Tomasz Siemoniak #TYLKONATEMAT o Zgromadzeniu Parlamentarnym NATO: Przyjadą politycy wiedzący, co dzieje się w Polsce

Jakub Noch
"Czy grozi nam wojna?" to jedno z tych pytań, które bardzo często zadają nam zwykli Polacy. Na spotkaniach z wyborcami słyszę je naprawdę często. To pytanie, które w Polakach rodzi się w kontekście tego, co dzieje się na Półwyspie Koreańskim, w Iranie, a także w kontekście Ukrainy. Proszę posłuchać, o czym mówią amerykańcy i brytyjscy generałowie – szczególnie ci świeżo emerytowani. Alarmują oni, że w globalnej polityce nastąpił bardzo duży zwrot – mówi #TYLKONATEMAT były szef MON Tomasz Siemoniak w przeddzień Zgromadzenia Parlamentarnego NATO w Warszawie.
W rozmowie z naTemat.pl był szef MON Tomasz Siemoniak mówi, jak będzie tłumaczył kolegom z NATO sejmowy protest niepełnosprawnych i alarmuje, jak ważna jest dyskusja nad pytaniem, czy grozi nam wojna. Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta
Przygotował pan już tłumaczenie, którym będzie odpowiadał gościom Zgromadzenia Parlamentarnego NATO, gdy zaczną dopytywać, o co chodzi z protestem na sejmowym korytarzu?

Nie sądzę, by przybywający do Polski sojusznicy mieli w ogóle problem ze zrozumieniem tego, co się dzieje. Zgromadzenie Parlamentarne NATO to nie jest spotkanie przypadkowych ludzi. Do naszego kraju przyjeżdżają doświadczeni i świetnie zorientowani politycy, którzy dobrze wiedzą, co się dzieje w Polsce od dwóch lat.
Sądzi pan, że PiS w jakikolwiek sposób zechce rozwiązać ten problem tuż przed przyjazdem gości z Sojuszu Północnoatlantyckiego?


Ja w ogóle nie rozumiem strategii, którą w tej sprawie przyjęto. Nie rozumiem, dlaczego wobec protestujących stosuje się jakieś sztuczki i się ich obraża. Tak, jak robili to Bernadetta Krynicka, Jacek Żalek, Stanisław Pięta i marszałek Stanisław Karczewski. Czemu służy to, że do protestujących nie wpuszcza się bohaterki Powstania Warszawskiego Wandy Traczyk-Stawskiej czy Janiny Ochojskiej?! To zdumiewające i niezrozumiałe. Mam wrażenie, że tak naprawdę żadnej strategii w tym nie ma i obserwujemy jedynie sumę błędów, braku empatii i zwykłej bezradności PiS...

Czy protest niepełnosprawnych nie jest rządzącym trochę na rękę w kontekście Zgromadzenia Parlamentarnego NATO? Może liczą, że kuluarach to będzie tematem numer jednej. Zamiast pytań o Antoniego Macierewicza, Caracale, odpływ cenionych dowódców itp.

Niech w PiS nikt sobie nie myśli, że to działa na ich korzyść. Nie ma na to żadnych szans. Tak nie odwrócą uwagi od tych wszystkich skandalicznych spraw.

Na wspominane przeze mnie pytanie o Antoniego Macierewicza w obozie „dobrej zmiany” odpowiada się stwierdzeniem, iż to temat zamknięty, bo nastąpiła era Mariusza Błaszczaka. Jak ocenia pan jego pierwsze pół roku w roli szefa MON?

Jego właściwie nie ma! Po ustąpieniu szalonego Macierewicza było wielkie uczucie ulgi w wojsku, ale z każdym kolejnym miesiącem Błaszczak zaczyna się jawić jako człowiek, który MON się kompletnie nie interesuje. Nie podejmuje żadnych ważnych decyzji. Nie pojawia się w jednostkach wojskowych. I właściwie nie ma istotniejszych spotkań z sojusznikami na świecie. Można odnieść wrażenie, że ostatnio spędza czas głównie między Nowogrodzką a szpitalem na Szaserów w Warszawie.
Czy Mariusz Błaszczak jest lepszym ministrem obrony narodowej niż Antoni Macierewicz?Fot. Sławomir Kamiński/Agencja Gazeta
Już za Mariusza Błaszczaka cofnięto program dotyczący zakupu nowych śmigłowców. Właściwie nic nie wiadomo o zmianie systemu kierowania i dowodzenia. Macierewicz podejmował jednego dnia dziesiątki sprzecznych ze sobą decyzji, a teraz jego następca nie podejmuje żadnych decyzji. Przez pierwsze tygodnie można było mieć nadzieję, że nowy minister rozgląda się i buduje własne zdanie, ale teraz widać po prostu jego bierność. Po katastrofie Macierewicza tym resortem powinien zająć się ktoś z stanowczy i decyzyjny. Tymczasem mamy ministra, który zasłynął głównie tematem budowy gadających ławek...

W Tarnowie zorganizowaliście Klub Obywatelski pt. "Czy grozi nam wojna?". To pytanie nie jest przypadkiem nieco przesadzone?

Ależ skąd! To jest jedno z tych pytań, które bardzo często zadają nam zwykli Polacy. Na spotkaniach z wyborcami słyszę je naprawdę często. To pytanie, które w Polakach rodzi się w kontekście tego, co dzieje się na Półwyspie Koreańskim, w Iranie, a także w kontekście Ukrainy.

Dla przeciętnego Polaka Korea i Iran są niewyobrażalnie daleko, natomiast o wojnie na Ukrainie wszyscy już zapomnieli. Mamy za to więcej wojsk USA na wschodniej flance NATO i kupujemy Patrioty...

Proszę posłuchać, o czym mówią amerykańcy i brytyjscy generałowie – szczególnie ci świeżo emerytowani. Alarmują oni, że w globalnej polityce nastąpił bardzo duży zwrot. Wprost mówią o tym, iż wojna znowu jest realną opcją. A to dlatego, że Rosja z partnera NATO stała się jego przeciwnikiem. Praktycznie przestała już działać Rada NATO-Rosja.
Tomasz Siemoniak i sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg podczas manewrów w Świętoszowie w 2015 roku. Już wówczas wzmacnianie wschodniej flanki NATO następowało w odpowiedzi na działania Rosji.Fot. Anna Krasko / Agencja Gazeta
Z perspektywy żołnierzy, funkcjonariuszy służb specjalnych i polityków odpowiedzialnych za bezpieczeństwo pytania o wybuch wojny są naprawdę codziennością. Niestety, skończyły się spokojne czasy po zimnej wojnie. Nasz wielki sąsiad, który od co najmniej 300 lat nieustannie chce wpływać na kształt tej części Europy, znowu uznał, że wojna to dobre narządzie do uprawiania polityki. Na Kremlu sądzą, że politykę uprawia się siłą. Odpowiedzialność za bezpieczeństwo Polaków wymaga, by mówić o tym otwarcie.