Mieli krzyczeć "Ty policyjna k***". Prokuratura nie widzi związku między pobiciem dziennikarza a śmiercią radnego

Kamil Rakosza
Półtora tygodnia temu dotkliwie pobito dziennikarza "Faktu". Reporter z Głogowa zajmował się zagadkową śmiercią Pawła Chruszcza. Prokuratura rejonowa w Głogowie nie znalazła jednak związku między pobiciem dziennikarza a budzącą emocje śmiercią radnego.
Prokuratura nie potwierdziła, by atak na dziennikarza "Faktu" miał związek ze śmiercią Pawła Chruszcza. Fot. Facebook / Adam Andruszkiewicz
Reporter "Faktu" mówił, że został pobity w środę 6 czerwca, kiedy wracał wieczorem ze spaceru z psami. Pod klatką mieli czekać na niego nieznani mężczyźni. – Ty policyjna kur..., to za Pawła Chruszcza, zobaczysz! – miał usłyszeć pracownik "Faktu". Jeden z napastników zaszedł go od tyłu. Sprawcy powalili go na ziemię i zaczęli kopać. – Celowali w głowę, ale udało mi się zasłonić – opowiadał dziennikarz w rozmowie z "Faktem".

Prokuratura Rejonowa w Głogowie nie potwierdziła jednak wersji dziennikarza. Śledczy ustalili również, że napastnik był znajomym poszkodowanego - mężczyźni mieszkają po sąsiedzku. Dziennikarz i jego oprawca znajdowali się pod wyraźnym wpływem alkoholu.


– Zarówno pokrzywdzony jak i podejrzany znajdowali się pod znacznym działaniem alkoholu, pan redaktor miał ok. 2,6 promila w wydychanym powietrzu – mówił "Do Rzeczy" szef Prokuratury Okręgowej w Legnicy, Zbigniew Harasimiuk. – Może mieć to wpływ na zdolność spostrzegania, zapamiętywania i odtwarzania spostrzeżeń. Sprawa jest w toku i w tym momencie niczego jednak nie przesądzamy – dodał prokurator. Świadkowie nie potwierdzili również, by w trakcie awantury miały paść słowa "... to za Chruszcza".

Zagadkowa śmierć
Paweł Chruszcz był radnym Głogowa. Zajmował się tropieniem lokalnych afer i przekrętów. W dniu zaginięcia miał rozmawiać z agentem CBA. W czwartek, 31 maja znaleziono jego ciało. Denat był powieszony na słupie energetycznym. – "Miał zakrwawione, poharatane ręce, krew na spodniach, a na nosie okulary, choć używał ich tylko do pracy. Pętla była podwójnie zaczepiona, co sprawiało wrażenie profesjonalnej roboty" – napisał "Dziennik Gazeta Prawna".