Opel Grandland X spełni wszystkie oczekiwania typowej polskiej rodziny. Ale uważajcie, jak pojedziecie na grzyby
Nieduży SUV niemieckiego producenta to auto ładne, komfortowe i modne – jak właściwie każdy samochód w tym segmencie. Opel Grandland X innymi słowy spełni wymagania przeciętnej rodziny. Ale nie szykujcie się na niesamowite właściwości terenowe: słuszny prześwit pomaga, ale napęd na cztery koła jest zwyczajnie niedostępny w tym modelu.
Fot. naTemat
Niewielki SUV od Opla wygląda bardzo dobrze i przypadnie do gustu wszystkim tym, dla których wspomniany wyżej Peugeot 3008 jest za bardzo "odjechany".WYGLĄD
Uroku Grandlandowi X dodają trzy duże wloty powietrza w przednim pasie auta. Ponadto w oczy rzucają się ładne, typowo "oplowskie" reflektory. Zapewniają też świetną widoczność w nocy – jeśli oczywiście zdecydujecie się na te LED-owe. Z boku auto wygląda w miarę dynamicznie, warto docenić także wymiary tego auta. Choć nie jest specjalnie duże, w środku jest bardzo komfortowo.
Fot. naTemat
Ergonomia też jest mocną stroną tego auta. O ile przykładowo w 3008 (i nie tylko, to generalnie przypadłość francuskich aut w grupie PSA) obsługa klimatyzacji na ekranie dotykowym to koszmar, tutaj wszystko jest tradycyjnie. Czyli dobrze. Pewnego przyzwyczajenia wymaga tylko obsługa komputera pokładowego poprzez kręcenie fragmentem manetki od kierunkowskazów, ale to bardziej kwestia połapania się w tym wszystkim niż realnej trudności.
Fot. naTemat
To w ogóle dziwna historia jest. Grandland X może nie jest największym i najcięższym SUV-em świata, ale aspiruje do świata, w którym trzycylindrowy motor o pojemności 1.2 brzmi dość zabawnie – a właśnie taka jednostka napędzała testowany egzemplarz.JAZDA
Fot. naTemat
Grandland X poradził sobie zarówno w Warszawie, jak i w trasie, a wypuściłem się tym autem ze stolicy aż na Suwalszczyznę. Nie wyprzedzałem z duszą na ramieniu, czułem że mam wystarczający zapas mocy. Duża tutaj zasługa przyzwoitego momentu obrotowego (230 Nm). Dobrze wypada także spalanie… poza miastem. W trasie będącej mieszanką dróg szybkiego ruchu i zwykłych dróg krajowych spokojnie można się zakręcić w okolicy sześciu litrów benzyny na 100 kilometrów. Gorzej jest w mieście, a przynajmniej w tak zakorkowanym jak Warszawa. Kierowcom, którzy lubią jeździć dynamicznie, ciężko będzie zejść poniżej dziesięciu litrów.
Fot. naTemat
Sama jazda też wypada nieźle. Grandland X oczywiście nikomu nie zaoferuje sportowych emocji, ale po kilkuset kilometrach uczciwie mogę powiedzieć, że samochód mnie nie irytował. Jedzie się dość miękko, bliźniaczy 3008, choć francuski, wydał mi się twardszy. Nie znaczy to, że Opel to łajba na kołach. Wręcz przeciwnie – w zakrętach prowadzi się pewnie, przy większych prędkościach nie wpada w żadne wibracje, ogółem dał mi wszystko to, czego oczekiwałem po niewielkim i niedrogim SUV-ie.
Fot. naTemat
Z drugiej strony prześwit (ponad 3 centymetry większy niż w Peugeocie 3008) sprawia, że choćby po leśnych drogach można się tutaj poruszać w miarę pewnie. Ale to tylko przez ten prześwit – Grandland X w kwestii "zdolności terenowych" nie różni się szczególnie od miejskich hatchbacków.
Fot. naTemat
Pozostaje jedna kwestia: czy warto kupić Opla Grandland X? Tak, ale głównie dlatego, że jako samochód jest po prostu do bólu porządny. Nie znajdziecie tutaj nic, czego konkurenci na rynku nie robią podobnie. Gorzej, lepiej, ale podobnie. Grandland X nie wybija się także cenowo. Faktem jest jednak, że Grandland X może się podobać, zwłaszcza z zewnątrz. To istotne, a dodatkowo samochód odwdzięczy się nienajgorszymi właściwościami jezdnymi, a ponadto jest w miarę ekonomiczny w trasie.ZNAJDZIE SWOICH FANÓW
Innymi słowy to samochód dla osoby, która zakup nowego auta na chłodno skalkuluje. Tym bardziej, że Opel nie owija w bawełnę i nawet w internetowych katalogach z modelami na 2018 rok już są rabaty. Na ten moment najtaniej nowym Grandlandem X z 2018 roku można wyjechać z salonu już za niecałe 92 tysiące złotych – dokładnie z takim silnikiem jak w teście.
Fot. naTemat