Ranita Sobańska od lat decyduje o strojach Olimpijczyków. "Ja wcale nie planowałam tego sukcesu".

Katarzyna Michalik
Ranita Sobańska to kobieta pełna pasji i energii, która idzie przed siebie jak burza. Swoją artystyczną stronę rozwija, tworząc autorskie kolekcje pod marką Ranita Sobańska, ale talent do projektowania łączy również z zacięciem biznesowym. W firmie OTCF jest członkiem zarządu spółki oraz dyrektor kreatywną marki 4F. Jak udało się jej, jeszcze przed 40-stką, dojść tak daleko?
Ranita Sobańska to kobieta spełniona. Projektuje autorskie kolekcje w autorskiej marce, ale jest również dyrektor kreatywną w sportowej firmie 4F Fot. Ania Dziewulska
Jako projektantka realizuje się pani na dwóch zupełnie innych płaszczyznach - autorskiej marki modowej i dużej odzieżowej firmy. Czym różni się sam proces projektowania w tak skrajnych realiach?

Większość elementów procesu mojej pracy jest zróżnicowana. Dla marki 4F pracuję już kilkanaście lat i tutaj najważniejszy jest biznes. Powstająca kolekcja trafia do ponad 200 sklepów w całej Polsce oraz ponad 400 na całym świecie. Musi być zatem precyzyjnie planowana przez dział odpowiedzialnych za nią ludzi, kierujących się określonymi wytycznymi. Kiedy pojawiłam się w firmie, dział projektowy nie istniał, tworzyłam go w zasadzie od podstaw.

Czytaj także: Ranita Sobańska pokazała nową kolekcję. W jej legginsach pójdziesz nie tylko na siłownię

W pewnym momencie, zrodziła się potrzeba pracy nad projektami autorskimi, w których mogę wyrażać siebie, pokazywać własne, niczym nieograniczone, pomysły. W moich indywidualnych kolekcjach, nie muszę nawet bardzo trzymać się sezonu. W 4F czasem śmiejemy się, że przymierzamy kurtki narciarskie latem a kostiumy zimą, wszystko jest poodwracane. Te dwa poziomy mojej pracy super się dopełniają. W 4F realizuję się biznesowo, zarządzam działem marketingu, jestem członkiem zarządu i uczestniczę w rozwoju firmy. Natomiast w autorskiej marce pielęgnuję swoją artystyczną duszę i do projektowania podchodzę spontanicznie. Łącznikiem jest sportowe zacięcie. W pracy wiele uczę się o funkcjonalności ubioru i technologii, która w tworzeniu rzeczy sportowych jest niezbędna.

Swój styl projektowania określa pani jako athleisure (athletic + leisure, sport i wypoczynek - przy.red.), który najprościej można wytłumaczyć jako sportowe rzeczy noszone nie tylko w sportowych okazjach.

Trend athleisure obecny jest od kilku sezonów, nawet w największych domach mody jak Prada czy Chanel. Zdobył serce kobiet na całym świecie. Elegancja i sport coraz częściej się przenikają. Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że elegancki total look nie jest do końca w trendzie. Mężczyźni często uzupełniają klasyczny garnitur sportowym zegarkiem czy butami, aby dodać stylizacji charakteru i wyrazić siebie.
Ranita Sobańska w swojej autorskiej marce realizuje się artystycznie. Jej styl to athleisure, czyli połączenie sportu i elegancjiFot. Instagram/ ranita_sobanska
Czy to zawsze jest na miejscu, czy jednak wciąż są okazje i miejsca, w których taka mieszanka może okazać się wpadką?

Myślę, że takich sytuacji jest coraz mniej. Ostatnio w operze zauważyłam, że ludzie wyglądają elegancko, ale jednocześnie większość z nich pozwalała sobie na przemycenie czegoś więcej, jakiegoś oryginalnego elementu. W wielu sytuacjach, coraz częściej ubieramy się po prostu tak, jak chcemy i lubimy. Są oczywiście pewne wąskie środowiska, w których wymagany jest garnitur i oficjalny dress code. My w firmie ubieramy się w to, co nam się podoba. Wychodzę z założenia, że każdy sposobem ubrania określa siebie i takie narzucanie sztywnych reguł niekoniecznie ma korzystny wpływ na człowieka.

Czy rzeczywiście każdy strojem określa siebie? Niektórym chyba ciężko odnaleźć własny styl?

Faktycznie, ale do wszystkiego można dojść. Sama miałam taki etap, że wyczyściłam całą szafę i zostawiłam tylko białe koszule. Zorientowałam się, że mam w szafie wszystko, ale ciężko z tego poskładać konkretny styl. Redukcja ubrań bardzo uprościła wiele rzeczy - każda rzecz po którą sięgnęłam okazywała się odpowiednia. U mnie ten etap trwał około dwóch lat. Przez ten czas wyciszyłam się, złapałam dystans i teraz zaczynam łączyć te klasyczne rzeczy ze sportowymi, tworząc swój styl i wyrażając siebie.

