Brudziński ostrzegł "delfiny" w PiS. Kto tak naprawdę chce wykorzystać nieobecność Kaczyńskiego?

Daria Różańska
Joachim Brudziński swoją krótką wypowiedzią o delfinach w PiS sporo zamieszał. I ujawnił, że w partii trwają przepychanki o fotel prezesa, który – według licznych spekulacji – może udać się na polityczną emeryturę. – Kaczyński musiał zidentyfikować ruchy wewnątrz PiS, czy obozu władzy, które mogłyby świadczyć o tym, że pewne osoby rozpoczęły walkę o schedę po prezesie PiS. W ten sposób próbuje tę walkę zniszczyć w zarodku. I to jest powód, dla którego Brudziński to powiedział – analizuje politolog Marek Migalski. Karuzela z nazwiskami zastępców prezesa już ruszyła, a wśród nich typowani są nie tylko Joachim Brudziński, Zbigniew Ziobro, Mariusz Błaszczak, ale i Ryszard Czarnecki.
Joachim Brudziński i Mariusz Błaszczak - obaj od lat są typowani na zastępców prezesa PiS, Jarosława Kaczyńskiego. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Kolano i absencja prezesa
I politycy, i internauci spekulują, czy aby na pewno to problemy z kolanem są powodem politycznej absencji prezesa PiS. Od dłuższego czasu stawiają pytania, co by się stało, gdyby nagle okazało się, że Jarosław Kaczyński wybiera się na polityczną emeryturę. Kto zająłby jego miejsce w PiS, kto byłby w stanie go zastąpić. I tu padają różne nazwiska: Joachim Brudziński, Zbigniew Ziobro,Mateusz Morawiecki, Mariusz Błaszczak. Do tej listy niektórzy dopisują też: Beatę Szydło i Andrzeja Dudę.

W ostatnich tygodniach mówi się o tym coraz częściej, a to dlatego, że od początku maja prezes Kaczyński przebywa w szpitalu. Posłowie PiS uspokajają, że to nic poważnego – a tylko problemy z kolanem, które nasiliły się po wejściu na Koziarz. W środę po raz pierwszy w historii partii Komitet Polityczny PiS poprowadził za prezesa Joachim Brudziński.


Tego samego dnia wczesnym rankiem szef MSWiA zjawił się w TVN24, gdzie przekonywał, że Jarosław Kaczyński na polityczną emeryturę się nie wybiera, a wybitni ortopedzi "pracują nad jego kolanem". I powiedział coś, co wielu odczytuje jednoznacznie: – Ci wszyscy, łącznie z tymi wszystkimi delfinami, czy tymi, którym być może roi się w głowie coś na kształt zamiany pana premiera Kaczyńskiego albo zastąpienia go na stanowisku szefa partii, muszą jeszcze uzbroić się w długą, i to bardzo długą cierpliwość – zaznaczył Brudziński w "Jeden na jeden".

– Pierwszy po Bogu w PiS – Joachim Brudziński – poczuł się zobowiązany do tego, żeby wysłać taki komunikat. Na to uzyskał nie tyle zgodę, co polecenie prezesa Kaczyńskiego. To zaś stawiałoby pytanie, dlaczego prezes Kaczyński zdecydował się na wysłanie takiego komunikatu? – zastanawia się Marek Migalski. Odpowiedzi są dwie. – Mówiąc krótko prezes Kaczyński dostrzegł, że pod jego nieobecność zintensyfikowała się wojna o schedę po nim i postanowił ją wygasić zaraz na początku. Prezes wie, że ona zagraża spójności obozu i należy ją jak najszybciej uciąć – rozwija Migalski.
Marek Migalski
politolog

Drugim ważnym komunikatem jest to, że ze zdrowiem prezesa PiS musi być poważniej niż wszyscy myślimy. A to dlatego, że gdyby było inaczej, to prezes sam by o tym mówił, a nie wysyłałby do tego Brudzińskiego. A jeśli to zrobił, to oznacza, że stan jego zdrowia jest gorszy niż twierdzi Brudziński i niż chcieliby zwolennicy Jarosława Kaczyńskiego.


"PiS to nie delfinarium"

Kogo miał na myśli Joachim Brudziński mówiąc o delfinach? Komu może "roić się w głowie coś na kształt zamiany pana premiera Kaczyńskiego albo zastąpienia go na stanowisku szefa partii?". Pytamy o to polityków PiS.

Ryszard Czarnecki:
– PiS to nie delfinarium. Ja delfinów nie widzę. Władza prezesa jest bardzo mocna, niezagrożona i nie ma żadnej poważnej dyskusji na temat: "kto po Jarosławie Kaczyńskim". Basta.

Jan Maria Jackowski: – Trudno mi komentować wypowiedź pana ministra Brudzińskiego, ponieważ nie wiem, kogo miał na myśli. Mamy do czynienia z falą spekulacji. Jak wiadomo w środowisku morskim są delfiny, ale i inne stworzenia, w tym rekiny. Ale o nich do tej pory nie było mowy.

Grzegorz Matusiak:
– Nie siedzę ani w myślach, ani głowie ministra Brudzińskiego. A informacje dotyczące sytuacji prezesa kreują media. I ja się do tego nie będę ustosunkowywał, bo wiem, jak to funkcjonuje.

