Dlaczego premier Holandii zaatakował rząd PiS? "Tam w szkołach mówi się o Polsce, studenci piszą prace"

Katarzyna Zuchowicz
Mark Rutte i Frans Timmermans – dla niektórych to już za dużo Holendrów mówiących jednym głosem w sprawie Polski. Do tej pory był tylko szef Komisji Europejskiej, w środę dołączył do niego szef holenderskiego rządu, o którym spekuluje się, że może zostać następcą Donalda Tuska. "Timmermans i premier Holandii w szalonej ekstazie" – komentują prawicowe media. Z obu polityków zrobiono wręcz przywódców unijnych ataków na Polskę. Czy Holendrzy faktycznie tak bardzo żyją tym, co dzieje się w naszym kraju?
"Frans, możesz liczyć na Holandię tam, gdzie praworządność jest ważna" – powiedział do szefa KE premier Holandii Mark Rutte. Fot. facebook/Mark Rutte
– Frans, możesz liczyć na Holandię tam, gdzie praworządność jest ważna – przemawiał Rutte w Parlamencie Europejskim. Z jego ust padły mocne słowa. Zwłaszcza w chwili, gdy mówił tym, co oznacza członkostwo w UE. – To nie jest oświadczenie woli. Oznacza bezwarunkowe poparcie dla wolności prasy, niezależnego sądownictwa, pewności prawa i wszystkich osiągnięć demokracji, które łączą nas razem jako wspólnotę wartości. (...) Mylą się ci, którzy twierdzą, że praworządność to narodowa sprawa państw – mówił.


W Holandii spore zaskoczenie. Małgorzata Bos-Karczewska, redaktor naczelna portalu Polonia.nl, mówi nam, że wystąpienie szefa rządu w PE odebrano zupełnie inaczej i w zupełnie innym kontekście. Owszem, wspomniano coś o Polsce, ale nie to było najważniejsze ( o czym za chwilę). Zresztą, jak się okazuje, Polska w holenderskich mediach, wcale nie zajmuje wiele miejsca.


– Tu o Polsce prawie nic się nie pisze. Holandia jakby przestała się nią na bieżąco interesować. Ma swoje utrapienia. Artykuły prasowe czy newsy w TV o Polsce są bardzo rzadko, tylko gdy coś ważnego się w Polsce dzieje – mówi naTemat.


Do redakcji Polonia.nl od czasu do czasu zgłaszają się jednak młodzi Holendrzy zainteresowani Polską, a właściwie tym, co dzieje się w naszym kraju. Szefowa portalu właśnie dostała maila od uczennicy szkoły średniej w Rotterdamie.

– Ma 16 lat. Napisała, że w ramach zajęć Global Politics, wybrała temat projektu pt. "Praworządność w Polsce" i chce przeprowadzić ze mną wywiad. Zgłosił się również student politologii , który także pisze pracę licencjacką na temat praworządności w Polsce i chce wytłumaczyć kryzys demokracji w Polsce oraz obecny atak na sądownictwo. Analizuje przy tym rozwój i stan społeczeństwa obywatelskiego w Polsce – opowiada.

Uważa, że jest to niezwykłe: – Media mało o Polsce piszą, ale widać, że do świadomości holenderskiego społeczeństwa w pełni przeniknęło to, co się dzieje w Polsce i nie są obojętni. W szkołach się o tym mówi, studenci piszą prace. A Holendrom niektórych rzeczy nie trzeba dwa razy powtarzać.

Słyszę też, że Amnesty International, oddział w Holandii, przysłał ostatnio swoim członkom kilkustronicowy folder, prosząc o wsparcie finansowe aktywistów walczących o demokrację, prawa człowieka i wolne media. I to w dwóch krajach – w Polsce i na Węgrzech. – Przedtem takie foldery dotyczyły krajów trzeciego świata, a dziś Polski – zauważa Polka.
Z broszury Amnesty International.Fot. Facebook
Z broszury Amnesty International.Fot. Facebook
Szkolne lekcje o demokracji
Co ciekawe, dopiero co głośno było o tym, że Holandia chce uczyć demokracji w szkołach. Właśnie tego Holendrzy chcą uczyć swoje dzieci. "Dzieci nie rodzą się z genem demokracji. Zasad życia w społeczeństwie obywatelskim trzeba je nauczyć i robić to intensywniej, niż dotąd” – stwierdził minister edukacji.

Projekt ustawy, o którym media pisały zaledwie kilka dni temu zakłada, że uczniowie szkół podstawowych i średnich mają mieć obowiązkowe lekcje o demokracji, prawach człowieka i praworządności w ogóle. Co więcej, jest zapis o tym, że nauczyciele sami zostaną zobowiązani do dawania uczniom przykładu swoją postawą obywatelską.


Wracając do samego premiera Rutte i tego, jak jego wystąpienie zostało odebrane w Holandii. Tu mówi się, że było to jego najbardziej proeuropejskie przemówienie od lat i właśnie z tego powodu było dużym zaskoczeniem. Przede wszystkim Rutte przedstawił swoją wizję Europy, której dotąd – jak zaznacza nasza rozmówczyni – nie miał. Przestrzegał też przed nieliberalnymi i nacjonalistycznymi tendencjami na świecie.

– Wystąpienie Rutte było pewnym zaskoczeniem w Hadze, gdyż powiedział ze ma wizje EU, a do tej pory jej nie miał. Do niedawna UE była dla niego wyłącznie gospodarczą integracją (rynek, waluta, swobodny przepływ towarów, kapitał i pracownicy), teraz okazało się, że postrzega ją jako wspólnotę wartości, której fundamentem są rządy prawa i bezpieczeństwo.


Jest jeszcze jedna ciekawa rzecz, którą być może Rutte właśnie realizuje. To tworzenie koalicji po tym, jak dotychczasowy partner liberalnej Holandii – Wielka Brytania – postanowiła opuścić UE. – Po decyzji w sprawie Brexitu Holandia traci ważnego partnera. Co prawda Holandia jest blisko z Niemcami, ale nie chce być zdana wyłącznie na Berlin. By mieć wpływy na politykę Wspólnoty zaczęła budować nową koalicję wokół siebie – analizuje zawiłości holenderskiej polityki Polka, która od lat mieszka w Holandii.