„Wielki sukces SKW [Służby Kontrwywiadu Wojskowego - red.]. Odkryli, że pewien bloger, popularny na Twitterze, który ostatnio basuje Putinowi, bierze kasę z ruskiej ambasady” – napisał dziennikarz „Do Rzeczy” Cezary Gmyz. Choć sam tego nie dodał, inni komentatorzy od razu wskazali, że chodzi o Azraela Kubackiego. „To kłamstwo. Nigdy nie współpracowałem ani z ambasadą rosyjską, ani żadną instytucją, która ma coś wspólnego z Rosją. Tym bardziej nie dostałem żadnych pieniędzy” – mówi naTemat bloger.
Gmyz wpis o „pewnym blogerzem” opublikował na Twitterze w sobotę wieczorem. Jak stwierdził, informację, że bierze on pieniądze z rosyjskiej ambasady, potwierdził w dwóch niezależnych źródłach. Nie chce jednak ujawnić, o kogo chodzi, choć komentarze pod jego twittem jasno sugerują, że oskarżenie dotyczy blogera naTemat Azraela Kubackiego.
Pytany o dowody, dziennikarz "Do Rzeczy" napisał tylko, że "nie wymierza ciosu na oślep" i jest "śmiertelnie poważny".
O sprawę zapytaliśmy samego Kubackiego. Kategorycznie zaprzecza doniesieniom Gmyza. – Nigdy nie byłem w Rosji, nie współpracowałem z ambasadą, ani z żadną inną tego typu instytucją - ani teraz, ani w przeszłości. Nie brałem żadnych pieniędzy i nie mam z tym nic wspólnego – przekonuje.
Będzie pozew? (na Twitterze bloger napisał wczoraj: "czytam, że pewien pijaczek chce mi dać pieniążki ze swojego wyroku", ale szybko wpis usunął). – Gmyz napisał to tak, że w tej chwili to raczej niemożliwe. Ale jeśli wykroczy poza pewne granice, rozważę to. Generalnie nie chcę się na ten temat wypowiadać, bo nie chcę mieć z Gmyzem nic wspólnego – dodaje.
Azrael był ostatnio krytykowany za komentarze o wydarzeniach na Ukrainie i konflikcie z Rosją. W ostatnim tekście pisał na przykład, że "uderzanie w Rosję jest tradycyjnym błędem polskiej polityki wschodniej".
Po tym wpisie redakcyjny kolega Gmyza Piotr Gursztyn pytał na Twiterze: "Agent wpływu czy tylko polieznyj idiot?".
Rosja nie dokonała agresji na Ukrainę, zajmując w dużym stopniu – w interesie Rosjan – tereny Kaukazu. Opinia polskich publicystów i polityków jest w tej sprawie praktycznie bez wartości, co zresztą pokazują już politycy innych europejskich nacji. Pogwałcenie prawa? Czyż rundy amerykańskich samolotów nad Polską nie jest pogwałceniem polskich interesów? CZYTAJ WIĘCEJ