Trzeci odcinek najnowszego sezonu "Gry o Tron" wzbudził ogromne kontrowersje: nie chodzi tylko o to, że pokazana w nim scena gwałtu nie miała miejsca w książkowym pierwowzorze i, zdaniem wielu, nie była w ogóle potrzebna. Komentatorów oburzyły słowa twórców, którzy bagatelizują przemoc seksualną.
Ten artykuł zawiera spoilery – jeśli nie chcecie poznać szczegółów fabuły czwartego sezonu “Gry o Tron”, nie czytajcie dalej.
Nawet ci, którzy nie widzieli ani jednego odcinka produkowanego przez HBO serialu “Gra o Tron”, musieli chyba słyszeć o tym, że produkcja ta wprost ocieka przemocą, seksem i co i rusz wzbudza spore kontrowersje.
Jak przypomina dziennikarka magazynu “Wired”, fani serialu mieli okazję zobaczyć w nim ludzi palonych żywcem, kastrowanych mężczyzn, prostytutki zmuszane do wzajemnych tortur, a także mordowane ciężarne kobiety. “ ‘Gra o tron’ złamała wszystkie zasady, które obowiązywały dotychczas w telewizji” – pisały media po emisji odcinka, w którym zobaczyć mogliśmy słynne “Krwawe gody”.
Ale najnowsza odsłona serialu wywołała w amerykańskich mediach i na forach oburzenie, którego mało kto się spodziewał: chodzi nie tylko o to, co zobaczyliśmy na ekranie, ale także o wypowiedzi twórców “Gry o Tron”. Co tak bardzo wzburzyło fanów i krytyków filmowych?
Gwałt czy nie-gwałt?
W czwartym odcinku serialu “Gry o tron” jeden z jego głównych bohaterów Jaime Lannister dopuszcza się gwałtu na swojej siostrze (i wieloletniej kochance) Cersei. Wbrew jej protestom Jaime zdziera z niej ubranie, przewraca na ziemię i zmusza do stosunku tuż obok katafalku, na którym spoczywa ciało ich syna.
Dla osoby, która nie jest przyzwyczajona do specyfiki serialu, już tych kilka faktów musi być czymś bulwersującym. Ale zagorzali fani zwracają uwagę na coś innego: w książkowym pierwowzorze tego gwałtu nie było. I w gruncie rzeczy trudno wytłumaczyć, po co scenarzyści D. B. Weiss i David Benioff zdecydowali się na to fabularne rozwiązanie w wersji telewizyjnej.
Oliwy do ognia dolał jeszcze Alex Graves – reżyser najnowszego odcinka, który w rozmowie z portalem Hitfix.com skomentował tę scenę jako jedną z “ulubionych, przy których pracował” oraz wyraził wątpliwość, czy tak naprawdę przedstawia ona gwałt.
W podobnym duchu wypowiadał się dla Daily Beast Nikolaj Coster-Waldau, aktor grający Jamiego: twierdził, że w tej scenie bohaterka trochę się co prawda opiera, ale momentami godzi na to, co się dzieje. Na pytanie, czy to był gwałt, odpowiedział zaś: “i tak i nie”.
“Jaime polecial dooobrze…”?
– Czym innym jest pokazywać okrutne czyny w fabularnej fikcji, a czym innym pokazywać je i zaprzeczać, że są okrucieństwem, szczególnie, jeśli w prawdziwym życiu niepokojąco często bagatelizuje się je i pozbawia znaczenia dokładnie w taki sposób – pisze z oburzeniem Laura Hudson w “Wired” o tym, jak lekko Coster-Waldau i Graves mówią o gwałcie.
Jej zdaniem słowa o tym, że zmuszona siłą do seksu kobieta poddając się ostatecznie wobec napastnika “wyraża zgodę” i sugerowanie, że zaczyna odczuwać podniecenie, to skandal. I jej głos nie jest odosobniony.
Oburzenie widoczne w amerykańskich mediach nie udzieliło się (jak na razie?) polskim internautom. W pierwszych komentarzach czy recenzjach odcinka ze świecą szukać odniesień do bulwersującej sceny. Kilka osób się obruszyło, ale dominują opinie obojętne. Tak, jakby sceny nikt nie zauważył.
Ale są też tacy, którzy piszą, że “Jaime polecial dooobrze…”. Czy aby na pewno dobrze?
Osoby zajmujące się badaniem tematyki gwałtu od lat przekonują, że w naszym społeczeństwie powszechnie relatywizuje się winę gwałcicieli, twierdząc, że “kobieta tak naprawdę sama tego chciała”, że “mówiła ‘nie’, ale myślała ‘tak”, a także, że w przypadku małżeństw/długoletnich związków nie można mówić o gwałcie.
I choć oczywiście trzeba pamiętać, że mówimy o fikcyjnym, serialowym gwałcie, a nie realnym zdarzeniu, to bagatalizujące problem opinie jego twórców czy internautów nie są już wcale “fikcyjne”: te oceny i tłumaczenia są aż zbyt często obecne także w naszej, polskiej rzeczywistości.
Jeśli ktoś ma jakiekolwiek wątpliwości, niech rzuci okiem na tekst Anny Dryjańskiej w naszym portalu. Warto przypomnieć jego jedno zdanie, które wyraża banalną, ale dość często zapominaną prawdę: “Seks, na który kobieta nie wyraża zgody – to gwałt”.
Scena z Jaimem gwałcącym Cersei... ŻENADA. Weiss i Benioff chyba już niżej upaść nie mogli. Scenę z książki, w której zarówno Jaime jak i Cersei dobrowolnie wyrazili zgodę na obcowanie płciowe, zamienić w scenę gwałtu. (...) Mam dość tego mizoginistycznego syfu, który wciskają nam i Weiss i Benioff od 4 sezonów. (...) jeśli kobieta mówi nie to znaczy NIE. CZYTAJ WIĘCEJ
Alex Graves
Cóż, pod koniec [stosunek seksualny – przyp. red.] odbywa się za obupólną zgodą, bo tych dwoje wszystko ostatecznie zaczyna podniecać – zwłaszcza zaś zmagania o władzę (...) CZYTAJ WIĘCEJ
"TIME"
Musimy sobie uświadomić, że ten incydent to nie jest jakaś “strefa pośrednia”. Jeśli kobieta lub mężczyzna nie wyraża zgody na akt seksualny, a druga osoba zmusza ją do jego kontynuacji, to mówimy o gwałcie. Taka sytuacja nie może być naraz gwałtem i “nie-gwałtem”. Nie ma tu miejsca na “i tak i nie”. CZYTAJ WIĘCEJ
Adrian
Odcinek kiepski, nudny. Czwarty sezon miał być być bardziej "konkretny" a mamy telenowele z grubym Samem a z daenerys raptem 7 minut. To są żarty.
Feminoteka
Stereotypowy pogląd głosi, że jeśli kobieta raz powiedziała „tak”, nie ma już prawa powiedzieć „nie”, a zatem jest „zobowiązana” do seksu z mężczyzną, który jest/był jej partnerem. Dotyka to bardzo trudnego problemu, jakim jest gwałt w małżeństwie – przestrzeni praktycznie absolutnej bezkarności gwałcicieli. CZYTAJ WIĘCEJ