Donald Tusk w wyborach prezydenckich przegrywa z jakimś milionerem – taki scenariusz nie mieści nam się w głowach. Słowacja jednak pokazała właśnie, że głęboka frustracja obywateli może pokonać nawet najlepszego polityka. Obecny premier tego kraju Robert Fico był pewnym kandydatem do wygranej w wyborach prezydenckich, zwyciężył w pierwszej turze, by... ostatecznie przegrać z nieznanym biznesmenem Andrejem Kiską. Czy to możliwe także w Polsce?
Słowacki premier Robert Fico to polityk z krwi i kości, dużego – jak na swój kraj – formatu. Polityką zajmuje się od końca lat '80 – wówczas był jeszcze członkiem tamtejszej partii komunistycznej. Podobnie jak Donald Tusk, już w początkach politycznej kariery po rozpadzie ZSRR, Fico był politykiem istotnym, ale nie najważniejszym. Tak jak Donald Tusk, zawsze chciał grać w pierwszej lidze. Rządzić.
Od posła do szefa największej partii
Jego marzenie spełniło się kilkanaście lat później. W 1999 roku, a więc raptem dwa lata przed powstaniem u nas Platformy Obywatelskiej, Fico założył swoją partię: SMER. Razem z nią, podobnie do Tuska, czekał na wygraną w wyborach parlamentarnych. Ta przyszła w 2006 roku – a więc mniej więcej tym samym czasie, kiedy Polską zaczęło rządzić PO. To także wtedy Fico został premierem kraju (Tusk w listopadzie 2007).
Od tamtej pory jego SMER tylko się umacniał w sondażach. W 2006 roku partia Fico miała 29 proc. poparcia, i tak bijąc na głowę pozostałych. Największy ówczesny konkurent SMER-u, partia SDKU-DS (chadecy), miał raptem 18 proc. poparcia. Trzecia i czwarta partia w parlamencie – po 11 proc. W kolejnych wyborach w 2010 roku dysproporcja jeszcze się powiększyła: partia Fico zdobyła 34,79 proc. głosów, SDKU-DS tylko 15 proc. Wtedy tylko jeszcze jedna słowacka partia wyszła poza wynik 10 proc.
Fico miażdży konkurencję...
Już wtedy wydawało się, że więcej poparcia zagarnąć nie można. Ale Robert Fico tego dokonał – w wyborach parlamentarnych 2012 na SMER głosowało aż 44 proc. Słowaków. Dotychczasowy największy konkurent, czyli SDKU-DS, w ogóle przestał się liczyć. Cała reszta partii także – żadna z nich nie zdobyła więcej niż 9 proc. głosów. Robert Fico wreszcie mógł, o czym zapewne do dzisiaj marzy Donald Tusk, rządzić samodzielnie.
Poparcie dla SMER-u wciąż utrzymuje się, według szacunków słowackich mediów, na poziomie ponad 30 proc. Dlatego też nikt nie sądził, że w wyborach prezydenckich w 2014 roku Fico może przegrać. Z gigantycznym poparciem społecznym wystartował chyba wyłącznie ze względu na swoje chorobliwe ambicje i chęć skupienia całej władzy.
... I ponosi spektakularną porażkę
Jeszcze po pierwszej turze wydawało się, że Fico spełni swój upragniony cel. Urzędujący premier Słowacji zdobył wtedy o 2 proc. więcej głosów niż jego główny rywal – Andrej Kiska, bezpartyjny kandydat "obywatelski". Ale w drugiej turze Kiska zdobył ponad 59 proc. głosów i pokonał Roberta Fico. To najlepszy wynik w wyborach prezydenckich w historii tego kraju. Słowacka gazeta "Sme" skomentowała ten fakt krótko i konkretnie: "To najgorsza przegrana w karierze politycznej Fica".
Porażka dla Fica jest o tyle bolesna, że aż do teraz Kiska był w zasadzie nieznanym biznesmenem-filantropem. Jako pierwszy ogłosił swój start w wyborach, czym zwrócił uwagę mediów, ale w opisach jego sylwetki trudno jest znaleźć nawet konkrety na temat tego, jakim dokładnie biznesem się zajmował. Nie jest nawet w czołówce najbogatszych Słowaków – są inni, zdecydowanie bardziej zamożni.
