Prezydent Olsztyna wściekły na PiS za nową akcję. "Idiotyzm nie z tej epoki"

Adam Nowiński
Prezydent Olsztyna nie raz wypowiadał się krytycznie o tym, co robi rząd PiS czy prezydent Duda. Może dlatego zwrócił na siebie uwagę partii, która postanowiła go skontrolować. W środę olsztyński magistrat wizytował poseł Prawa i Sprawiedliwości Jerzy Małecki. To nie spodobało się przebywającemu na urlopie Piotrowi Grzymowiczowi, który dość ostro opisał zachowanie partii rządzącej.
Prezydent Olsztyna Piotr Grzymowicz skrytykował wizytę posła PiS w olsztyńskim ratuszu. Fot. Robert Robaszewski / Agencja Gazeta
Widać, że Grzymowicz stoi jak kość w gardle Zjednoczonej Prawicy. Prezydent największego miasta na Warmii nie raz odniósł się krytycznie do zachowania rządzących. Zawsze jednak z pewną rezerwą. Inaczej było jednak w środę. Po jego wpisie na Facebooku widać było, że zachowanie Prawa i Sprawiedliwości bardzo go zdenerwowało.

Chodzi o wizytę kontrolną posła PiS Jerzego Małeckiego w olsztyńskim ratuszu. To oczywiście część akcji partii Jarosława Kaczyńskiego, która w imię "transparentności działań samorządowców" sprawdza, jak i na co wydawane są pieniądze w samorządach. Dziwnym trafem "kontrole" odbyły się wyłącznie w miastach rządzonych przez polityków poprzedniej władzy lub u tych, którzy konkurują z kandydatami PiS.


"Nalot" posłów rządzącej koalicji miał miejsce w Warszawie, Koszalinie, Gdańsku, Inowrocławiu, Łodzi, Białymstoku, Radomiu i Poznaniu. O akcji prześwietlania samorządów poinformowała rzeczniczka Prawa i Sprawiedliwości Beata Mazurek. – Posłowie PiS wchodzą do urzędów miast, aby sprawdzać transparentność działań samorządowców – powiedziała Mazurek na konferencji prasowej w Sejmie.

"Dobra zmiana" dotarła także do Olsztyna. Wizyta Małeckiego w obstawie samorządowców PiS nie spodobała się prezydentowi miasta Piotrowi Grzymowiczowi. Porównał ją do "niespodziewanych wizyt gospodarskich”, które były na porządku dziennym w czasach komuny.

"Przepraszam wszystkich Bogu ducha winnych parlamentarzystów za mój sarkastyczny ton, ale takie 'niespodziewane wizyty' to naprawdę idiotyzm nie z tej epoki. Przy tym pana posła spotkał zawód, bo przebywam na urlopie i na nasze wspólne zdjęcie w rządowo-partyjnych mediach musi jednak poczekać. Najwyraźniej koledzy radni tego nie sprawdzili. A mogło być tak pięknie…" – napisał na Facebooku Grzymowicz.

Kuriozalna wizyta
Prezydent Olsztyna zwrócił uwagę na informacje, które chce od niego uzyskać poseł. "Domaga się ode mnie… podania listy członków rad nadzorczych i zarządów spółek komunalnych. Innymi słowy, chce wydrzeć mi słodką „tajemnicę”, którą średnio wykształcony asystent posła mógłby znaleźć w Internecie, na stronach każdej ze spółek! Podobnie oczekuje pan poseł wykazu umów zleceń i umów o dzieło, zawartych przez Urząd Miasta, mimo że są one dostępne na stronie Biuletynu Informacji Publicznej"– szydził.

Małecki chciał także od Piotra Grzymowicza, żeby ten pokazał mu, jak wyglądają listy obecności na sesjach i w urzędzie. To trochę nietrafiony pomysł, bo każdy, kto go chociaż trochę zna lub poczytał, wie, że Grzymowicz jest trochę jak pracoholik i aż dziwne, że poseł "przyłapał" go na urlopie.