Ten eksperyment łączy się też odrobinę ze świadomą modą, o której zaczyna być coraz głośniej. Czy 4F również zamierza pójść w tę, wspierającą ekologię, stronę?

Przy całej kolekcji, którą przygotowujemy na Igrzyska Olimpijskie w Tokio 2020, tworzymy cały program przetwarzania produktów i materiałów, które już zostały wyprodukowane. Chcemy zebrać rzeczy, być może od sportowców, przerobić je na metki, akcesoria i tym samym pokazać, że jesteśmy świadomi i jest to dla 4F bardzo mocny oraz istotny trend. To ważne zarówno dla mnie osobiście, jak i dla całego zespołu, firmy.

Przygotowujecie się do Tokio 2020, ale pierwszą olimpijską kolekcję stworzyła pani już w 2010 roku na Igrzyska w Vancouver. Czy przez te 10 lat wiele się zmieniło - zarówno w kwestii możliwości, jak i wymagań projektowych?

Jeśli chodzi o technologię, to zmienia się ona z roku na rok. Ostatnio czytałam raport o projekcie tkanin odnawialnych, które same odbudowują się po tym, gdy powstanie w nich dziura. To kosmiczna technologia! Są też materiały samoczyszczące albo takie odbijające ciepło. Technologia jest naprawdę zdumiewająca.
Pierwszą kolekcją olimpijską w 4F dla Ranity Sobańskiej było Vancouver 2010. Na zdjęciu stroje z PyeongChang 2018Fot. Instagram/ 4f_official
Jakie wyzwania stawia przed projektantami projektowanie kolekcji olimpijskiej?

Projektowaniem strojów dla komitetów olimpijskich zajmuje się specjalny, kilkudziesięcioosobowy zespół. To trudne, ponieważ musimy spełnić oczekiwania kilku stron. Przede wszystkim sportowców, ale również kadry wspierającej, związków i oczywiście opinii publicznej, która z olimpijczykami się utożsamia i zawsze szeroko komentuje kolekcję. Trzeba znaleźć złoty środek.

Czytaj także: Sportowa elegancja czy athleisure? Po prostu moda dla aktywnych…

Każde Igrzyska są wyzwaniem i każde otwierają przed nami możliwości, nie tylko projektowe. Przy okazji pracy nad kolekcją Tokio 2020 chcemy już w przyszłym roku zacząć angażować ludzi w to wydarzenie, budować społeczność, również wśród najmłodszych. Pragniemy odczarować W-F i zachęcić do spędzania czasu na świeżym powietrzu i uprawiania sportu. Jestem przekonana, że takich rzeczy warto uczyć dzieci. Z przeprowadzonych w 4F warsztatów dotyczących trendów wynika, że rodzice nie będą musieli przekazywać dzieciom wiedzy, a jedynie wartości, bo w dzisiejszym świecie jest o nie coraz trudniej. Jedną z nich może być właśnie sport.
Za przygotowaniem kolekcji olimpijskiej stoi cały zespół, który musi mieć na względzie wiele istotnych szczegółówFot. Instagram/ ranita_sobanska
Od kilku sezonów tworzycie stroje nie tylko dla polskiej kadry, ale też zespołów z innych krajów, jak np. Macedonia, Chorwacja czy Łotwa. Jest trudniej?

Oczywiście. Musimy zrobić dokładny research - zarówno kulturowy, jak i historyczny tak, aby jak najlepiej, poprzez stroje, oddać tożsamość narodową i nie popełnić faux-pas. Każdy kraj ma również swoje wymagania, które zostają nam jasno przedstawione.

Wspomniała Pani wcześniej o rozwijających się technologiach. Czy w ostatnich latach pojawiło się coś szczególnego, co miało wpływ na świat sportu?

W ostatnich czasach przełomowym wydarzeniem jest na pewno wynalezienie drukarki 3d. Faktycznie możemy już wydrukować np. obuwie i prawdopodobnie w przyszłości będziemy po prostu dostawać link, z którego, po kliknięciu, wydrukujemy sobie np. koszulkę. To jest coś, co w naszych głowach musi się ułożyć i dotrzeć do nas, że to w ogóle możliwe. Tak jak teraz kupujemy e-booki i jest to już normą, tak i zakup odzieży w innowacyjny sposób może niebawem stać się codziennością.

Skoro mamy już druk 3D, co może być następne?

