnych faktów. Od ponad dziesięciu lat nie utrzymywał kontaktów z tą wspólnotą wyznaniową, jednak dopiero w grudniu ubiegłego roku postawiono mu zarzut „odstępstwa” i został z niej wykluczony.
Jak mówi, członkowie "Komitetów Łączności ze Szpitalami" działają w sposób nieuprawniony, podając się za osoby duchowne i duszpasterzy pacjenta. Z prawnego punktu widzenia nimi nie są, gdyż w tym wyznaniu nie przewiduje się powoływania osób duchownych ani instytucji spowiedzi. Trzej panowie w garniturach i w krawatach siadają na korytarzu przed salą chorego, dyskutują z lekarzami, czasami proszą o wgląd do dokumentacji pacjenta, swoją obecnością wymuszają określone decyzje. To powoduje, że chorzy czują się zagubieni i znajdują się pod presją, podejmując często decyzje zgodne z oczekiwaniami tych osób a nie z korzyścią dla swojego zdrowia i życia.
Lekarze błagają na kolanach
Nie ma roku, aby nie było podobnego zdarzenia, jak ten w Poznaniu. W 2012 roku w Białymstoku do szpitala trafił dwudziestoparoletni chłopak, który uderzył motocyklem w słup. Pękła mu aorta, więc od razu trafił na OIOM. Niestety, lekarze nie mogli wiele zrobić. – Nieszczęście tego chłopaka polegało na tym, że był przytomny. Gdyby był nieprzytomny, nikt by go nie pytał o zgodę na transfuzję. Ale on oświadczył, że jest ŚJ. Chłopak umarł po kilku godzinach z wykrwawienia. Na korytarzu oczywiście siedziała cały czas rodzina i "Komitet Łączności ze Szpitalem", czekali na jego śmierć, a w ich mniemaniu na "duchowe zwycięstwo" – wspomina Chłościński. Pacjent pozostawił żonę i dziecko.
Kolejna sytuacja miała miejsce kilka lat temu w Kluczborku. Samochód, którym jechały dwie siostry, rozbił się. Jedna dziewczyna zginęła na miejscu, druga zaś walczyła w szpitalu o życie. – Komitet siedział na korytarzu i pilnował. Lekarze prosili, błagali na kolanach. Cały szpital zresztą błagał tę kobietę... Mówili: Dziewczyno, jesteś młoda, umrzesz! Po prostu umrzesz! Twoich krwinek już nie ma... Jednak pacjentka nie zgodziła się na transfuzję i umarła w pełnej świadomości... Gdyby nie wywierano na nią presji, takich przypadków by nie było – mówi Stanisław Chłościnski, który jest między innymi założycielem, a obecnie Prezesem Stowarzyszenia „Wyzwoleni” z siedzibą w Poznaniu, które zajmuje się osobami społecznie wykluczonymi, opuszczającymi sekty i nowe ruchy religijne.
Zasada świętości życia i krwi
Źródło: Wikipedia

Życie uważają jako cenny dar od Boga i dlatego należy dbać o własne i cudze życie i zdrowie, niedopuszczalne ich zdaniem jest pozbawianie życia nienarodzonego dziecka (aborcja) (Ps 36:9; Wj 21:22, 23). Za świętą uznają krew jako podtrzymującą i symbolizującą życie danej istoty, co do obchodzenia się z którą wyraźne wskazówki zawiera Pismo Święte. Uznają nakaz z Dz 15:28, 29 co do powstrzymywania się od krwi. Z tego powodu nie przyjmują transfuzji krwi. CZYTAJ WIĘCEJ


Zgodzisz się transfuzję? Będziesz napiętnowany
Dla reszty społeczeństwa, brak zgody na transfuzję krwi w momencie zagrożenia życia jest absolutnie niezrozumiały. Tymczasem Świadkowie Jehowy piętnują tych, którzy mimo zakazu zgodzili się na przetaczanie. – Żaden inny ŚJ nie może się z nim nawet przywitać na ulicy. Nie może mu powiedzieć "cześć", podać ręki na ulicy, wysyłać sms-ów czy maili. jedynie najbliższa rodzina, która mieszka z nim w jednym domu, może utrzymywać jakiekolwiek kontakty, ale nie religijne. Dalsza rodzina ma obowiązek zerwania kontaktu – mówi Włodzimierz Bednarski, katolicki krytyk Świadków Jehowy.
Nie zawsze tak było. W starszych publikacjach ŚJ nawet chwalili samą transfuzję. Pisali o nowatorskim przypadku, kiedy przetoczono od umarłego krew osobie, której uratowało to życie. W 1945 roku wprowadzono zakaz transfuzji, choć na początku nie obowiązywały żadne sankcje. Dopiero w 1961 roku wprowadzono całkowity zakaz, pod groźbą wykluczenia z organizacji. – U nich wykluczenie z organizacji Świadków Jehowy oznacza automatyczną utratę zbawienia. Kto jest poza organizacją, jest poza "Arką", czyli nie uratuje się przed zagładą – mówi Bednarski.
Jak mówi Stanisław Chłościński, "wymysł" o zakazie transfuzji nigdy nie był podparty żadną solidną argumentacją Biblijną ani naukową, a jego autorem był trzeci prezes „Towarzystwa Strażnica” Nathan Knorr, który wprowadzając w 1961 roku zakaz transfuzji krwi, chciał w sposób szczególny odróżnić wyznanie Świadków Jehowy od pozostałych religii.
– Jaki to Bóg, który w imię zbawienia wymaga od swojego wyznawcy popełnienia samobójstwa? Organizacja wywiera na swoich członków presję i poddaje ich psychomanipulacji. Efekt jest taki, że bezkrytycznie przyjmują słowa przekazywane im przez Organizację, poświęcając swoje życie dla iluzorycznego raju. „Zachęca się” ich do podpisywania oświadczeń woli o odmowie przyjmowania krwi, gdyż wyrażenie zgody na transfuzję grozi wykluczeniem ze wspólnoty, a to oznacza dla nich koniec dotychczasowego życia i skazanie na ostracyzm ze strony współwyznawców. Dlatego każdy z członków wspólnoty wyznaniowej Świadków Jehowy sam musi określić, gdzie kończy się odpowiedzialność a zaczyna się głupota – mówi Stanisław Chłościński.
Jacek Zahorski - były Świadek Jehowy
Wiceprezes Stowarzyszenia "Wyzwoleni"

Nawoływanie do odmowy transfuzji krwi przez Towarzystwo Strażnica stoi w rażącej sprzeczności z nadrzędnym przykazaniem miłości. Tego nie może uczyć prawdziwy naśladowca Jezusa. Każdy człowiek myślący zdroworozsądkowo powinien dostrzegać prawdę o nietykalności ludzkiego życia. Odmowa transfuzji nie znajduje oparcia ani w Biblii, ani w etyce, ani w nauce.


Włodzimierz Bednarski zarzuca ŚJ, że potrafią jedynie sądzić i krytykować lekarzy, a nie tworzą specjalistycznych szpitali z alternatywnymi metodami leczenia. – Adwentyści Dnia Siódmego mają szpitale i senatora, gdzie leczą z akceptowanymi przez siebie metodami. ŚJ nie robią nic, aby coś takiego stworzyć. Oni grają męczenników, chcą pokazać światu, że oddają się w ofierze – mówi krytyk Świadków Jehowy.