Prezydent Olsztyna ironizował też na temat nagród, które miałby przyznawać urzędnikom. Stwierdził szyderczo, że przecież "wszyscy znają jego hojną rękę". Podkreślił, że 75 proc. pytań poseł mógł znaleźć sam lub za pomocą jego asystenta w BIP oraz pytając jego kolegów z rady miasta.

"To żenujące"
Na usta ciśnie się pytanie: skąd ta szopka? Pomimo urlopu Grzymowicza udało nam się z nim porozmawiać. W rozmowie z naTemat nie krył oburzenia. Zwrócił uwagę, że dzień wcześniej politycy PiS byli w Krakowie i w Skarżysku-Kamiennej.

– To ogólnopolska akcja. Dzień wcześniej byli u prezydenta Majchrowskiego w Krakowie, potem w Skarżysku-Kamiennej, gdzie jedna z posłanek PiS zrobiła awanturę i zażądała od sekretarki różnych informacji, tak jakby to sekretarka rządziła miastem, a nie burmistrz. Myślę, że politykom przydałaby się lekcja samorządności i przepisów, bo są wysyłani, może nie karnie, ale decyzją najwyższego kierownictwa partii, żeby nękać samorządowców. Przecież mają różne formy prawne, które są stosowane na co dzień, dzięki którym nie musieliby się sami fatygować do ratusza – mówi Piotr Grzymowicz.

Dla niego wizytacje posłów PiS to działanie partyjne i promocyjne, które próbuje odwrócić uwagę od działań partii związanych z nagrodami i premiami, które sobie przydzielają.

– Tu chodzi też o pensje ich znajomych, których posadzili na tzw. stołki. Przecież to aż 11 tysięcy osób, których wymienili w urzędach i spółkach tylko po to, żeby im służyli. Taka jest ich retoryka. Chcą odwrócić uwagę opinii publicznej i skierować ją na samorządowców, którzy według ich opinii, działają niezgodnie z prawem. Posłowie są oderwani od rzeczywistości. Partia każe, to poseł zrobi. To jest po prostu żenujące i bardzo niskie. Osoby, które mają tworzyć prawo po pierwsze je łamią, a po drugie swoje działania zakrywają PR-owskimi działaniami – stwierdził nasz rozmówca.

Samorządowiec komentuje
Ale to nie pierwszy raz, kiedy samorządowiec z Olsztyna komentuje sytuację w kraju. Przy okazji wprowadzenia niedziel bez handlu zwrócił uwagę na donosicielstwo i na to, że władza przez swoje zmiany "łamie kręgosłupy" moralne Polaków.

Kiedy Andrzej Duda mówił o referendum w sprawie konstytucji w ubiegłym roku, Grzymowicz napisał na swoim blogu.
Piotr Grzymowicz

W takich momentach przypomina mi się stare powiedzenie: lepsze, wrogiem dobrego! Zadaję sobie pytanie, czy rzeczywiście jesteśmy na tym etapie rozwoju naszego kraju, że musimy zmieniać konstytucję? Na czym ma polegać ułomność obecnej? W czym konstytucja nas, obywateli, ogranicza? A może jedynie ogranicza nadmierne apetyty władzy na władzę – i to jest jej problem.


Samorządowcowi nie spodobał się także apel smoleński podczas 77. obchodów wybuchu II wojny światowej. Zwrócił uwagę, że Polska ma swoich bohaterów wojennych, więc dlaczego sie o nich nie mówi przy tej okazji?
Piotr Grzymowicz

Może dlatego, że ostatnio ta przekazywana z pokolenia na pokolenie prawdziwa pamięć zostaje zastępowana czymś, co się nazywa polityką pamięci. W jej efekcie to Ministerstwo Obrony Narodowej wie lepiej od nas, o kim należy pamiętać.


