"To już 18. pożar w dwa miesiące". Plaga płonących wysypisk śmieci zalewa Polskę i może mieć drugie dno

Katarzyna Zuchowicz
Od końca marca pożary wybuchły aż na 18 wysypiskach w całej Polsce. Tak wyliczyli sami internauci, a teraz główkują, dlaczego tak się dzieje. Wokół pożarów zaczynają powstawać teorie spiskowe, słychać o zmianach w przepisach, o umyślnych podpaleniach, o robieniu miejsca na nowe składowiska. W każdym razie pożarów w ostatnim czasie było tyle, że już mało kto wierzy w przypadek. Również w niektórych środowiskach mówi się o pladze, która dziwnie się nasila. O co w tym wszystkim chodzi?
Pożar na składowisku odpadów w Zgierzu. Fot. Tomasz Stańczak / Agencja Gazeta




Co ciekawe, kilka dni przed tym pożarem o pladze na wysypiskach pisał Portal Samorządowy: "Ministerstwo Środowiska od początku roku do końca kwietnia naliczyło 62 pożary – blisko dwa razy więcej niż w ubiegłym roku".



"Góry śmieci rosną. Krajobraz nam się zmienia"
Tylko w maju było ich już kilka. 24 maja – w sortowni śmieci w Warszawie. 21 maja – w Giebni paliła się część hałdy odpadów komunalnych o powierzchni 300 metrów kwadratowych. 15 maja płonęło dzikie wysypisko opon w Garczegorzy pod Lęborkiem. 12 maja – ogień rozprzestrzenił się na wysypisku w Gorlicach.

O tym w Giebni mieszkańcy już w styczniu mówili, że "niepokojąco się zapełnia". "Z niepokojem obserwuję to co dzieje się na wysypisku. Góry śmieci rosną. Krajobraz nam się zmienia" – relacjonowali mieszkańcy w rozmowie z "Gazetą Pomorską".


Mimo prób, przedstawiciele branży nie zgodzili się na rozmowę z nami. W jednym ze składowisk odpadów na wschodzie kraju usłyszeliśmy jednak, że w całej Polsce jest duży problem ze składowaniem odpadów. Nasz rozmówca twierdzi, że obserwują to bardzo w ciągu ostatniego roku, ale nie ma to nic wspólnego z żadnymi nowymi przepisami.

– Odpadów zaczyna być coraz więcej i więcej. Chyba ludziom poprawiła się sytuacja życiowa i produkują ich coraz więcej. Z miesiąca na miesiąc ich ilość narasta – mówi. Twierdzi, że oni – jako składowisko – mają z kolei problem z przekazywaniem odpadów do spalarni. – Jest taka sytuacja w kraju, że wszyscy mają dużo odpadów, a jest problem ze spaleniem, bo spalarni jest mało, mają ograniczone limity i nie mają dużych mocy przerobowych. Myślę, że należałoby jeszcze parę spalarni pobudować i problem by się rozwiązał – tak uważa. Z innych źródeł słychać też, że do Polski trafia ostatnio dużo odpadów z Europy. Jak pisze gazeta.pl "po tym, jak przestały je przyjmować Chiny".

Nasz rozmówca absolutnie nie chce jednak spekulować na temat ewentualnych przyczyn pożarów, które pojawiają się ostatnio w Polsce. – Odpady mają to do siebie, że się grzeją. Może nastąpić samozapłon. My też to kiedyś u nas przerabialiśmy. Jak odpady zaczną się palić, to czasem trwa to kilka dni, bo ciężko je ugasić. Nie można niczego przesądzać, przyczyny mogą być różne, również zwykłe niedbalstwo – tłumaczy.

Na przykład w Jastrzębiu, gdzie pożar wybuchł w kwietniu, ustalono, że odpowiedzialni za pożar są bezdomni. Według "Dziennika Zachodniego", osoby te na terenie wysypiska szukają kabli i je opalają, a od tego zajmują się śmieci.


