Czy Donald Tusk straszy Polaków?
Czy Donald Tusk straszy Polaków? Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

– Ktoś powiedział, że te wybory nie są o tym, czy nasze szkoły są dobrze przygotowane na 1 września dla sześciolatków. Te wybory być może są o tym, czy dzieci 1 września w ogóle pójdą do szkoły – mówił w sobotę premier. “To nawiązanie do najbardziej traumatycznej daty w naszej historii”, “O jedno słowo za dużo” – oceniają politolodzy.

REKLAMA
“Po weekendzie 1:0 dla Platformy” – pisze w poniedziałek “Gazeta Wyborcza” porównując sobotnie konwencje PO i PiS, które zainaugurowały wybory do Europarlamentu. I choć rzeczywiście efektowna rada krajowa Platformy (na którą jako specjalnego gościa zaproszono Witalija Kliczkę) wedle większości komentatorów wypadła lepiej, to trudno zgodzić się z jednoznacznym werdyktem “GW”. A wszystko przez krótki fragment przemówienia Donalda Tuska.
Zimnowojenne tony
Fakt, że w ostatnich tygodniach PO zaostrzyła swoją retorykę i w kampanii do Parlamentu Europejskiego mocno akcentuje sprawy polityki zagranicznej oraz bezpieczeństwa, zauważyli chyba wszyscy. Już pół miesiąca temu prof. Rafał Chwedoruk mówił “Super Expressowi”: “Platforma będzie robiła wszystko, żebyśmy wszyscy jak najdłużej byli przeświadczeni o tym, że niespokojnie się dzieje u naszych granic”.

I w takim właśnie “zimnowojennym” tonie przemawiał w sobotę Donald Tusk. Ale chyba nieco przesadził: – Ktoś powiedział, że te wybory nie są o tym, czy nasze szkoły są dobrze przygotowane na 1 września dla sześciolatków. Te wybory być może są o tym, czy dzieci 1 września w ogóle pójdą do szkoły – grzmiał premier w oczywisty sposób nawiązując do 1 września 1939 roku i ściągając na siebie zgodną krytykę opozycji.
Andrzej Duda w Polskim Radiu ostrzegał: „Premier Tusk próbuje grać na negatywnych emocjach i straszy Polaków”. – Jeszcze w zeszłą środę mówił, że nic nam nie zagraża i wszystko jest w porządku. Nagle na konwencji PO wypalił strasząc. Myślę, że to jest efekt przejścia Michała Kamińskiego – wtórował mu Wojciech Olejniczak.
Podobnie brzmiały słowa Jarosława Kaczyńskiego z poniedziałkowego wywiadu dla “Rzeczpospolitej”, w którym lider PiS krytykował Tuska za to, że miesza Ukrainę do partyjnej polityki. – Zaczyna instrumentalizować kwestię ukraińską w celach wyborczych, uznał, że jego interesy doraźne związane z interesem wyborczym są ważniejsze niż interes kraju – mówił o premierze Kaczyński.

(...) szef rządu zamiast szukać wyjść z problemów, które ma Ukraina, eskaluje i straszy. Straszy ludzi, którzy mogą mieć powody do niepokoju, ale mają też prawo ufać, że na czele rządu i państwa stoją ludzie, którzy są w stanie te obawy zniwelować albo przynajmniej zminimalizować. CZYTAJ WIĘCEJ


Gafa czy strategia?
– To nie była dobra zagrywka. Premier wyraźnie się zagalopował. Fakt, jak bardzo rozkrzyczała się po tej wypowiedzi opozycja pokazuje, że Tusk powiedział o jedno słowo za dużo. Nie dziwię się wcale tym, którzy ironizują, że jak nie da się dalej straszyć PiS-em, trzeba straszyć wojną – ocenia politolożka, dr Ewa Pietrzyk Zieniewicz. Jej zdaniem te słowa trudno określić inaczej niż gafę. – Premiera poniosła wena – ocenia nasza rozmówczyni.
Zupełnie innego zdania jest natomiast dr Olgierd Annusewicz: według niego nie ma mowy o żadnej wpadce. Słowa Tuska to w pełni świadomy chwyt retoryczny. I to bardzo mocny.
– To nawiązanie do najbardziej traumatycznej daty w naszej historii. Proszę też zauważyć, że Tusk nie bez przyczyny mówił o dzieciach, które są najcenniejszym dobrem narodu. To było bardzo mocne sformułowanie – ocenia politolog.
Dr Annusewicz zwraca też uwagę, że dziś trudno tak naprawdę powiedzieć, czy Tusk przesadził. – Problem polega na tym, że o realnym poziomie zagrożenia wiedzą tylko służby i sam premier – zauważa politolog. A tymczasem Tusk, zostawiając nas z komunikatem “Wybierzecie mądrze, a nie dojdzie do powtórki z 1939 roku”, mógł potencjalnie bardzo dobrze trafić w społeczne oczekiwania. – Dla wielu osób II wojna światowa to wciąż bardzo ważny punkt odniesienia – mówi politolog.
Dr Annusewicz przyznaje, że tak ostra retoryka to w ustach Tuska nowość. I być może rację ma Wojciech Olejniczak sugerując, że za przemówieniem premiera stoi nowy “nabytek” PO – były “spin doktor” PiS Michał Kamiński. – Tusk nie używał dotąd takich argumentów. A Kamiński nie wahał się kiedyś podpowiadać Kaczyńskiemu narracji o “teutońskim zagrożeniu”. Ostatnie przemówienie Tuska mogło wyjść spod jego ręki – ocenia politolog.
Co dalej?
Czy “zimnowojenna” strategia wyborcza Platformy okaże się na dłuższą metę skuteczna? A może premier przecenia zainteresowanie Polaków sprawami zagranicznymi? Jak na razie wraz z upływem czasu wzrostowy trend PO zaznacza się w sondażach coraz wyraźniej.
Czy się utrzyma? Wiele zależy nie tylko od rozwoju sytuacji na Ukrainie, ale i skuteczności, z jaką opozycja atakować będzie rząd w sprawach polityki wewnętrznej. I choć sejmowy protest matek niepełnosprawnych dzieci był świetną okazją do krytyki rządu, jak na razie wydaje się, że wydarzenie to najbardziej zaszkodziło nie Platformie, lecz Twojemu Ruchowi...