Prezydent ostro skomentował także zamknięcie małego ruchu granicznego na granicy z Rosją. Jego zdaniem była to nieracjonalna i dziwna decyzja.
Piotr Grzymowicz

Z perspektywy stolicy ważna jest geopolityka, a z niej płynie wyraźny przekaz: nie lubimy Ruskich. A skoro ich nie lubimy, to po co mają tu przyjeżdżać, albo – o zgrozo – my mielibyśmy jeździć do nich? Rząd buduje jedność swojego obozu poprzez wskazywanie wrogów. Ta wojenna retoryka przenosi się dalej, na budowanie potęgi Polski, oczywiście w odpowiedzi na zagrożenia, jakie na nas czyhają ze wszystkich stron. W tym kontekście mieszkańcy naszego regionu i ich dobro, to przykra, ale konieczna ofiara.



Cierpią mieszkańcy
Jednym z poważniejszych spięć samorządowca na linii z Warszawą był jednak plan budowy w Olsztynie ekociepłowni. Przy jej budowie w partnerstwo publiczno-prywatne miało wejść państwo, jednak pomimo wielu próśb i pism prezydenta do ministrów, pieniędzy nie przyznano. Grzymowicz stwierdził, że była to ewidentna decyzja polityczna, na której cierpią tylko mieszkańcy Olsztyna.

– Jeśli nie ma woli politycznej , a wprost przeciwnie, jest działanie, żeby wszystko utrącić to nie jest kara wymierzona we mnie, bo ja sobie poradzę w życiu, dzisiaj jestem, a jutro może mnie nie być i zdaję sobie z tego sprawę. To jest kara nałożona na mieszkańców przez rządzących, który wychodzą z założenia, że tam gdzie "nasi" to będziemy wspierać – kwituje prezydent Olsztyna.

Przyznaje jednak, że problemy między samorządem a rządem centralnym były zawsze, niezależnie do tego, kto zasiadał w ławach sejmowych na Wiejskiej.

– Tak samo było w poprzednich kadencjach, kiedy walczyłem z mieszkańcami o obwodnicę, to też był sprzeciw i problemy ze strony poprzedniego obozu rządzącego. To nie ważne kto rządzi. Ważne, żeby to robił mądrze i rozumiał samorząd oraz potrzeby jego mieszkańców – mówi Grzymowicz.

Jaka jest jego historia?
Piotr Grzymowicz rządzi Olsztynem od 2009 roku. Wygrał w przedterminowych wyborach po odwołaniu w atmosferze skandalu Czesława Małkowskiego. Grzymowicza poparł wtedy PSL. Od 2010 roku startował do reelekcji już z własnym komitetem.

Jego głównym rywalem w Olsztynie podczas tegorocznych wyborów samorządowych będzie kandydat wywodzący się z Porozumienia Jarosława Gowina – Michał Wypij. Dlaczego nikt z PiS? Bo olsztyński PiS nie miał tam kogo wystawić. W kuluarach mówiło się, że prezes Kaczyński nie chciał nikogo z lokalnych struktur, bo stwierdził, że są za mało rozpoznawalni.

Mówiono też o kandydaturze senator Lidii Staroń. Ta jednak z powodów zdrowotnych musiała ograniczyć swój udział w polityce i tym samym wypadła z grona potencjalnych kandydatów. Dlatego na placu boju pozostał Wypij, asystent Gowina, młody, ambitny polityk. Swoją kandydaturę jeszcze wtedy z ramienia Porozumienia ogłosił już w listopadzie ubiegłego roku. Poparcie całej Zjednoczonej Prawicy i prezesa Kaczyńskiego dostał dopiero pół roku później.

Jak Grzymowicz podsumowuje wizytą kontrolną w olsztyńskim ratuszu wykonaną przez posła PiS? Odpowiedź jest na jego Facebooku: "Można zapytać: po co to wszystko? Odpowiedzi jest zapewne kilka: bo kazali, bo trzeba zaistnieć w mediach, bo idą wybory, bo Polska musi być nasza albo żadna… I – co smutne – wszystkie te odpowiedzi są prawdziwe".