Średnio 7 groszy kosztuje pozyskanie jednego fana na Facebooku. Miłośników naszej strony można kupić na Allegro, eBay i innych tego typu serwisach aukcyjnych. Porzućcie wszelką nadzieję wy, którzy w to wchodzicie - tani fan to szybki fan, a szybki fan nic nie daje.
- Do głowy by mi nie przyszło, żeby kupować fanów do fanpage’a mojej firmy na Facebooku. Owszem, chciałem, żeby strona była popularna, więc zorganizowałem konkurs - mówi naTemat przedsiębiorca z Warszawy.
500 fanów za 29,90 zł. „Wszystkie konta pochodzą z Polski.” „Wszystkie konta są aktywne.” „Nie musimy mieć dostępu do Twojego konta.” „Minimalnie 50 fanów dziennie.” „Możemy dodawać kliknięcia gdzie tylko chcesz.” - To tylko kilka zdań zachwalających kupno fanów za pośrednictwem jednego z polskich serwisów aukcyjnych. - Poważne agencje nie zajmują się kupowaniem fanów na Facebooku. W przypadku profesjonalnej kampanii pozyskanie jednego fana kosztuje ok. 1,50 - 3 zł, na Allegro jednego fana można kupić za kilkadziesiąt groszy - mówi Jacek Mossakowski, Community Manager w agencji faceADDICTED.
Jak to działa?
Istnieje kilka sposobów na pozyskanie fanów. Pierwszy z nich to kupno miłośników naszej marki zanim jeszcze stworzymy sam fanpage. Niemożliwe? Nic bardziej mylnego. Jak powiedziała naTemat specjalistka ds. marketingu internetowego, wystarczy, że sprzedający fanów stworzy popularną stronę. - Na przykład „lubię blondynki”, potem zmieni nazwę na proponowaną przez nas i mamy działającą stronę z rzeszą fanów - tłumaczy. Nieetyczne? Zdaniem specjalistów żaden z tych sposobów nie jest etyczny i przeczy idei Facebooka. - Zmiana nazwy fanpage'a to skomplikowana sprawa, często po prostu osoby, które mają popularne fanpage'e używały skryptu który "kradł kliki" i przekierowywał je automatycznie do strony klienta, który chciał kupić sobie fanów. Innym sposobem jest sprzedawanie gotowych fanpage’y z generycznymi nazwami i potem brandowanie ich. Jeszcze inny sposób to reklamowanie strony klienta na swoim bardzo popularnym fanpage'u - dodaje Mossakowski. Facebook stara się wyłapywać takie przypadki, ale - jak to bywa z hakerami - nie zawsze się udaje. Istnieje więc prawdopodobieństwo, że gdy klikamy "lubię to" na stronie, która nas interesuje, równocześnie zostajemy "sprzedanymi" fanami zupełnie innej strony.
Istnieją też tzw. naganiacze. Ich system, zdaniem autora bloga naFejsie.pl polega na promowaniu określonych stron. "Jednego dnia kilkanaście osób na swoich profilach dodało link do fanpage’a X, w prosty sposób zachęcając znajomych do odwiedzenia/polubienia fanpage’a X (np. „sprawdźcie tę stronę, jest super." Część naganiaczy wykorzystuje własnych znajomych, część buduje sobie bazy z ludzi zupełnie obcych. Im więcej znajomych, tym większa szansa, że część z nich polubi polecane przez nas strony.
Co to daje?
Zdaniem autora bloga WEBARKA kupowanie fanów ma swoje plusy. „Osoby, które zobowiążą się załatwić nam określoną liczbę fanów, nie korzystają z fałszywych kont, tylko namawiają prawdziwych użytkowników do polubienia naszej strony. Dzięki temu istnieje duża szansa, że taki przekupiony fan prędzej czy później naprawdę zainteresuje się tym, co publikujemy na naszej stronie. Warto też wspomnieć o tym, że jeżeli znajomi osoby lubiącej naszą stronę zobaczą, przy których witrynach kliknęła ona w „Lubię to”, to sami mogą postąpić podobnie.”
