"Nie ma kogo wystawić na prezydenta". Ten chaos w Tarnowie pokazuje bardzo krótką ławkę PiS

Katarzyna Zuchowicz
Kandydat PiS na prezydenta Tarnowa wystawił swoją partię. Tak można było odebrać doniesienia o tym, że pisowski "pewniak" w ostatniej chwili wycofał się z wyścigu, w dodatku o swojej decyzji poinformował władze partii mailem. Zrobiło się medialne zamieszanie, krzyczano o falstarcie PiS. Ale sytuacja szybko odwróciła się o 180 stopni. Okazuje się, że Janusz Gładysz, biznesmen branży motoryzacyjnej, jednak będzie walczył o fotel prezydenta Tarnowa. Co się stało? – A może to ruch z jego strony? Na zasadzie: przyjdźcie do mnie jak do Canossy, bo nie znajdziecie nikogo innego? – słyszymy.
Janusz Gładysz związał się z PiS, ale w ostatniej chwili wycofał się z walki o fotel prezydenta Tarnowa. Fot. Screen/Facebook/Janusz Gładysz
Janusz Gładysz miał być pewnym kandydatem, pisano o nim, że jest czarnym koniem PiS i tylko on może zagrozić obecnemu prezydentowi Tarnowa z PO. W przekazach medialnych jawił się niemal jak koło ratunkowe dla tarnowskiego PiS.




"A może to ruch z jego strony?"
Fala plotek i spekulacji, dlaczego kandydat PiS na prezydenta tak się zachował, doprowadziła do nieoficjalnych wniosków, że Janusz Gładysz zaprotestował w ten sposób przeciwko narzuceniu mu przez władze polityki kadrowej po ewentualnej wygranej w wyborach. Choć jednocześnie plotkowano, że małopolskim strukturom jego kandydatura nie przypadła do gustu.
Portal Samorządowy

"Od połowy 2017 roku wielokrotnie prosił o spotkanie z szefem partyjnych struktur Włodzimierzem Bernackim. Bez skutku, bowiem parlamentarzysta miał ważniejsze sprawy na głowie". Czytaj więcej

– A może to jest ruch z jego strony? Na zasadzie: przyjdźcie do mnie jak do Canossy, bo nie znajdziecie nikogo innego. I wtedy będziemy inaczej rozmawiać – zastanawiał się w rozmowie z naTemat Ireneusz Kutrzuba, zastępca redaktora naczelnego TEMI - Galicyjskiego Tygodnika Informacyjnego.



"Nie mają kompletnie żadnego pomysłu"
Tu można się zdziwić, jeśli spojrzymy na listę radnych PiS, lub członków klubu tego ugrupowania. Choć mieszkańcy zastrzegają, że ich miasto nie jest pisowskie (choć cały region tak), to lista liczy kilkanaście nazwisk, z regionu tarnowskiego pochodzi również 11 parlamentarzystów, z czego większość stanowią reprezentanci Prawa i Sprawiedliwości.

Ale jak mówi nam dziennikarz, osoby o bardziej znanych nazwiskach, których udział w wyborach miałby sens, pracują już w spółkach Skarbu Państwa. Na ministerialną posadę w Warszawie odszedł również były szef Rady Miasta Kazimierz Koprowski, kiedyś naturalny faworyt PiS w lokalnych wyborach. Nazwiska radnych, które wymieniano w ostatnim czasie, szans z Ciepielą – jak słyszymy – wielkich nie mają.

– Czyli trochę zemściła się ta sytuacja na tarnowskim PiS?

Najwyraźniej dlatego tak duże nadzieje wiązano z Januszem Gładyszem. To przedsiębiorca znany z biznesu samochodowego, który z PiS związał się pod koniec 2017 roku. Był kiedyś rajdowcem, w wyścigach, z sukcesami biorą udział jego synowie, a nawet – czym sam chwali się na FB – wnuki. "Tarnowscy Kubicowie" – takie określenie pojawia się wręcz pod ich adresem.

"Jego motoryzacyjne marzenia były dość wczesne, sięgają okresu lat 60. i 70. Jako kierowca Automobilklubu Tarnowskiego zwrócił swoimi umiejętnościami uwagę dyrekcji dębickiego Stomilu, szybko został kierowcą fabrycznym Dębicy. Startował w rajdach samochodowych m.in. na rewelacyjnym wtedy – w warunkach PRL – fiacie 125p w wersji Monte Carlo" – opisywał TEMI. Potem wyjechał do USA, gdy wrócił, w 1995 roku założył salon Volkswagena, potem w firmie zorganizowała się grupa wyścigowa Gładysz Racing Team i wyścigi Volkswagen Castrol Cup.
TEMI Galicyjski Tygodnik Informacyjny

"Wyjazd na zarobek za granicę mógł to ułatwić, lecz Janusz Gładysz miał zamkniętą na Zachód drogę na wiele lat – z powodu biografii swego ojca. Ojciec, Antoni, którego imię nosi dziś jedna z tarnowskich ulic, podczas wojny członek Związku Walki Zbrojnej, więzień obozu Gross-Rosen, to późniejszy dziennikarz i wydawca, wytrwały działacz opozycji antykomunistycznej".

– Nigdy nie bawił się w politykę i nagle wyszło, że jest związany z PiS. Pochodzi z rodziny z tradycjami patriotycznymi, ale ten alians zupełnie do niego nie pasował. Nagle wyskoczył jak królik z kapelusza – mówi Ireneusz Kutrzuba. Przyznaje, że było duże zdziwienie z powodu tej kandydatury.

– Wszyscy żartowali, że tzw. mapa kadrowa PiS jest praktycznie zerowa. Mówiono, że się nie nadaje, nie ma bladego pojęcia o samorządzie. Jego kandydatura w wielu środowiskach wzbudziła śmiech. Nie przypuszczam, by był liczącym się kandydatem i miał szansę w zestawieniu z Ciepielą. Chyba, że tarnowianie głosowaliby na partię, a nie konkretną osobę – ocenia.

Nic, tylko czekać do wyborów. Bo w komentarzach można jednocześnie przeczytać, że to tarnowska PO ma teraz problem...