"Subtelnie, ale permanentnie", według najnowszego "Newsweeka", bojkotuje się najlepszą polską tenisistkę i gwiazdę światowego formatu Agnieszkę Radwańską w jej rodzinnym Krakowie. Niby za każdym razem, gdy odnosi ona sukces przypomina się skąd pochodzi, a i ona sam chętnie mówi o Krakowie, to ani tamtejszym władzom, ani jej samej nie zależy już podobno na tym, by wspólnie zrobić coś dla miasta.
A zrobić można by wiele. Dla większości kibiców, którzy oglądali finał turnieju WTA w Miami Polska, to wciąż swego rodzaju egzotyka, o której zbyt wiele nie wiedzą. To już jednak nie tylko ten kraj, gdzie robotnicy obalają rządy, a miejsce skąd pochodzi niezwykle utalentowana, interesująca zawodniczka. Idolka. Ilu z tych kibiców w wolnej chwili chciałoby zobaczyć miejsce w którym się wychowała? Z pewnością całkiem sporo. Mogą mieć jednak duży problem, by o powiązaniach Agnieszki Radwańskiej z Krakowem w ogóle się dowiedzieć. Reklama miasta zniknęła z jej koszulki najprawdopodobniej na dobre. Wkrótce spod Wawelu z resztą zniknąć może sama Isia. Jest bowiem miejsce, w którym czekają na nią z o wiele szerzej otwartymi ramionami, niż w królewskim Krakowie.
Krakowscy rozmówcy dziennikarzy "Newsweeka" twierdzą bowiem, że Radwańska w ogóle zbyt krakowska nie jest. Ponieważ jest krnąbrna wobec rodziny, kłóci się z ojcem, wraz z którym publicznie piorą rodzinne brudy. Bo w jej rodzinie każdy żyje obok siebie. Bo zapomniała o dziadku. No i także dlatego, że podobno najbardziej lubi w mieście bawić się w klubie "Diva". Do którego chodzą turyści, a nie krakusy. Dlatego nikt, oprócz dziennikarzy, nie czekał na nią na Balicach po triumfie na Florydzie.
Dodatkowe powody, by nie lubić Isi ma prezydent Krakowa Jacek Majchrowski i jego urzędnicy. Rodzina Radwańskich chciała zrobić z nimi interes. Wybudować kompleks profesjonalnych kortów. Kraków mógłby się dzięki temu stać tenisową stolicą Polski na samym starcie mani, która na tle tego sportu opęta Polaków po kolejnych sukcesach Agnieszki. Jednak z Radwańskimi interesy robi się bardzo trudno. Robert Radwański nigdy nie uchodził za przyjemnego faceta, podobnie dał się więc poznać i w krakowskim magistracie. Tamtejsi urzędnicy mówią "Newsweekowi", że Radwańscy są jak Smok Wawelski i ciągle zieją ogniem.
Wygląda wiec na to, że urzędzie uznano, iż skoro to oni chcieli wyłożyć 15 mln zł na inwestycję w promocję miasta i podniesienie jego sportowej rangi, to nich teraz nauczą się uginać pod wymogami, które stawia miasto. "Radwańskich niezależnie od tego, że Agnieszka jest gwiazdą, w Krakowie się bojkotuje. Subtelnie, ale permanentnie" - ocenia "Newsweek".
Wkrótce problemy miasta z irytującą gwiazdą i jej rodziną mogą się jednak skończyć. Agnieszka Radwańska rozważa podobno przeprowadzkę. Dosyć daleką, ale być może w jej życiu konieczną. By uciec od fochów krakowskiego otoczenia i wymagającego ojca wkrótce ma zamienić apartament na krakowskich Grzegórzkach na mieszkanie położone w centrum innego pięknego, historycznego miasta. Podobnie, jak na setki innych gwiazd sportu czeka na nią Monte Carlo. Być może za sąsiada będzie miała więc inną gwiazdę światowego sportu pochodzącą z Krakowa, czyli Roberta Kubicę, który poza ojczyzną mieszka od lat.