Kim jest biznesmen, który pokonał premiera
Po tym, jak osiągnął finansowy sukces, Kiska postanowił pomagać innym i założył fundację Dobry Anioł. Ale z filantropią i pieniędzmi się nie obnosił – również po ogłoszeniu kandydowania w wyborach. Na kampanię wydał około miliona euro z własnej kieszeni, a jego "sztab" wyborczy liczył... pięć osób.
– Mam 50 lat i nigdy nie byłem członkiem partii politycznej. Byłem kierownikiem, założyłem wiele przedsiębiorstw, a gdy zapewniłem sobie finansowe bezpieczeństwo, postanowiłem poświęcić się pomaganiu ludziom – tak Kiska reklamuje się na swojej stronie internetowej.
Po ogłoszeniu wyników mówił zaś: – Spełnię to, co obiecywałem. Wyborcy dali mi mocny mandat. Będę prezydentem wszystkich obywateli i będę łączył ludzi – oświadczył. Słowackie media jako główną zaletę Kiski w oczach obywateli wskazywali właśnie kompletny brak związków z polityką.
– Kiedy będę stał po stronie ludzi, ludzie będą stać po mojej stronie. A to da mi siłę – podkreślił Kiska. Tym samym biznesmen stał się prawdziwym ewenementem w europejskiej polityce: w zasadzie bez żadnego partyjnego zaplecza, bez gigantycznej kampanii, bez doświadczenia w polityce, dosłownie zmiótł w wyborach prezydenckich kontrkandydata będącego najpopularniejszym słowackim politykiem od lat.
W Polsce nie jest tak źle, ale...
Dla Polaków, przyzwyczajonych do zabetonowanej sceny politycznej, na której od 20 lat nic się nie zmienia, sytuacja na Słowacji może jawić się jako szansa na realną zmianę. Tym bardziej, że Roberta Fico często porównuje się do Donalda Tuska – ich kariera, choć polski premier wywodzi się z opozycji, a słowacki z komunistów, przebiegała dość podobnie. W mniej więcej tym samym czasie zakładali swoje partie i zdobywali z nimi krajowe parlamenty, choć PO nie ma tak miażdżącej przewagi nad rywalami, co SMER.
Słowacy wybrali bezpartyjnego prezydenta, bo do głębokiej frustracji doprowadziła ich sytuacja gospodarcza w kraju. Po wprowadzeniu euro w 2009 roku wzrost gospodarczy na Słowacji znacznie spadł, tak samo jak eksport.
W Polsce jeszcze tak źle nie jest, ale nastroje Polaków trudno określić jako pozytywne. Aż 68 proc. z nas uważa, że sytuacja w kraju jest zła i idzie w złym kierunku. Z najnowszych badań wynika zaś, że tylko 17 na 100 dorosłych Polaków nie zastanawia się nad emigracją.
... Tusk i tak może przegrać
Czy możliwe więc jest, żeby Donalda Tuska spotkała podobna porażka? Politolog dr Ewa Pietrzyk-Zieniewicz mówi nam, że między polskim a słowackim premierem można znaleźć analogie, ale nie to jest istotne w przypadku szefa PO. Zdaniem dr Pietrzyk-Zieniewicz przegrana Donalda Tuska w wyborach – nie tylko prezydenckich, ale każdych nadchodzących – jest jak najbardziej możliwa. Tylko z innych niż na Słowacji powodów.
– Donald Tusk, jeśli przegra wybory, to przegra je przez biurokrację, której w PO nie ogarnia już nikt, a która irytuje potencjalnych wyborców PO: klasę urzędniczą, naukowców, wolne zawody, biznes – mówi dr Pietrzyk-Zieniewicz.
Tuska może pokonać nawet Kaczyński
– Ludzie jak patrzą na te wszystkie kwity mówią, że prędzej im ręka uschnie, niż zagłosują znowu na PO. Dlatego między sytuacją na Słowacji i w Polsce są pewne analogie, ale przegrana Platformy będzie wynikać z czegoś innego, niż przegrana Fico – podkreśla politolog. – A przegrana Donalda Tuska jest jak najbardziej możliwa – dodaje.
Czy jest jednak ktoś w Polsce taki jak Andrej Kiska, kto wyłoni się z niebytu i stawi czoła jednemu z najlepszych polityków w kraju? – Ja nikogo takiego, nowego nie widzę - przyznaje dr Pietrzyk-Zieniewicz. I od razu zaznacza: – Ale Donald Tusk może przegrać po prostu z prezesem Kaczyńskim.