Wstrzymanie odbudowy tęczy na placu Zbawiciela, dziesiątki policjantów postawionych w stan gotowości i kilkudziesięciu zatrzymanych – to efekty protestu narodowców. – Uważamy, że policja w ogóle nie miała prawa nas atakować - powinna była nas chronić! – przekonuje w "Bez autoryzacji" Krzysztof Bosak, jeden z liderów protestu i kandydat Ruchu Narodowego w wyborach do PE.
Kiedy dwa miesiące temu rozmawiałem z Witoldem Tumanowiczem o planie Ruchu Narodowego na kampanię powiedział, że będzie się ona opierała na “entuzjazmie zwolenników i ciężkiej pracy wolontariuszy”. Rozumiem, że w sobotę na placu Zbawiciela mieliśmy pokaz tego “entuzjazmu i ciężkiej pracy”?
Jeżeli chce się wpisać przedwczorajsze wydarzenie w kalendarz kampanijny, to można tak na to spojrzeć. Ale dla nas ten protest ma charakter ideowy i protestowaliśmy przeciw tej instalacji na długo przed kampanią. Proszę więc nie sprowadzać naszego stanowiska do działań autopromocyjnych.
Jak przeczytałem na Facebooku Ruchu Narodowego kupiliście prawa do zdjęcia płonącej tęczy i wykorzystacie je w kampanii.
Kupiliśmy prawa do zdjęcia człowieka z polską flagą na tle płonącej tęczy, to różnica. To zdjęcie zapisało się w pamięci, zostało wybrane zdjęciem roku i będziemy z niego korzystać.
Więc jednak to ma związek z kampanią.
Demokratyczna polityka żywi się konfliktami społecznymi, a rolą różnych sił politycznych, które biorą udział w wyborczej rywalizacji, jest wyrażanie przeciwnych punktów widzenia, które pojawiają się w debacie. Nie rozumiem skąd zdziwienie.
Najbliższa manifestacja jest zaplanowana na wtorek, na godz. 18:00. Zapowiada się już na nią ok. tysiąca osób. Ta manifestacja jest zgłoszona, więc policja będzie musiała nas chronić, a nie atakować. A co dalej zobaczymy. Podobno 1 maja ma nastąpić oficjalne otwarcie tej instalacji, zostały więc dwa tygodnie, które będą na pewno obfitowały w emocje, które zdecydowała się nam zafundować Hanna Gronkiewicz-Waltz. Na siłę i za nasze pieniądze.
Tęcza to według Księgi Rodzaju symbol przymierza Boga ze wszystkimi istotami na Ziemi. Może więc zamiast palić ją i blokować jej odbudowę wystarczy zmienić jej postrzeganie - z symbolu ruchu LGBT, który pańskiemu środowisku się na podoba, na te, który jest zgodny z waszym światopoglądem?
To typowo postmodernistyczny sposób myślenia, że każdej rzeczy da się nadać dowolny sens. Tak nie jest. Jeżeli jakiś obiekt powstał w konkretnym kontekście społeczno-kulturalnym, gdzie środowiska lewicowo-liberalne biorą taki obiekt na sztandar, a kolorystyka jest od lat wykorzystywana jako symbol lobby LGBT, to próby tego typu reinterpretacji są karygodną naiwnością albo próbą odebrania nam prawa do krytyki. To mówienie, w zawoalowany sposób, że mamy się po prostu zamknąć.
Czytałem w waszych mediach społecznościowych relację ze słowami “szturm policji”, “pacyfikacja”. To trochę groteskowe w kontekście protestu, który przebiegał raczej spokojnie, bez brutalnej akcji policji. Mamy kampanię i chcieliście wyolbrzymić akcję policji?
Kto uważa, że rozbicie pokojowej demonstracji przez policję jest groteskowe?
Groteskowe były słowa, których użyliście do opisu tego słowa.
Zorganizowaliśmy pokojowe zgromadzenie…
...które powinno być zgłoszone.
