Jakub Ś., bohater głośnej na całą Polskę afery związanej z defraudacją pieniędzy przeznaczonych na walkę z pedofilią, znowu nadwyręża społeczne zaufanie. Tym razem pracuje przy prowadzeniu strony i fanpage'a "Mądrzy Rodzice", gdzie jako "Kuba" komunikuje się z czytelnikami. I choć większość z nich chwali administratora, nie mają pojęcia, że po drugiej stronie jest właśnie niegdysiejszy Prezes Fundacji Kidprotect. – Znowu mamy oszustwo – komentuje Dorota Zawadzka.
"Dopadła mnie pycha" – tymi słowami Jakub Ś. tłumaczył przed Sądem Okręgowym w Warszawie przywłaszczenie 413 tys. zł, które miały służyć walce z pedofilią. Były szef fundacji Kidprotect.pl przyznał się do winy, grozi mu do 10 lat więzienia. Okazuje się jednak, że pycha nie opuszcza Jakuba Ś. po dziś dzień.
Pomimo całkowitej utraty zaufania społecznego, jakie miał w czasach, gdy walczył z pedofilią, były prezes Kidprotect.pl znów angażuje się publicznie. Po raz kolejny zapomina przy tym o przestrzeganiu zasad, które powinny być podstawą, gdy w grę wchodzą tematy społeczne, zwłaszcza te dotyczące dzieci.
Jakub Ś. prowadzi fanpage i stronę internetową "Mądrzy rodzice", który polubiło ponad 68 tys. internautów. Z oczywistych powodów robi to jednak anonimowo.
Ukryta prawda
Jakub Ś. wyraźnie dąży do tego, aby rodzice korzystający z coraz popularniejszego fanpage'a nie dowiedzieli się, kim jest. Gdy tylko ktoś odkryje, że to właśnie były szef Kidprotect.pl informuje ich o ciekawych kampaniach społecznych, niemal natychmiast zostaje zablokowany przez administratora i nie może dalej komentować postów.
Dorota Zawadzka, która w dużej mierze przyczyniła się do wykrycia sprawy Jakuba Ś., zaznacza, że ma on bardzo duże kompetencje. Natomiast rozpoczynanie przez niego "nowego interesu", który w jej odczuciu jest nie do końca jasny, przejrzysty i transparentny, jest nie w porządku.
Gdy zadzwoniłem pod numer podany na fanpage'u, telefon odebrał nikt inny, jak właśnie Jakub Ś. Był bardzo zdziwiony faktem, że zajmuję się newsem, który jego zdaniem jest "z czapy". Jak mówi, na zakup szablonu do serwisu wydał dokładnie 50 dolarów. Zaprzeczył też, jakoby miał inwestować w jego rozwój duże sumy, jak informowała autorka artykułu na stronie sosrodzice.pl.
Zdaniem Jakuba Ś., popularność serwisu jest efektem jego ciężkiej pracy, a zamieszanie wokół jego osoby wynika ze strachu konkurencji oraz stąd, że komuś puściły nerwy. Jakub Ś. przyznaje, że pracuje przy serwisie "Mądrzy Rodzice", publikuje materiały na fanpage'u, ale nie zarabia na nim pieniędzy, ani nie jest udziałowcem strony. Mój rozmówca przyznaje, że popełnił błędy, źle postępował i dlatego właśnie trwa obecnie proces w jego sprawie. Na razie jednak musi wykonywać jakąś pracę. Zaznacza przy tym, że od lutego ubiegłego roku, gdy sprawa defraudacji pieniędzy wyszła na jaw, nie stracił swojej wiedzy.
Pojawia się jednak pytanie, jak zachowaliby się rodzice korzystający z jego pomocy na fanpage'u, gdyby wiedzieli, że to właśnie Jakub Ś. jest "Kubą", który administruje stroną. Prawdopodobnie lawinowo przestaliby obserwować stronę "Mądrzy Rodzice". Co innego uważa jednak sam Jakub Ś. Jego zdaniem, gdyby nawet użytkownicy dowiedzieli się, kto kryje się za "Mądrymi rodzicami", nie przestaliby go śledzić. I choć usuwa wszystkie demaskujące go wpisy, przekonuje, że nie robi tajemnicy ze swojej pracy. To, że podaje samo imię argumentuje zaś internetowym zwyczajem oraz tym, że teksty są publikowane jako "fanpage", a nie jako konkretna osoba.
Jakub Ś. znowu błądzi
Dorota Zawadzka uważa, że być może nie byłoby problemu, gdyby ludzie wiedzieli kto prowadzi profil. Mieliby wówczas możliwość wyboru, czy chcą odwiedzać serwis, w którym pracuje Jakub Ś. – A tak znowu mamy oszustwo. Ktoś się ukrywa, ktoś czegoś nie mówi wprost, a wielu ludzi znów czuje się oszukanych. Na czymś takim nie da się zbudować dobrego biznesu i wizerunku – mówi blogerka naTemat.
Jakub Ś. twierdzi, że jego problemy związane z wydawaniem fundacyjnych pieniędzy są tematem umierającym, a ktoś próbuje pobawić się jego osobą na siłę. Zaznacza, że nie zbiera pieniędzy na jakiekolwiek cele, nie formułuje opinii, tylko zamieszcza publikacje i informacje o zbiórkach innych organizacji na rzecz dzieci.
Sam zainteresowany uważa, że nie byłoby w porządku, gdyby ponownie otworzył fundację. Zainteresowanie jego pracą w serwisie "Mądrzy Rodzice" nazywa zaś nabijaniem klikalności i walką o cytowanie. Sam czeka zaś na wyrok i konsekwencje swoich wcześniejszych działań. Przekonuje, że do tej pory jest w świetle prawa niewinny i jakoś musi żyć. Przekonuje, że poszedłby do pracy w sklepie, ale nie pozwala mu na to zdrowie.
Gdyby znał się na grafenie, to być może pisałby o nim, ale nie ma wiedzy na ten temat. Wychodzi z założenia, że zna się na sprawach społecznych i to nimi zamierza się zajmować. Zdaniem Doroty Zawadzkiej, Jakub Ś. po raz drugi popełnia błąd, jak ten który sprowadził na niego kłopoty. – Jego działalność znów opiera się na nieprawdzie, co jest fatalnym posunięciem – ocenia moja rozmówczyni.
Jakub Ś. przyznaje, że mógłby zniknąć z życia publicznego, ale za namową swojego znajomego, chce w ten sposób odpłacić społeczeństwu swoje czyny. Jego zdaniem nie kończy się to na oddaniu pieniędzy, ale na wykorzystaniu swojej wiedzy i nieobrażaniu się. Na razie czeka więc na karę, którą wymierzy mu sąd. Zamieszanie wokół swojej osoby traktuje zaś jako niepotrzebne kopanie go i nawołuje do zapytania samych siebie, czy to, co robimy opisując jego działalność, jest w porządku. Jego zdaniem nie, ale sprawę zostawia naszemu sumieniu.
Wyobrażałabym sobie, że Kuba napisałby wielkimi literami. "Tak, to ja Kuba Ś.". Pobłądziłem, zrobiłem to i tamto, więc toczy się przeciwko mnie sprawa w sądzie. Teraz chcę zbudować coś nowego, bo uważam, że umiem, potrafię i proszę ponownie o zaufanie.