Tak rząd PiS "zawalił" negocjacje ws. nowego budżetu UE. Alarmowano już od wiosny 2017 roku

Jarosław Karpiński
Polska może stracić o wiele więcej pieniędzy w nowym budżecie UE niż zapowiadała Komisja Europejska. W latach 2021-27 mamy otrzymać 64,4 miliarda euro. Warto zauważyć, że obecnej perspektywie mieliśmy do wykorzystania 83,9 mld euro. Tracimy więc niemal jedną czwartą środków: 23,3 proc. Zyskać finansowo mają za to takie kraje jak Bułgaria, Rumunia i Grecja. Powodem cięć wcale nie są wyłącznie Brexit i nowe priorytety wspólnoty. Winy należy szukać także po stronie rządu PiS, który zawalił przygotowania do negocjacji budżetowych z UE.
Niedawno w Polsce przebywał komisarz UE ds. budżetu i zasobów ludzkich Günther Oettinger i rozmawiał m.in. z szefem polskiej dyplomacji Jackiem Czaputowiczem Fot: MSZ.gov.pl
Faktyczne negocjacje budżetowe dopiero się zaczynają, ale rząd PiS ma tutaj bardzo słabe karty. Przede wszystkim nie mamy silnych sojuszników, na których moglibyśmy liczyć.

Fatalna wiadomość dla Polski



– To nie jest tak, że zostaliśmy ukarani. Ale sytuacja w Polsce dała pretekst do tego, żeby ci którzy chcieli zmieniać politykę UE ją zmieniali – podkreśla.

Olbrycht widzi w wystąpieniach przedstawicieli polskich władz chaos i kierowanie się zasadą, że "jakoś to będzie". – Jako posłowie opozycji nie wiemy jak polski rząd prowadzi negocjacje budżetowe, ale obserwujemy co robią koledzy z PiS w Parlamencie Europejskim. A w sprawach budżetowych są nieobecni. Mało tego należą do grupy, której przedstawiciel broni cięć budżetowych niezgodnych z polskimi interesami, choć sami europosłowie PiS na szczęście głosują inaczej – zauważa.



Może być jeszcze gorzej
– Chyba jeszcze nie zdażyło się żeby rządy państw członkowskich zaproponowały większe kwoty wieloletniego budżetu niż to co proponuje KE. Zazwyczaj w przeszłości było na odwrót. Czyli w stosunku do tego co proponowała na początku oficjalnych negocjacji Komisja dokonywane były jeszcze większe cięcia. A więc to cięcie w wysokości 23 proc. może być jeszcze większe. Startowa propozycja, którą kładzie na stole KE to fatalna wiadomość dla Polski – tłumaczy Niklewicz, który brał udział w negocjacjach budżetowych z UE w 2012 roku.
Szef MSZ Jacek Czaputowicz i wiceszef MSZ Konrad Szymański podczas sejmowej debaty na temat zadań polskiej polityki zagranicznej w 2018 rokuFot: Sławomir Kamiński/AG
Jego zdaniem, rząd PiS kompletnie zawalił przygotowania do negocjacji budżetowych. – My na pewno wszystkiego nie wiemy, ale utrzymuję intensywne kontakty z przyjaciółmi z Brukseli i wiem, że ze strony polskiej nie ma przygotowań do negocjacji budżetowych. Owszem minister Konrad Szymański jakieś działania podejmuje, spotyka się, rozmawia, ale innej aktywności nie widać. Ani nasz ambasador w Brukseli, ani pozostali polscy dyplomaci nie prowadzą żadnych intensywnych rozmów – podkreśla.

Niklewicz dodaje, że także atmosfera jaką rząd PiS wytworzył wokół Polski w Brukseli jest "dyplomatycznie mówiąc nie najlepsza”. – Rozmowy budżetowe to są klasyczne negocjacje polityczne, w których warto mieć sporo sojuszników, a my ich nie mamy. A to nie rząd PiS straci pieniądze z UE, tylko Polacy, polskie miasta, firmy, rolnicy. Dam przykład: Warszawskie Metro w 60 proc. jest finansowane z budżetu UE. To jest kolosalna inwestycja – przypomina.

Faktem jest, że w kolejnym unijnym budżecie, na lata 2021–2027, będzie wyraźnie mniej pieniędzy na politykę spójności, której Polska była od lat największym beneficjentem. Pieniędzy będzie mniej nie tylko w związku z wyjściem Wielkiej Brytanii ze Wspólnoty, ale także w związku z założeniem nowych celów finansowych, takich jak niwelowanie bezrobocia młodych, napływ imigrantów, czy polityka obronna.

Na nowej metodologii podziału pieniędzy najbardziej stracą kraje wschodu Europy, a najbardziej zyska południe kontynentu - Włochy oraz Hiszpania oraz takie kraje jak Bułgaria, Rumunia i Grecja.

Wydawało się, że dymisja Beaty Szydło i nominacja Mateusza Morawieckiego na premiera, to był ten ruch obozu PiS, który miał ratować unijne pieniądze dla Polski. Ale przygotowania do negocjacji z Brukselą szwankowały od dawna.

Fiasko negocjacji budżetowych


Na dodatek polskie przedstawicielstwo przy UE przez wiele miesięcy nie miało nawet szefa. Dopiero pod koniec stycznia br. MSZ poinformo­wało, że przy UE Polskę będzie reprezentował Andrzej Sadoś, człowiek byłej szefowej MSZ Anny Fotygi i były rzecznik resortu. Został wysłany do UE, choć już na wstępie zarzucano mu brak kompetencji, bo nigdy nie kiero­wał żadną placówką dyplomatyczną.

A negocjacje budżetowe to szkoła realpolitik. O kompromis trudno, bo Unia liczy 27 członków, których interesy są często sprzeczne. A Polska poza Węgrami nie ma praktycznie sojuszników.

– Polscy negocjatorzy negocjują tak, że godzą się na to co usłyszą i co dają. Bo negocjują ci którzy mają wzajemne interesy, a tutaj jest interes dość jednostronny – ucina w rozmowie z naTemat Marek Grela, były ambasador Polski przy Unii Europejskiej.

Teraz negocjacje toczyć się będą zapewne kolejne kilkanaście miesięcy do połowy 2019 roku i zapewne skończą się dla Polski źle. Na domiar złego Komisja Europejska ma uzależnić wypłatę części funduszy od poszanowania zasad praworządności. Ale czy i ile na tym stracimy, będziemy wiedzieć dopiero za kilka lat.