"Nie zjem spokojnie gofra, nie pójdę na molo". Doda oskarża hotel, że wydał ją na pastwę paparazzich

Bartosz Świderski
Doda wybrała się z mężem Emilem Stępniem na Hel. Planowała wypocząć w Juracie przed czekającymi ją lada dzień koncertami. Niestety, jej plany pokrzyżowali paparazzi, którzy niespodziewanie pojawili się rano pod oknami jej pokoju. Celebrytka oskarża hotel o to, że o jej pobycie powiadomił "odpowiednie" media.
Doda przyjechała do Juraty wypocząć z Emilem Stępniem przed trudami koncertów. fot. Instagram/dodaqueen
"Przyjechaliśmy w nocy, nikomu nic nie mówiliśmy. Taki wypadzik do Juraty na 2 dni, żeby świętować 2. miesięcznicę małżeństwa. A rano, na plaży hotelowej, przed oknem mojego pokoju stali gotowi paparazzi. Dyrektor hotelu stwierdził, że to na pewno nikt z obsługi, tylko mieszkańcy hotelu mnie "sprzedali" – napisała Doda na Instagramie.

Doda jednak w przypadki nie wierzy. Zdaje się być przekonana o tym, że hotel wydał ją na pastwę fotoreporterów. "Na pewno wiedzieli do jakiej gazety zadzwonić w nocy, żeby zrobić promocję hotelowi - akurat na to się nie nabiorę, z księżyca nie spadłam. Przykro mi. Miałam 2 dni przed kolejnymi koncertami, żeby normalnie pocieszyć się naszą chwilą. Już wiem, że stoją pod hotelem, więc nie zjem spokojnie gofra, nie pójdę na molo" – przekonuje.


Całą sytuację nazywa "reality show" i zapowiada zmianę hotelu na taki, w którym jej "nie sprzedadzą" i potraktują jak innych ludzi, którzy przyjechali odpocząć. Jak zaznacza, to "podobno nie pierwszy raz u tego, do którego przyjechaliśmy".

Doda: PKP Intercity, litości
Kilka dni temu Doda oburzała się na PKP. Opisała podróż jako najgorszą w życiu. "PKP Intercity, litości. W przedziale klima na 15 stopni. Siedzę w bluzie i poduszce na głowie, żeby mnie nie przewiało" – pisała Dorota Rabczewska.