
Biegli z krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych odczytali, że około pięć minut przed katastrofą smoleńską niezidentyfikowany męski głos zachęcał pilotów prezydenckiego samolotu: „siadajcie, siadaj”. „W lotnictwie ‚siadajcie’ często rozumiane jest jako ‚lądujcie. Poczekajmy na kolejny odczyt, który być może wyjaśni, czy ktoś namawiał załogę do lądowania’” – komentuje w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” dr Maciej Lasek.
REKLAMA
W raporcie komisji Laska nie ma tego fragmentu nagrania. Pojawił się on w ostatniej opinii Instytutu Ekspertyz Sądowych, który dokonał kolejnego odczytu rejestratora głosów z kokpitu tupolewa. Z informacji biegłych wynika, że na pięć minut przed katastrofą anonim powiedział: ”Generałowie”, a zaraz potem członkowie załogi powtórzyli „Witam” i „Dzień Dobry”. Jak pisze „GW”, to oznacza, że ktoś wszedł do kokpitu. Następnie niezidentyfikowany męski głos stwierdził: „Siadajcie, siadaj”, na co ktoś odpowiedział ” Tadek, proszę”.
Dr Lasek ostrożnie podchodzi do tych informacji. „Wojskowi prokuratorzy nie traktują wersji Instytutu jako ostatecznej, o czym świadczy to, że zamówili u biegłych kolejny odczyt rejestratora głosów z kokpitu” – mówi „Gazecie. Wyraźnie sugeruje jednak, że „siadajcie” oznaczało „lądujcie”.
„Ze względu na ogromne szumy na nagraniu trudno o jednoznaczną interpretację. Poczekamy na kolejny odczyt, który być może wyjaśni, czy ktoś namawiał załogę do lądowania, czy nie” – stwierdza.
Szef komisji, która badała przyczyny katastrofy smoleńskiej, odnosi się też do innej ekspertyzy krakowskiego instytutu. Stwierdzono w niej, że generał Błasik w chwili katastrofy nie był pod wpływem alkoholu. Według Laska to dopełnienie tego, co znalazło się w raporcie komisji.
"Według naszego raportu generał zabierał głos trzy razy: tuż przed katastrofą podaje wysokość: 250 i 100 m, o godz. 08.40 mówi jeszcze: 'Nic nie widać'. Napisaliśmy też, że obecność generała w kokpicie ograniczyła się do biernej obserwacji, bo generał nie ingerował w działania załogi, zostawił pilotowanie dowódcy. Nie ulega natomiast wątpliwości, że została naruszona zasada sterylnego kokpitu podczas podchodzenia do lądowania. W kokpicie nie powinno być nikogo oprócz załogi" – komentuje.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
