– To niewiarygodne, że to się dzieje w ogóle w ogólnopolskim lokalu sieciowym – mówi nam 37-letni Adam, który po nocy spędzonej w jednym z klubów znanej sieci stracił nieświadomie ponad 6 tys. zł. – U nas zawsze ktoś musi kogoś innego w wała zrobić. Przecież ludzie z Zachodu uznają teraz, że w Polsce strach dziewczynie drinka postawić... – dodaje. I pomaga zrozumieć, w jaki sposób tak wielu mężczyzn straciło w tych klubach nawet oszczędności całego życia.
Z najnowszych ustaleń wynika, że rekordowy rachunek wystawiony w jednym z lokali ze striptizem opiewał nawet na 98 tys. zł. Klient, który tych wydatków zupełnie nie pamięta zgłosił się do prokuratury w Krakowie. Kilka podobnie zaskakujących rachunków lub weksli na gigantyczny dług przewinęło się też przez prokuraturę w Zakopanem. Kilkanaście kolejnych takich spraw mają śledczy z Poznania, a także Gdańska i większości największych miast, w których działa ta sieć.
Wszędzie tam nie brakowało mężczyzn, którzy przeżyli ten sam scenariusz. Poszli zabawić się w towarzystwie pięknych, nagich kobiet. Postawili jednej z nich drinka, gdy dosiadła się po erotycznym pokazie. Potem kolejne i kolejne. Niektórzy całe oszczędności wydali na butelkę szampana za kilka tysięcy złotych. Problem w tym, że tego, co działo się po pierwszym kieliszku zupełnie nie pamiętają.
Na własnej skórze przeżył to Adam. 37-letni gdynianin opowiada nam o tym, co zapamiętał z najdroższej nocy w jego życiu i o schemacie, który prawdopodobnie sprawia, że tancerki są w stanie wyciągnąć z męskiej kieszeni najciężej zarobione oszczędności.
Ile Ty zapłaciłeś?
Adam: Ponad 6 tys. zł. Ostatnie zamówienie, jakie pamiętam to były drinki za 70 zł. Pamiętam też, że było ledwo po północy, a obudziłem się w taksówce grubo po piątej.
Złożyłeś już doniesienie do prokuratury?
Nie i chyba nie chcę się już z tym bawić. Czytam na forach, ile to wszystko trwa i nerwów kosztuje. Prawnik mojej firmy też przekonuje mnie, że jedyne, co można zrobić to szum medialny, bo jeśli te sprawy przejdą przez prokuratury, to pewnie większość przycichnie w sądach.
To prawda. W zakopiańskiej prokuraturze tłumaczą, że "trudno oczekiwać, by obsługa klubu odradzała klientowi zamawianie drogich drinków"...
No właśnie... Tylko że mnie to jeszcze jakoś nie rozwaliło życia. Głupi byłem, że tam wszedłem, to zapłaciłem za tę głupotę. Przeraża mnie jednak, że nikt nie może nic zrobić w sytuacjach, gdy faceci płacili po kilkadziesiąt tysięcy i tracili tak całe oszczędności.
Pokrzywdzeni mężczyźni twierdzą, że w klubach podawane są tzw. "pigułki gwałtu", przez które stracili świadomość. Prokuratorzy zwracają jednak uwagę, że klienci wbijali swój PIN, a do tego z pewnością świadomość jest potrzebna. Jak Ty wydałeś tak sporą kwotę?
Ja myślę, że po ostatnim zamówionym drinku to oni już nawet nie tracili czasu i po prostu mi wyciągnęli resztę gotówki. Powinienem mieć wtedy przy sobie prawie dwa tysiące, które i tak chciałem tamtej nocy przetracić. Resztę dobiły zamówienia opłacane kartą. Zupełnie nie pamiętam, żebym po nią sięgał. Co więcej, nawet jak imprezuję to mam taki odruch, że zawsze wsadzam ją do portfela, a ten do prawej kieszeni w spodniach. W taksówce skapnąłem się, że mam ją w kieszeni polo i już wtedy zacząłem czuć, że coś jest nie tak.
Skoro chciałeś wydać dwa tysiące, to może po prostu upiłeś się i popłynąłeś z wydatkami. Może ten sam scenariusz powtórzyli też ci, którzy wydali znacznie więcej.
Ja bym tym prokuratorom, którzy kilka ostatnich doniesień badają radził sprawdzić monitoring lub jakoś inaczej poszperać za dowodami na to, że ktoś naprawdę pił tego szampana za kilka kawałków. Bo może i majacząc ktoś wklepał PIN, ale czy dostał, co miał niby zamawiać? To może być dowód na całe oszustwo!
Sprawa coraz bardziej bulwersuje media, ale nie jestem pewien, czy przeciętnego Kowalskiego, który pewnie mówi, że sami sobie jesteście winni, bo "na baby poszliście"...
Wszystko jest dla ludzi. Jeśli ktoś, chce poimprezować w tle tańczących nagich kobiet, to powinien mieć do tego prawo. Jeśli chce wydać na rozrywkę relatywnie dużo kasy, też sądzę, że powinien mieć do tego prawo. Prowadzę interesy z ludźmi z całego świata. W Azji najlepsze umowy podpisuje się na stole, na którym tańczy naga kobieta, a potem opija się tam sukces. Zupełnie bezpiecznie. Tymczasem u nas zawsze ktoś musi kogoś innego w wała zrobić. Przecież ludzie z Zachodu, jak to słyszą, albo i przeżyli sami, to uznają, że w Polsce strach dziewczynie drinka i gdzie indziej postawić.
A może te ceny i wszystkie wynikające z wysokich rachunków problemy to nauczka?
No ale przed czym? Jestem wolny, nikogo tam nie chciałem zdradzić, nikogo nie miałem zamiaru wykorzystać. Pytanie, co te typy robią tym biednym dziewczynom, które tam pracują. Ja nie sądzą, by one były tak perfidne same z siebie. Może je szantażują, albo coś. Czytałem już też, że one zresztą mają problemy z szefostwem, by dostać pieniądze.
Mówi się o tym co najmniej od roku. Szkoda, że nie czytałeś. Może omijałbyś wtedy tę markę...
To jest właśnie niewiarygodne, że to się dzieje w ogóle w ogólnopolskim lokalu sieciowym. Przecież ludziom się wydaje, że tam jest przyjemniej niż w jakimś klasycznym klubie go-go, a ci "pigułki gwałtu" dosypują. To ja się ciesze, że skończyło się na bólu w portfelu, a nie innym miejscu (śmiech).
Sądzisz, że to właśnie "pigułka gwałtu" jest powodem kłopotów tylu mężczyzn w tych klubach?
To chyba jedyne wytłumaczenie. Osiągają w ten sposób, co chcą, a GHB przestaje być możliwe do wykrycia przecież bardzo szybko. Nikt sobie nie pójdzie tego samemu zrobić, a zanim zleci to prokuratura mijają kolejne dni. Taka teoria tłumaczyłaby też, dlaczego faceci są w stanie wbić swój PIN do karty, ale nie pamiętają potem, że to zrobili. Przecież podobnie mają zgwałcone dziewczyny, które niby zachowywały się tak, jakby chciały, a potem nawet mogą być nieświadome, co zaszło jak gwałciciel nie był brutalny
Czujesz się w jakiś sposób "zgwałcony"?
Całe szczęście, że te mieli odwagę zrobić mi to tylko "przez portfel"...