
Na stronie Platformy Obywatelskiej obywatele zgłaszają swoje pomysły nowych przepisów. Jeden z nich brzmi: zwiększyć liczbę godzin przedmiotu "Podstawy Przedsiębiorczości" i jego formę. Młodzi, zdaniem pomysłodawcy, nie potrafią dobrze zarządzać swoim kapitałem, nie mają pojęcia o mechanizmach działania rynku, a bankowość to dla nich zagadka. Czy faktycznie polskiej młodzieży potrzeba więcej gospodarki?
Obecnie w podstawie programowej przedmiot "Podstawy przedsiębiorczości" jest dość rozbudowany. W jego zakres wchodzą m.in. tematy takie jak potrzeby człowieka, ich źródła i zaspokajanie, istota gospodarowania czy rola kapitału. Ale są też tak ogólne zagadnienia jak "czym charakteryzuje się człowiek przedsiębiorczy" lub "wyjaśnić, dlaczego warto być przedsiębiorczym".
- Zakres zagadnień jest tak szeroki, że każdy nauczyciel może tam w zasadzie mówić o czym chce. Przy czym na wszystko nigdy nie starczy czasu, więc dużą część robi się po łebkach lub w ogóle - komentuje nauczyciel jednego z warszawskich liceów, pragnący zachować anonimowość. Jak zaznacza nasz rozmówca, część tematów z PP to rzeczy bardzo sensowne i przydatne, a część to "zbędne truizmy i ogólniki, z których nic nie wynika".
Krystyna Łybacka, zapytana o obywatelski pomysł zmian w PP, przywołała pewną anegdotkę. Syn jej znajomego, gdy miał wyrazić opinię na temat tego przedmiotu, stwierdził krótko: "Po co mi to?! Przecież gdyby nauczycielka coś wiedziała o przedsiębiorczości, to nie pracowałaby w szkole!" Taka reakcja - mówi Łybacka - to logiczny i zasadny argument.
Ze zdziwieniem czytam i oglądam kolejne protesty przeciw nowej podstawie programowej nauczania historii. CZYTAJ WIĘCEJ
Z takim podejściem nie zgadza się ekspert i członek zarządu Centrum im. Adama Smitha Ireneusz Jabłoński. - Wpychanie takich przedmiotów, kosztem innych, jest niewłaściwe. Przedsiębiorczość powinna być w szkołach policealnych, technikach czy na pierwszym roku studiów - ocenia Jabłoński.
- To, co proponuje Krystyna Łybacka jest bardzo fajne, ale jako zajęcia pozalekcyjne.
Nawet gdyby założyć, że młodzieży potrzeba więcej przedsiębiorczości, to i tak na przeszkodzie stoją kwestie techniczne. - Zwiększyć liczby godzin nie można, bo trzeba by to zrobić kosztem innego przedmiotu. Oczywiście, PP jest potrzebne i ważne, wspaniale by było móc nauczać o tych wszystkich niezbędnych sprawach związanych z gospodarką, ale to niemożliwe - mówi nam Grażyna Filipiak, dyrektorka LO im. Władysława IV w Warszawie.
Jeżeli dobrze rozumiem cel zmian w nauczaniu historii, to mają one owocować zwiększeniem kreatywności młodych pokoleń, czyli z grubsza tym samym, czym miały owocować poprzednie. CZYTAJ WIĘCEJ
To ostatnie, optymistyczne założenie co do nauczycieli, weryfikuje zagadnięty przez nas Kamil, który niedawno skończył liceum. - Nasz nauczyciel zajmował się innym przedmiotem. I sam na początku przyznał, że PP nie lubi, a bierze je, bo brakuje mu do etatu - opowiada 20-latek. - Od razu zapowiedział, że będzie przerabiał to, co jest w podręczniku, ale się na tym nie zna - podsumowuje nasz rozmówca.
O ile trudno kłócić się z argumentem o nauczycielu jako najważniejszym elemencie edukacji, to nie da się ukryć, że młodzi ludzie wchodzą w dorosłość z coraz mniejszą wiedzą i umiejętnościami. Bynajmniej nie z zakresu specjalistycznych pojęć ekonomicznych, ale najbardziej prozaicznych spraw życiowych. Co to jest podaż, popyt albo giełda to niemal czarna magia. Tak samo jak lokaty, dywidendy, wybór korzystnego kredytu czy to ile zarobimy brutto, a ile netto i jaka między tym jest różnica.