Mieliśmy ostatnio takie warsztaty, generatory pomysłów. Mój zespół wymyślił ubiór, który wspierałby ludzi z chorymi stawami. Ci, którzy biegają maratony to zwykle ludzie po 30-stce i miewają już problemy z kolanami, stawami czy kostkami. Pomyśleliśmy więc o odzieży, która wspierałaby osiągi sportowe, sprawiła, że ciało nie będzie stanowiło dodatkowego ograniczenia. Myślę, że stworzenie czegoś podobnego jest realne. W Stanach już trwają badania nad podobnymi pomysłami, jednak aby mogło to trafić do każdego odbiorcy i masowej produkcji trzeba pomyśleć o tym, co zrobić, aby ceny były dostępne i rozsądne. Myślę, że to kwestia 5, 6 lat, ale kiedy ta rewolucja się zacznie, pójdzie już bardzo szybko, analogicznie do ewolucji w telefonii komórkowej. Jeszcze 15 lat temu mało kto je miał, a teraz nie wyobrażamy sobie świata, w którym by ich nie było.

4F wspiera nie tylko sportowców i innowacje, ale również wydarzenia artystyczne. Ostatnio uczestniczyliście w Festiwalu Filmowym Netia Off Camera. Skąd ten pomysł?

W tym roku pierwszy raz na Festiwalu pojawiła się sekcja „Sport to zdrowie”, na której pokazywane były filmy o ludziach uprawiających sport - nie tylko przez pryzmat ich sukcesów, ale również zmagań, kontuzji i zwątpienia. Sami mamy kontakt z zawodowymi sportowcami i zdajemy sobie sprawę, jak bardzo wycieńczające bywają treningi i brak czasu. Netia Off Camera to fajne wydarzenie na świeżym powietrzu - tutaj sport przenika się z kinem - oglądasz film, a obok ludzie uprawiają jogging. Nietypowe połączenie festiwalu i marki 4F okazało się bardzo trafione. Z chęcią je powtórzymy. Sport warto promować na wielu płaszczyznach i w różnych środowiskach.

Skoro jesteśmy przy sztuce, warto wspomnieć o wystawie Ani Dziewulskiej "Kobieta Spełniona" - projekcie fotograficznym, w którym wzięła pani udział.

Zawsze chętnie wspieram projekty, które wydają mi się ciekawe. W tym przypadku dotyczyło to nie tylko samych zdjęć, ale też budowania społeczności, pokazania, że mocne kobiety mogą zdziałać bardzo dużo. Tak samo zresztą jak mocni mężczyźni. Nie lubię takiego podziału - musisz pokazywać męskość albo kobiecość. Dla mnie obie płci mają ze sobą koegzystować. Ostatnio nawet śmiałam się z koleżanką, że biorąc pod uwagę aktualny trend, niedługo to mężczyźni będą walczyć o swoje prawa.
Ranita Sobańska była jedną z bohaterek wystawy "Kobieta Spełniona"Fot. Ania Dziewulska
W takim razie jaka jest mocna kobieta?

Uważam, że mocna kobieta wcale nie musi być mało kobieca, niepotrzebująca opieki i wsparcia ze strony męskiej. Ja lubię i cenię to, że mogę realizować się zawodowo, ale w życiu prywatnym mogę być delikatną kobietą, która potrzebuje atencji mężczyzny.

Czuje się pani spełniona?

Jestem spełniona, bo robię to, co jest moją pasją. Zaczęłam projektować jak miałam 6 lat i jestem wdzięczna rodzicom, że - choć przez wielu zawód projektantki był uważany za niepoważny - pozwolili mi iść tą drogą i się realizować. Obecnie osoby z biznesowym sznytem i artystycznym zacięciem mogą świetnie funkcjonować, m.in. w takich firmach jak nasza, ponieważ połączenie tych dwóch umiejętności jest bardzo unikatowe.

Wydaje się, że odniosła pani sukces na każdej płaszczyźnie. Czy jest jeszcze coś, co chciałaby pani zrobić?

Tak naprawdę ja wcale nie planowałam tego sukcesu. Robiłam po prostu to, co kocham i myślę, że to bardzo istotny przekaz dla młodych ludzi. Warto, choć może to zabrzmieć banalnie, iść za głosem serca w kwestii tego, co chce się robić. Kiedy coś lubimy, czas w pracy mija nam szybciej, a to, co robimy, robimy dobrze. Jeżeli ktoś nas do czegoś zmusza, to taka praca nigdy nie będzie najlepsza. Kiedyś marzyłam o własnym butiku, ale teraz myślę, że to połączenie, które mam - biznesowy rozwój w 4F i małą, własną produkcję autorskiej marki - to połączenie idealne. Trudno mi sobie wyobrazić, co bym chciała zmienić. Szczerze mówiąc, chyba nic.

Artykuł powstał we współpracy z firmą OTCF SA