Zgłoszone powinno być jeżeli odbywa się później niż trzy dni od momentu zaplanowania. W innym wypadku ustawa nie daje możliwości zgłoszenia i mamy tzw. zgromadzenie spontaniczne, które również korzysta z chronionej konstytucyjnie swobody zgromadzeń. Tak mówi orzecznictwo polskich sądów. I to przekazałem funkcjonariuszowi dowodzącemu działaniami policji.
Tymczasem policja zgromadziła czterokrotnie liczniejsze od nas siły by obezwładnić wszystkich protestujących. Tych, którzy byli na tyle lekkomyślni, żeby przyjąć mandaty, ukarała mandatami do 500 złotych. Później przewiozła wszystkich protestujących na komendę, odmawiając podania podstaw zatrzymania, a nawet spisania protokołu zatrzymania.
A polskie prawo nie przewiduje zatrzymania, jeśli nie popełniło się przestępstwa. W wypadku wykroczenia wystawia się mandat albo kieruje sprawę do sądu. Policjanci wyszli więc poza granice swoich uprawnień.
Rozumiem, że wasze zarzuty dotyczą braku podstaw do przeprowadzenia akcji policji i błędów proceduralnych, a nie brutalności działań policjantów, nadużycia siły?
I tego i tego. Cała ta akcja to było nadużycie siły. Wobec jednego z zatrzymanych policja użyła gazu. Innego musiała zabrać karetka. Uważamy, że policja w ogóle nie miała prawa nas atakować – powinna była nas chronić! Nie miała też prawa nas zatrzymać, tak długo póki nie tworzyliśmy dla nikogo zagrożenia i manifestowaliśmy pokojowo, a tak było do końca.
Tymczasem zostaliśmy zaatakowani, zatrzymani, a później wmawiano nam, że było to jedynie doprowadzenie i nie postawiono nam żadnych zarzutów. Czy to jest państwo prawa?
Rozumiem, że będziecie dochodzić waszych racji.
Oczywiście, tak jak zawsze to robimy, często wygrywając z policją. Tak było w przypadku policjanta kopiącego uczestnika Marszu Niepodległości w 2011 roku, który został już skazany. Tak też było w przypadku chłopaka, który został na 1,5 miesiąca zamknięty w areszcie tylko na podstawie kłamliwych zeznań policjanta po Marszu Niepodległości 2012, a obecnie został uniewinniony przez sąd.
Ostatni przypadek, to rzekomy podpalacz budki pod rosyjską ambasadą, w rzeczywistości 20-letni przypadkowy kozioł ofiarny, który po 2,5 miesiąca w areszcie został zwolniony, bo policja nie dysponowała przeciw niemu żadnymi dowodami.
Sądzi pan, że odbudowana tęcza znowu spłonie?
Nie jestem jasnowidzem. Jeżeli policja znowu postawi tyle patroli, ile stało tam po ostatnim spaleniu, to pewnie nie. Ale jeżeli stracą czujność, to pewnie tak. To stało się swego rodzaju konkursem, przypomnijmy choćby historie o odpalaniu papierosa od płonącej tęczy. Tak wygląda dynamika życia społecznego - jeżeli coś próbuje narzucić się na siłę, to rodzi się reakcja obronna.
Śmieje się pan. Rozumiem, że to, co dzieje się wokół tęczy pana bawi?
Bynajmniej nie uważam tej całej sytuacji za zabawną. Ona pokazuje poważny i realny konflikt ideowy. Z jednej strony tzw. wartości europejskich, lewicowo-liberalnych, narzucanych nam przez UE, a z drugiej patriotycznej i chrześcijańskiej większości społeczeństwa, która jest zachowawcza, nastawiona do tego wszystkiego sceptycznie, niechętnie lub wręcz agresywnie.
Ten konflikt mamy i to trzeba przyznać. Próby zlekceważenia go przez rządowe dekretowanie publicznej dominacji kulturowej lewicy nie są zbyt mądre. Ani obecna władza, ani media, które ją ideowo popierają, nie są zdolne definitywnie nam tego narzucić i spacyfikować naszej strony. Przeciwnie – ta bezczelność i arogancja stopniowo nas wzmacnia.