O sieci klubów go-go Cocomo zrobiło się głośno, bo do mediów trafiły historie klientów, którzy po wypiciu drinka tracili świadomość, by następnie obudzić się z rachunkiem na kilkadziesiąt tysięcy złotych. Teraz okazuje się, że to nie jedyny podejrzany wątek działalności właściciela tych lokali. – Wykonywaliśmy prace w dziewięciu klubach Cocomo. Agencja Reklamowo Marketingowa EVENT zalega nam i trzem innym firmom około 250 tys. złotych. Złożyliśmy do sądu wniosek o jej upadłość. Wiemy, że właściciel utworzył już kolejną agencję, gdzie przenosi majątek – mówi w rozmowie z naTemat poszkodowany przedsiębiorca budowlany (nazwisko i nazwa firmy do wiadomości redakcji).
Moja firma jeden z tych klubów wykonała od A do Z. Problem w tym, że Agencja Reklamowo Marketingowa EVENT, która jest ich właścicielem, zalega nam oraz kilku innym firmom duże pieniądze za pracę. Dlatego 13 marca tego roku złożyliśmy wniosek do Sądu Rejonowego w Krakowie (Wydział VIII Gospodarczy ds.upadłościowo-naprawczych) o jej upadłość.
Jak wyglądała wasza współpraca?
To było tak, że podpisywaliśmy precyzyjną umowę, w ramach której pieniądze trafiały do nas w transzach. Oni z reguły nie płacili kolejnej transzy, brany był następny klub, a płatność się przeciągała. Kiedy zrobiliśmy ostatni lokal, kontakt nagle się urwał, a ludzie z agencji przestali odpowiadać na telefony i maile. Zdarzało się też, że wykonywaliśmy prace dodatkowe, które były ustalane z kierownikiem z ramienia agencji. Dzisiaj oni w ogóle kwestionują, że to robiliśmy. Mamy na to dowody w postaci korespondencji i faktur. Przedstawiliśmy je przed sądem.
O jakie kwoty tutaj chodzi?
Kwota straty czterech firm, którą wpisaliśmy do wniosku do sądu, to około 250 tys. złotych. To są nie tylko firmy budowlane. Mamy też wiedzę o innych przedsiębiorstwach, którym właściciele Cocomo zalegają z zapłatą. Jeśli chodzi wyłącznie o moją firmę, to w 60 proc. nie pokryli rachunku.
Na jakim etapie jest teraz ta sądowa sprawa?
Dostaliśmy od sądu informację, że musimy wpłacić kaucję na nadzorcę majątku. Agencja odpowiedziała na nasz wniosek pismem, które ma 60 stron. Jak mówią nasi prawnicy, to takie masło maślane. Co ciekawe, oni teraz utworzyli drugą agencję o tej samej nazwie, tylko z numerem 2, na którą przenieśli majątek. Jeśli będzie upadłość, ten ruch będzie bezskuteczny, bo majątku nie uda się przetransferować.
Poznał pan właściciela Cocomo? Jak wyglądały wasze kontakty?
Głównego właściciela na oczy nie widziałem, nigdy nie pokazywał się w klubach. Było tak, że jak miał przyjechać, to kończyliśmy wcześniej. Zazwyczaj pojawiał się na drugi dzień po otwarciu. Za kontakty z nami odpowiadał po prostu delegowany do tego kierownik. Umowa podpisywana była w siedzibie klubu, gdzie były osoby z zarządu, więc wszystko na początku okazywało się profesjonalnie.
Nigdy nie nabrał pan podejrzeń?
Nie, generalnie temat właściciela nie był poruszany. Uznaliśmy, że po prostu taką mają strukturę. Z tego, co wiem, on powtarzał, że się na sprawach tworzenia klubu nie zna, więc odpowiadali za to inni.
Jest pan zaskoczony tym, co się dziś wokół Cocomo dzieje? Mam na myśli oskarżenia, że klub naciąga klientów.
Nie jestem, bo sam znam ludzi, którzy w tych klubach bywali. Nie mówię tutaj o dużych sumach, ale było tak, że szli na piwo, a potem wychodzili i stwierdzali, że niewiele pamiętają. Według mnie coś na rzeczy być musi. I nasza historia z zaległymi płatnościami też potwierdza, że to nie jest wiarygodna firma.
------
Poznański oddział "Gazety Wyborczej" donosi, że dziś rano do kilku klubów Cocomo weszła policja. Wyprowadzono jedną z pracownic, a na miejscu pojawił się pies przeszkolony w szukaniu narkotyków.