Spalarni w Polsce faktycznie jest kilkanaście. Ale Anna Łukaszczyk widzi problem gdzie indziej. – Ministerstwo próbuje pozyskiwać fundusze z UE, budują nowe spalarnie, ale ceny za spalanie odpadów są dużo wyższe niż składowanie na wysypiskach. Żeby wyrównać poziom cen i żeby ludzie przestali składować śmieci, a wozili je do spalarni, od kilku lat podnoszona jest opłata marszałkowska za składowanie odpadów na składowisku. Czyli sytuacja wygląda tak, że ceny rosną, a miejsca na wysypiskach na nowe odpady wcale nie przybywa, a nawet jest go coraz mniej – mówi.

Jak składowiska mogłyby zyskać na pożarach? Rozmawiamy czysto hipotetycznie. Wciąż nie wiadomo, co było przyczyna ostatnich pożarów.

– Jeżeli są ubezpieczeni to koszty pokryje ubezpieczyciel. Nie muszą już płacić opłaty marszałkowskiej, bo odpady się spaliły. Opłata marszałkowska od 1500 ton puszczonych z dymem odpadów to ponad 400 tys. zł. Ciężko też ustalić co konkretnie się spaliło. Wreszcie składowiska zyskują miejsce i znów mogą przyjmować za opłatą kolejne odpady – hipotetycznie więc wygląda to na niezły biznes – wyjaśnia Anna Łukaszczyk. (Podaje przelicznik: 270 zł opłaty marszałkowskiej x 1500 ton t.j. 405 tys zł).

O tym, że niektóre działania mogą być celowe sugerowano już kilka lat temu, gdy na wysypiskach też zdarzało się sporo pożarów. "Puls Biznesu" pisał, że może to być konsekwencja zmian w prawie w ostatnich latach: "Nie przesądzamy o przyczynach żadnego konkretnego pożaru, ale części firm mogą się one opłacać".

"Nie opłaca im się oddać śmieci na wysypisko"
Anna Łukaszczyk tłumaczy – co logiczne – że składowiskom zależy na tym, by przyjmować jak najwięcej odpadów: – Ale wzrost opłaty marszałkowskiej powoduje, że jakiś przedsiębiorca zaczyna sobie kalkulować: "Nie opłaca mi się oddać śmieci na wysypisko, od razu oddam je do spalarni".
Portal Komunalny
o zapowiedzi podwyżek opłat od 2018 roku i później

"Opublikowano rozporządzenie Rady Ministrów w sprawie opłat za korzystanie ze środowiska. Tym samym z początkiem 2018 r. wzrosną opłaty za składowanie odpadów komunalnych. Nowe przepisy mówią, że opłaty za składowanie odpadów komunalnych będą stopniowo wzrastać. W 2020 r. za składowanie jednej tony trzeba będzie zapłacić 270 zł, czyli ponad dwa razy więcej niż kosztuje to obecnie. W górę pójdą też opłaty za składowanie odpadów opakowaniowych, odpadów pochodzących z mechanicznej obróbki odpadów komunalnych, zużytych baterii, akumulatorów i sprzętu elektrycznego". Czytaj więcej

Anna Łukaszczyk prowadzi stronę, która jest przeciwna budowie spalarni w Rudzie Śląskiej, ale co jakiś dostaje telefon od przedsiębiorcy, który przypadkowo trafił na jej stronę, zobaczył hasło "spalarnia": – Mówią, że mają naglący problem, chcą spalić śmieci. I nie chodzi o 2-3 tony. To są dziesiątki ton. Ludzie prowadzą biznesy i nagle mają sytuację, że nie mają co z tym zrobić.

Rozmawiamy chwilę, dlaczego tak nie podobają jej się spalarnie. Może zwiększenie ich liczby faktycznie rozwiązałoby problem miejsca? Anna Łukaszczyk widzi to tak:

– Ze spalenia odpadów komunalnych pozostają tzw. odpady lotne, które traktowane są jako odpady niebezpieczne. Ich nie da się zagospodarować. Spalarniami nie rozwiążemy problemu odpadów, zamienimy je tylko na odpady niebezpieczne dla środowiska. Poza tym odpadów przybywa nam z roku na rok i nie ma nikogo mądrego, który mógłby wytłumaczyć, że powinnismy zacząć rewolucję nie od spalarni, ale od opakowań. W Niemczech te same produkty są w dużo mniejszych opakowaniach, wypełniają je po brzegi. A u nas, czy się weźmie paczkę chipsów, czy proszek do prania, opakowanie jest większe. A śmieci przybywa.