"Głusi" oszuści grasują na ulicach całej Polski. Pomogą ci nawet wybrać pieniądze z bankomatu

Bartosz Godziński
Podchodzą na ulicy z listą w ręku, porozumiewają się na migi, domagając się wysokiej wpłaty na budowę Centrum Pomocy. Są nachalni, więc człowiek w końcu się lituje i przekazuje 50, 100 czy nawet 200 zł. Myśli, że zrobił dobry uczynek, a potem okazuje się, że dał gotówkę na nieistniejącą organizację. Proceder funkcjonuje od kilku lat w Europie, w tym w naszym kraju. Polski Związek Głuchych ostrzega, a policjanci z którymi rozmawiałem o czymś takim nie słyszeli.
Oszuści udają głuchych i powołują się na nieistniejącą organizacje Screen z facebook.com/ZGPZG
Sam niemal dałem się naciąć, choć zwykle omijam szerokim łukiem wszelkich aktywistów dopadających przechodniów na ulicy i ludzi proszących o papierosa. Gdy kilka tygodni temu szedłem ulicą Chmielną w Warszawie, zaczepiła mnie młoda dziewczyna o śniadej karnacji. Miałem dobry humor, więc jej nie zbyłem. Wcisnęła mi listę mówiącą o zbiórce na Centrum Pomocy i stukała w nią długopisem. Myślę sobie, że podpis mi nie zaszkodzi, a jakoś wesprę potrzebujących. I w tym momencie dotarłem do kolumny z darowizną i okrągłymi kwotami poprzednich darczyńców zaczynającymi się od 50 zł w górę.
Oszuści są aktywni zwłaszcza w WarszawieScreen ze strony pzg.warszawa.pl
Okazało się, że to to nie jest zbiórka, o której myślałem. Pokazałem dziewczynie, że nie mam gotówki, więc ta zaczęła machać rękami, kręcić głową i zaciągnęła mnie za ramię do bankomatu, który przypadkiem był kilka metrów dalej. Uratował mnie pan z banku, który akurat dokładał gotówkę do urządzenia. Nie miałem na to czasu, więc machnąłem ręką i szybkim krokiem oddaliłem się od nad wyraz natarczywej osoby. Pojawiły się wyrzuty sumienia, ale po tym co przeczytałem w internecie - miałem więcej szczęścia, niż pieniędzy.


Oszustwo "na głuchego" to sposób znany od lat
Jakimś magicznym sposobem ominęła mnie doniesienia o wyłudzających od ludzi pseudo-głuchych. Już w 2016 roku informowano o identycznej metodzie oszustwa. Mężczyzna kradł w biały dzień pieniądze w Krakowie. Ujawniła go straż miejska. "Mężczyzna miał ze sobą wydrukowaną kartkę z danymi organizacji, na rzecz której należało wpłacać datki. 20-latek został wylegitymowany. Podczas rozmowy okazało się, że nie jest on osobą głuchoniemą. Oszustwem okazała się też organizowana przez niego zbiórka" – informowało wp.pl. Mężczyzna został ukarany grzywną.

Metoda jednak dalej się sprawdza. Wyszukiwarka pokazuje artykuły z m. in. Gdańska i Szczecina. Jeden z najnowszych artykułów na ten temat dotyczy warszawskiego Ursynowa i pochodzi z kwietnia. Osobiście dowiedziałem się o tym przeglądając Reddita. Użytkownik ostrzegł przed oszustami, którzy wciąż są aktywni. Kolejne osoby podzieliły się swoimi historiami, które są łudząco podobne do mojej.
Screen z reddit.com
Bulwersująca jest bezczelność samych oszustów. Nie dość, że podszywają się pod osoby niepełnosprawne, to gardzą małymi nominałami. Redakcyjny kolega spotkał jednego z nich przy Dworcu Centralnym. Gdy chciał wręczyć 20 zł to oszust aż uniósł nerwowo ręce i się oburzył. W końcu jednak zgarnął kasę. W innym miejscu, również w centrum stolicy, cierpliwie czekali i atakowali osoby, które właśnie wypłacały pieniądze z bankomatu.

Polski Związek Głuchych nie prowadzi zbiórek
Trzeba odróżnić "nowych" oszustów od osób, które zwykle są niepełnosprawne i pojawiają się w galeriach handlowych, tramwajach czy pociągach. Dają nam np. figurkę słonika lub długopis i żądają minimum 5 zł. To praktyki znane od lat i w tym przypadku mamy do czynienia z nielegalną zbiórką publiczną prowadzaną przez zorganizowane grupy. Stawiają nas w dodatkowo w niezręcznej sytuacji wymuszając pieniądze.

– Moim zdaniem, nie jest to zarabianie na niepełnosprawności tylko częściowo wykorzystywanie niepełnosprawności by wzbudzić w ludziach chęć pomocy. Oni nie podchodzą i nie proszą o pieniądze wypisanym tekstem na kartce. Oni coś sprzedają... Znam osoby głuchonieme, które jeżdżą do Francji i tam w podobny sposób próbują zarobić pieniądze, które są niezbędne do życia – tłumaczył portalowi Petronews Mariusz Umyszkiewicz z Polskiego Związku Głuchych Oddziału Terenowego w Płocku. – Człowiek głuchoniemy nie uprawia klasycznego żebractwa. Musi iść do sklepu czy hurtowni i kupić. Następnie musi podejść do człowieka i przełamać swoje bariery, by położyć kartkę z napisem o swojej niepełnosprawności i jakiś gadżet – dodał Umyszkiewicz z PZG.


Media informują o podobnych sprawach od lat, Polski Związek Głuchych przekazuje zgłoszenia policji, tymczasem gdy dzwonię do funkcjonariuszy, czuję się jak przewrażliwiony spiskowiec. Kontaktowałem się z komendą stołeczną i śródmiejską w Warszawie. Policjanci nigdy nie słyszeli o takich oszustwach. Jeden nawet podważał moje słowa, twierdząc, że nie mam dowodów na to, że faktycznie ktoś nie zbierał na jakąś organizację. Owszem, nie wylegitymowałem dziewczyny, która chciała ode mnie wyciągnąć pieniądze, ale dokładnie pamiętam, że miała taką samą kartkę jak ze zdjęcia powyżej.

To jeden z przykładów geniuszu tej metody. Rzadko ktoś sprawdza w internecie wiarygodność organizacji, bo przecież nie może się dogadać z oszustem (jest dedykowana ku temu strona). Policjanci radzą w takich przypadkach zadzwonić na numer alarmowy, wtedy przyjedzie patrol i zgarnie przestępców (o ile ci do tego czasu nie uciekną). Również na stronie mazowieckiego oddziału Polskiego Związku Głuchych znalazł się odpowiedni komunikat.

PZG przypomina:
Przed wpłaceniem darowizny – najpierw zweryfikuj. Jeśli widzicie nasze logo, można zadzwonić do naszej Organizacji i się dowiedzieć, czy zbiórka jest aktualnie organizowana: tel. 882 088 890

Internet to najbezpieczniejsza opcja wsparcia Organizacji. Chcesz mieć pewność, że nie zostaniesz oszukany – sprawdź stronę Organizacji i wpłać darowiznę na konto.
Czytaj więcej

Szantaż emocjonalny, który ma na celu wyłudzenie pieniędzy od mających dobre intencje, naiwnych osób jest powszechny w całej Europie. Oszuści, najczęściej Romowie, żebrzą tak np. we Francji i Włoszech. Nie można odmówić im sprytu, bo udając niemowy, nie muszą znać języków, a turyści zafascynowani zabytkami i uradowani urlopem, chętniej sięgają do portfela.