Sukces piłkarzy spowoduje wzrost poparcia dla PiS? Tak w sieci mieszają politykę z kibicowaniem

Jarosław Karpiński
Sądząc po emocjach politycznych, jakie wywołują u nas mistrzostwa świata w Rosji i pierwsze mecze, które zostały na nich rozegrane, trwający mundial ma szanse stać się jednym z najbardziej upolitycznionych w historii. W mediach społecznościowych trwa zaciekłe "okładanie się bejsbolami” między zwolennikami PiS i opozycji. Argumenty z arsenału zagorzałych kibiców i fanów futbolu ustępują często miejsca politycznym przytykom o "chodzeniu na pasku Putina", sprzyjaniu niemieckim interesom", czy uderzają wręcz w tony nacjonalistyczne. W sieci pojawiły się nawet głosy, że ewentualny sukces drużyny Adama Nawałki spowoduje wzrost poparcia dla PiS. Nie dajmy się zwariować.
Prezydent Andrzej Duda postanowił zbojkotować mundial w Rosji, ale przed mistrzostwami odwiedził nawet szatnię polskiej reprezentacji Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta
Jeszcze przed startem mundialu część naszej klasy politycznej uznała za stosowne, albo raczej korzystne ze względów politycznych i wizerunkowych zamanifestowanie swojego negatywnego stosunku do władz Rosji jako organizatora piłkarskiego święta. Co i rusz słychać było groźne pohukiwania w sprawie bojkotu mistrzostw. Prawie nikogo nie zdziwiło też, że z 60 europarlamentarzystów z różnych grup politycznych i różnych krajów, którzy publicznie wzywali do dyplomatycznego bojkotu mundialu w Rosji dominowali politycy z Polski.

Po pierwsze bojkot
Europosłowie wzywali kraje UE do pójścia śladami Wielkiej Brytanii i Islandii. Na niewiele się to zdało, ale na pewno miało swój wydźwięk propagandowy. Rzecznik prezydenta Andrzeja Dudy Krzysztof Łapiński ogłosił np., że w ramach bojkotu politycznego szef państwa nie pojedzie na mecz otwarcia Mistrzostw Świata w Rosji. Jednocześnie zastrzegł, że Andrzej Duda będzie kibicował biało-czerwonym, choć - jak już wiadomo - nie na miejscu.




– Stąd się bierze tak częste wykorzystywanie w kampaniach wyborczych kultury masowej: piosenkarzy, artystów, także sportowców, bo skoro miliony ludzi ogląda jakąś dyscyplinę, to znaczy, że jest to przejaw normalności. Politycy też chcą więc być kibicami. Chcą w naturalny sposób wykorzystywać schematy i stereotypy przypisywane światu sportu do promocji siebie i dyskredytacji przeciwników. Choć jest to często bardzo płytkie i naiwne – zauważa.

"Terroryzm kontra rusofobia"


Argument "ad Putinum"


Wojna polityczno-futbolowa rozlała się też w sieci. Publicysta "Sieci” Krzysztof Feusette, który razem z Magdaleną Ogórek prowadzi program "W tyle wizji" TVP Info wywołał ogromne kontrowersje felietonem dla portalu braci Karnowskich. "Jeszcze nie piszą do władz Senegalu listów z wyrazami poparcia i solidarności, ale pewnie za chwilę zaczną. Jeszcze nie błagają Komisji Europejskiej, by wsparła futbol w Kolumbii, jeszcze nie chodzą przebrani za samurajów przed meczem z Japonią, ale myślą zapewne i o tym" – napisał m.in w tekście "Totalni śnią o triumfie Senegalu. 

"Totalni śnią o triumfie Senegalu"


Na szczęście nie brakuje prób łączenia polityczno-futbolowych kibiców. Przykład? Ksiądz ze wsi Modzurów w województwie śląskim zmienił godziny mszy świętych z powodu transmisji telewizyjnych meczów i zorganizował specjalną strefę kibica. Ale co z niewierzącymi?

Prof. Chwedoruk zwraca uwagę, że sport masowy od wielu lat jest ściśle spleciony z polityką, choć dzisiaj jest mocno skomercjalizowany, a przypisywanie mu dawnych schematów i znaczeń odbywa się na wyrost.

Nie dajcie się sprowokować
– Kiedyś Jean Maria le Pen, lider Frontu Narodowego powiedział, że nie kibicuje reprezentacji Francji w piłce nożnej ponieważ grają tam Algierczycy, Baskowie, piłkarze obcego pochodzenia. Dziś obawy, że piłka zwiększy postawy nacjonalistyczne, są całkowicie nieuzasadnione. Reprezentacje państw są w jakimś stopniu ponadnarodowe. Także te polityczne emocje są często sztucznie rozniecane, a wielu polityków po obu stronach naiwnie uważa, że kibicując jednym przeciwko drugim kradnie zaufanie kibiców – podkreśla politolog.

– Nikt nie wygrał ani nie przegrał wyborów przez to ze się sfotografował z Adamem Małyszem, czy uczestniczył w fecie mistrzowskiej któregoś z klubów ekstraklasy itd – uspokaja politolog. Ale jak zauważa Chwedoruk, są takie kraje kraje i kultury gdzie polityk wręcz musi utożsamiać się ze sportem, szczególnie z piłką nożną. Doskonałym tego przykładam są Włochy, czy Wlk. Brytania. Odwrotnym przypadkiem są Niemcy gdzie bardzo wielu zawodowych piłkarzy występowało popierając jakieś partie polityczne – tłumaczy prof. Chwedoruk.

Co więc robić? Najważniejsze, to zachować spokój, kibicować reprezentacji Polski i nie dać się sprowokować. Szczególnie kibicom na wskroś politycznym.