Jacek Świat: – To jest pytanie do pana ministra Brudzińskiego, niech on się tłumaczy z tego, co miał na myśli. Ja nie będę dywagował.

Joachim Burdziński nie podał konkretnego nazwiska, nie wskazał, kto jest delfinem, ale nie od dziś wiadomo, że w PiS ścierają się różne frakcje, a jedynym trwałym spoiwem tej partii jest właśnie Jarosław Kaczyński. I wielu jest pewnych, że gdyby prezes zdecydował się odejść z polityki, to PiS w obecnym kształcie nie przetrwałoby długo. Wojciech Szacki z "Polityki" przypomniał niedawno słowa jednego z polityków władz PiS. Ten spytany o to, co stałoby się z partią, gdyby odszedł z niej Jarosław Kaczyński, odparł: "Rozejdzie się jak stare gacie".

Następcy

– Sam fakt, że dyskusję o delfinach ucina Burdziński, jest jasnym wskazaniem na to, kto jest delfinem. A to oznacza, że gdyby dzisiaj prezesa zabrakło, to zdecydowanie największe szanse na to, by go zastąpić ma Joachim Brudziński – mówi nam Marek Migalski.
Marek Migalski
politolog

Na przykład w stosunku do Mateusza Morawieckiego, który jest po prostu ciałem obcym, Zbigniew Ziobro nawet nie jest członkiem partii, czy Antoniego Macierewicza, który owszem jest zakorzeniony, ale tylko w części aparatu pisowskiego, bo część uważa go za człowieka szkodliwego. Wobec tego, gdyby dziś rozpoczęła się realna walka o schedę po Kaczyńskim, to Brudziński miałby największą szansę na przywództwo w PiS.

Jego zdaniem, gdyby dziś rozpoczęła się realna walka o schedę po prezesie Kaczyńskim, to Brudziński miałby największe szanse na przywództwo w PiS. A to dlatego, że najlepiej zna partię i na tle pozostałych kontrkandydatów jest w niej najbardziej lubiany. Poza tym – zdaniem Migalskiego – prezes Jarosław Kaczyński już kilka razy dał jasny sygnał, że to Brudzińskiego widzi kiedyś w roli swego następcy. Ważnym gestem było także to, że to szef MSWiA poprowadził w środę Posiedzenie Komitetu Politycznego PiS.

Inaczej widzi to Jarosław Flis, politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego: – To znaczy tylko tyle, ile znaczy, czyli, że Joachim Brudziński został wyznaczony na osobę, która zastępuje Jarosława Kaczyńskiego. Ale moim zdaniem znaczy to mniej więcej tyle, co to, że Ewa Kopacz została wyznaczona przez Donalda Tuska na osobę, która przejmie po nim schedę. I wiemy, ze rzeczywistość pokazała, że to rozwiązanie nie miało szczególnych cech trwałości. W tej chwili różne rzeczy można powiedzieć o Ewie Kopacz, ale na pewno nie to, że wygląda na to, że trzyma władze w PO – podsumowuje Jarosław Flis.

– Brudziński jest teraz jednym z najbliższych współpracowników. A to dlatego, że dotychczasowi się kompromitowali – mówi nam Wiesław Gałązka, politolog z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej. Kogo widziałby jeszcze w roli następcy prezesa PiS? – Do osób, które chciałyby przejąć ster oczywiście można zaliczyć pana Macierewicza. Kiedyś za delfina uznawany był pan Ziobro, dopóki nie popadł w niełaskę – odpowiada Gałązka. Ale szybko dodaje: – Ziobro jest znany ze swoich ambicji. Natomiast nie wiem, czy w tej partii jest miejsce dla zdrajców.

No i warto jeszcze pamiętać o Mariuszu Błaszczaku, który jest przecież najbliżej ucha prezesa. – Błaszczak ma całkowite zaufanie Jarosława Kaczyńskiego i to stanowi jego siłę. Tyle tylko, że jest słabszy w rozgrywkach wewnętrznych niż Joachim Brudziński. W moim przekonaniu Błaszczak będzie się liczył w tym starciu, ale ma słabszą pozycję niż Joachim Brudziński – uważa Marek Migalski.

– Pan Błaszczak kiedyś nazywany był człowiekiem garniturem. Ale bardziej skupiamy się na jego garniturze niż na zawartości. I moim zdaniem tak chyba pozostanie – podkreśla Wiesław Gałązka. Według niego, prezes PiS miałby problem, by wytypować w PiS swojego następce. – Ta armia ma mało zdolnych podoficerów, o oficerach nie wspomnę. Gdyby to była normalna partia, to można by snuć normalne prognozy. Natomiast to jest partia nieobliczalna w swoich zachowaniach. Jedyne, co można przypuszczać to zapęd do autokratycznych rządów i przywłaszczanie sobie, nadmiernego korzystania z naszego budżetu. Nie zdziwiłbym się, gdyby wszyscy się pięknie bili o stanowisko, a okazałoby się, że przywódcą zostałby pan Ryszard Czarnecki – kończy Wiesław Gałązka.