Jan Vincent-Rostowski zajmował się dotychczas polityką ogólnokrajową, aby dostać się do Brukseli będzie musiał przekonać wyborców z kujawsko-pomorskiego. Początki były trudne ("Bydgoszczu") i nic nie wskazuje na to, by dalej poszło łatwiej. – Dla mnie, nie tylko jako politologa, ale i mieszkańca regionu, on po prostu nie jest reprezentatywny – mówi prof. Janusz Golinowski, politolog z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy.
Jakie szanse na mandat ma Jacek Rostowski, spadochroniarz do okręgu kujawsko-pomorskiego?
To w dużej mierze zależy od notowań samej Platformy. Teraz one zwyżkują, ale do wyborów jest jeszcze zbyt dużo czasu, żeby oceniać, czy taki stan rzeczy się utrzyma. Ale wiem, że lokalna społeczność nie odebrała tej kandydatury zbyt dobrze, niektórzy mówią, że Bydgoszcz staje się miastem upadłych ministrów.
Żeby zdobyć mandat nie wystarczy być rozpoznawalnym w skali ogólnopolskiej, trzeba mieć jakieś związki z regionem. Takie ma na przykład kandydat PiS, prof. Andrzej Zybertowicz, który jest stąd, a do tego jest rozpoznawalny w skali ogólnopolskiej.
Na dwa, pod warunkiem, że będzie mocno zabiegała o poparcie wyborców. Na razie tego nie widać.
Kandydaci z dalszych miejsc na listach PO mogą przeskoczyć Rostowskiego?
To możliwe, bo nie zawsze „jedynka” zdobywa najwięcej głosów. Tym bardziej, że Rostowski jest postrzegany jako człowiek z zewnątrz. Ma też spory negatywny elektorat. Zmiany w OFE i ogromny dług publiczny będą na pewno chętnie wykorzystywane przez konkurentów do ataków na byłego ministra finansów.
Proszę pamiętać, że po odejściu z rządu był nadal chwalony przez premiera i polityków PO. Dlatego można sądzić, że wysłanie do Brukseli, gdzie wynagrodzenia są wysokie, to ukłon w stronę Rostowskiego. Ale ten ukłon nie jest pewny, bo trzeba przekonać wyborców.
A Rostowski zupełnie nie zna lokalnych realiów. Poza tym okręg wyborczy to nie tylko Toruń i Bydgoszcz, ale i wielu rolników.
Tak, dlatego ten lapsus jest bardzo znamienny, jest dla wyborców symbolem, że Rostowski nie wie nic o lokalnych problemach. Dla mnie, nie tylko jako politologa, ale i mieszkańca regionu, on po prostu nie jest reprezentatywny. Początek jego kampanii był po prostu falstartem.