Chcesz obejrzeć dobry kryminał? Wyłącz Netflixa i idź do teatru na "Króla". To dla mnie przełom!
Są takie spektakle, o których się mówi na długo przed premierą. W przypadku „Króla” to zasługa nie tylko pierwowzoru literackiego Szczepana Twardocha, ale i reżyserki Moniki Strzępki i dramaturga Pawła Demirskiego.
Jeszcze niedawno, w kwietniu, dwa lata po premierze książki Twardocha pojawiły się niepotwierdzone oskarżenia, jakoby jego "Król" był plagiatem. Dodatkowo pisarzowi zarzuca się epatowanie przemocą i patriarchalną narrację. Gdy już oficjalnie było wiadomo, że jego powieść zostanie przeniesiona na deski teatru, i to kojarzonego raczej z zakurzoną klasyką Teatru Polskiego w Warszawie, a nad procesem będzie czuwać duet Strzępka/Demirski, jasnym się stało, że o tym będzie się mówić.
A mówi się jeszcze więcej, szczególnie w mediach prawicowych, bo Miasto Stołeczne Warszawa dofinansowało przedstawienie niemałą kwotą i zrealizowane ono zostało w ramach programu "Niepodległa" Ministerstwa Kultury. Oto twórcy pakowani do worka z napisem "lewica" dopuszczają się antypolskiej propagandy - zagrzmiała prawa strona w pierwszych recenzjach.
Zainteresowanie jest!
Sala wypełniona po brzegi, biletów na najbliższe spektakle brak. Dwa lata po premierze zaserwowana przez Twardocha opowieść o brutalnej rzeczywistości przedwojennej Warszawy rozpala ciekawość. Wystarczyło podsłuchać rozmowy widowni, by przekonać się, jak wielu przyszło sprawdzić, porównać, przekonać się, jak twórcy opowiedzą historię Jakuba Szapiro.
Zdjęcie z próby medialnej spektaklu "Król" na postawie powieści Szczepana Twardocha•Fot. Jacek Marczewski / Agencja Gazeta
Walka o pozycję, o awans społeczny rozgrywa się tu na każdym poziomie – społecznym, religijnym, ale i politycznym. Socjaliści biją faszystów, Polacy gardzą „Żydkami”, a wszystko to w klimacie amerykańskiej gangsterki. Z bronią w ręku i skwaszoną miną. To przemoc, często trudna do pojęcia, jest tutaj kluczowym tematem. Nią posługują się bohaterowie, ona napędza bojówki, wyznacza Żydom ławki na uniwersytecie i ona posyła Kuma Kaplicę do obozu odosobnienia w Berezie Kartuskiej.
Zdjęcie z próby medialnej spektaklu "Król" na postawie powieści Szczepana Twardocha•Fot. Jacek Marczewski / Agencja Gazeta
Teatr gangsterski
"Król" to spektakl z rozmachem. Odpowiedzialna za scenografię Anna Maria Karczmarska dopilnowała byśmy dosłownie przenieśli się na brudne ulice stolicy, poczuli tę podłość i zepsucie po nich krążące. Odwiedzamy zadymione lokale i duszne burdele, oglądamy pojedynek bokserski, ale i trafiamy do obozu. Lokalizowanie bohaterów ułatwiają napisy wyświetlane na ścianie kamienicy, a zmiany przestrzenne ułatwia obrotowa scena. Może wydawać się, że to zabieg raczej mało odkrywczy, w tym przypadku jednak się sprawdził i dynamizował opowieść.
Na barkach dźwigają ją Grażyna Barszczewska, Krzysztof Dracz, Andrzej Seweryn, Adam Cywka, Mirosław Zbrojewicz czy Alan Al-Murtatha. Świetny w roli Radziwiłka odnalazł się Marcin Bosak, wcześniej znany z Teatru Studio. Bez wątpienia w tym gronie wyróżnia się jednak Paweł Tomaszewski, który wcielił się w homoseksualnego redaktora czy kalekiego weterana, jednak tych kreacji było znacznie więcej. Aktor przechodził metamorfozy w takim tempie, że momentami trudno było za nim nadążyć. I tak, zdarzało się, że był farsowy i przerysowany, nie powodowało to jednak uczucia zażenowania.
Zdjęcie z próby medialnej spektaklu "Król" na postawie powieści Szczepana Twardocha•Fot. Jacek Marczewski / Agencja Gazeta
A jakie były nastroje po? Zdało mi się, że raczej mieszane. Byli tacy, którzy już podczas przerwy "Królem" byli zachwyceni, ale w tych samych grupkach odzywali się sceptycy. Najlepiej przekonać się samemu, bo na pewno jest to spektakl, który po prostu warto zobaczyć.