Z taką opinią nie zgadza się Mossakowski. - Facebook to przede wszystkim interakcja i opowiadanie ciekawej historii o brandzie, ewentualnie zniżki. Przede wszystkim to powinno przyciągać fanów. Najważniejsze, aby to dana osoba sama zdecydowała, że chce być w kontakcie z daną marką. Jeśli nagle odkrywa, że jest fanem marki, której być nie chciała w wyniku tego, że jej klik został np. przechwycony, to traktuje komunikaty, które widzi jak spam na mailu - dodaje.
Moda na kupowanie fanów przybyła do Polski ze Stanów Zjednoczonych, sposób jest dość popularny, ale raczej wśród mniejszych firm. Handel fanami jest absolutnie nielegalny z punktu widzenia Facebooka, który - jeżeli dowie się o czymś takim - może zablokować możliwość publikowania postów, albo wręcz zamknąć fanpage. Ktokolwiek chce poważnie działać na Facebooku nie bawi się w takie rzeczy.
Kup pan fana
- Słyszałem o przypadku kupowania fanów przez renomowaną firmę. Widać było na pierwszy rzut oka, że te osoby zostały "kupione". Taka strategia do niczego nie prowadzi, tacy fani to często martwe dusze, ludzie zza granicy, albo w ogóle nie zainteresowani daną marką. Kupowanie fanów do droga do nikąd, wyrzucanie pieniędzy w błoto. Nikt, kto chce nam sprzedać fanów nie może zagwarantować, że będą to osoby z twojej grupy docelowej, będą miały aktywne konta, a przede wszystki, że będą zainteresowane ofertą. Cały pomysł kupowania fanów przeczy idei Facebooka, który stawia na dowolność obserwowania komunikacji danej marki i wymaga od marketerów, by przede wszystkim opowiadali ciekawą historię i nią przyciągali obserwujących, a nie spamowali komunikatami niezainteresowanych. Dlatego, jeśli Facebook wykryje działania niezgodne z jego zasadami, może skasować cały fanpage, a dowiedzieć się może chociażby od życzliwej konkurencji - mówi Mossakowski.
Jak informował serwis Interaktywnie.com w ostatnich dwóch miesiącach zeszłego roku sprzedano w sumie ponad 1,3 miliona fanów za cenę niecałych 80 tysięcy złotych. - W danym okresie na Allegro pojawiło się blisko 1000 aukcji ze słowem „Facebook”. Niestety nie ma jeszcze kategorii „Facebook” i podkategorii „sprzedam fanów”. Dlatego musieliśmy przejrzeć wyniki ręcznie. Jak się okazało ekostyem handlowy FB to nie tylko lajki czy farmy fanów, ale na przykład reklama, kupony na reklamę, futerały z logo FB, papier toaletowy z nadrukowaną tablicą czy rozmaite skrypty - komentuje w Interaktywnie.com Konrad Latkowski z Manubia.pl. Zdaniem ekspertów kupowanie fanów może dać efekt, ale jedynie na krótką metę. - Można pochwalić się szefostwu szybko zdobytą znaczną liczbą fanów, ale nie będą oni zbyt aktywni. Z doświadczenia swojego i znajomych zawsze okazywało się, że takie pakiety fanów to w większości „martwe dusze” lub osoby przypadkowo „złapane” na naszą stronę - mówi Interaktywnie.com Łukasz Dębski, strategy manager z agencji Socializer.
Kupieni fani to niewierni fani. Eksperci są zgodni, że po czasie będziemy mieli setki nieaktywnych „lubiących”, albo nagle liczba fanów mocno spadnie. Profesjonalna kampania jest oczywiście dużo droższa, ale jest też skuteczniejsza, jest skierowana do konkretnych ludzi, którzy w naturalny sposób są zainteresowani daną marką. Dzięki kampanii liczba fanów może i będzie rosnąć wolniej, ale będzie to ta grupa docelowa, na jakiej zależy twórcom strony.