Przednia szyba tego Rolls-Royce’a jest jak różowe okulary. Patrzysz w nim na świat zupełnie inaczej
Podróż przez stołeczne Powiśle przypomina przedzieranie się przez wąskie uliczki Cannes. Słońce dostające się do auta przypieka co najmniej jak w Santa Monica. Wreszcie śródmiejskie wieżowce przypominają znacznie większe londyńskie City. W Rolls-Royce’ie Dawn łatwo stracić kontakt z rzeczywistością. Ten kabriolet jak żaden inny samochód przenosi cię w dalekie strony – nawet jeśli tak naprawdę jedziesz tylko po przysłowiowe bułki.
Fot. naTemat
Bo Porsche są zbyt zwyczajne
Ten samochód oddziałuje na otoczenie. Przez jego przednią szybę świat wygląda znacznie lepiej – jest bardziej kolorowy, ciekawszy, bardziej intrygujący. Tak, ten samochód jest tak dobry. I tak bardzo inny niż moglibyście oczekiwać. Bo to już nie jest taki Rolls-Royce, którego – przynajmniej w mojej ocenie – kupiłby sobie prof. Janusz Filipiak, twórca potęgi Comarchu i jeden z najbardziej znanych polskich klientów tej luksusowej marki. To auto skierowane do znacznie młodszej klienteli. I jednocześnie klienteli, która chce się wyróżnić na ulicach.
Fot. naTemat
Ale Brytyjczycy przecież też nie owijają w bawełnę – otwarcie mówią, że to auto dla ludzi młodych. Nie tych, którzy siądą z tyłu na kanapie i zajmą się sączeniem Moëta, tylko we własne ręce chwycą wieniec kierownicy (spójrzcie jaki jest cienki – już się takich nie robi...) i poprowadzą to zjawiskowe auto. Zresztą z tyłu w Dawnie nie ma *aż tyle* miejsca. Jest go mnóstwo, ale jak na Rolls-Royce’a jest go *mało*.
Fot. naTemat
Co mi się jednak rzuciło w oczy? Spójrzcie na zdjęcia wnętrza. Widzicie te elementy w miedzianym kolorze, choćby obudowę wylotów powietrza pod ekranem multimedialnym? One nie są w kolorze miedzianym, one po prostu są zrobione z miedzi. Tak trzeba żyć. I oczywiście jak komuś ten miedziany detal nie w smak, to równie dobrze może sobie w tym miejscu zażyczyć różową modelinę wypieczoną w neapolitańskim piecu. Że wymyślam? To Rolls-Royce – tutaj nie ma limitów, wszystko zależy od zasobności portfela chętnego do nabytku. Zresztą dywaniki są tutaj wykonane ze skóry delikatniejszej, niż fotele w jakimkolwiek innym aucie, Po co? Bo można. Tak po prostu.
Fot. naTemat
Do tego miałem przyjemność jechać specjalną edycją Inspired by Music. Samochód wyróżnia się przede wszystkim niewyobrażalnie dobrze grającym zestawem nagłośnienia stworzonym przez brytyjską markę Bespoke Audio. To tak, jakby dla kogoś "zwyczajny" Dawn był zbyt przaśny.
Fot. naTemat
Sama jazda to doznanie co najmniej unikatowe. Rolls-Royce Dawn to przecież kabriolet wyposażony we wszechmocny silnik V12 o mocy 624 koni mechanicznych zdolny wysłać na orbitę wahadłowiec. Słynny wskaźnik zapasu mocy w tym aucie naprawdę nigdy się nie kończy – zgodnie z obowiązującą legendą zawsze mamy jej zapas. A mimo to w czasie jazdy kierowcę niepokoją głównie dźwięki z otoczenia.
Sam silnik pracuje właściwie bezszelestnie. Ale tak musi być, bo Rolls-Royce Dawn nie jest autem wulgarnym. Jest raczej jak dystyngowany dżentelmen, który nie zwraca uwagi na siebie na siłę. Świadomy swojej wartości, pewien, że inni i tak się zainteresują sami z siebie. To wrażenie jest jeszcze spotęgowane podczas jazdy z zamkniętym dachem – trafiłem wtedy do bezpiecznego kokona, który szczelnie odgrodził mnie od otoczenia.
Fot. naTemat
W tym aucie można mieć wrażenie, że ten kolos – ponad dwie i pół tony masy własnej – jest lekki jak piórko. Dziury pokonuje bez najmniejszych trudności i to nawet z dużą prędkością., co sprawdziłem na dziurawej ulicy, przy której mieszkam. Przy otwartym dachu słychać, że zawieszenie ciężko pracuje na nierównościach. Ale wrażenie jest takie, jakby amortyzatory utrzymywały to auto "w pionie" z dziecinną łatwością. Absolutnie ŻADNE drgania nie są przenoszone do środka.
Fot. naTemat
Ludzie nie widzą. Udają, że nie widzą
No i może najważniejsza sprawa: Dawn daje swojemu właścicielowi dużo tego, na co czeka od pierwszej chwili za kierownicą tego auta. Dużo zazdrosnych spojrzeń. To nie jest jednak taka typowa zazdrość, tak jak ludzie zazdroszczą Porsche czy Ferrari. Ten Rolls-Royce jest znacznie bardziej egzotyczny, spotkane osoby często wręcz nie wiedzą, co to za auto. Podskórnie jedynie czują, że widzą coś niepowtarzalnego. Czego szybko znów nie uświadczą – chyba że w telewizji na transmisji z jakiegoś royal wedding w przyszłości.
Fot. naTemat
Spędziłem z tym autem dobę, ale przez pierwszą godzinę miałem wręcz wrażenie, że nikt go nie obserwuje. Co światła zerkałem w lewo i w prawo – i nic. Wszyscy skupieni na swoich sprawach. Na telefonach komórkowych, na szybach w swoich autach, ale nie na Dawnie.
Fot. naTemat
Jednak porozmawiajmy o pieniądzach
No ale właśnie. Oczywiście zostaje ostatnia kwestia: kogo na to stać. Cóż, mnie na pewno nie. Faktem jest, że Dawn kosztuje swoje. Do niedawna Brytyjczycy tak chętnie o pieniądzach nie rozmawiali, wszak nie jest to zajęcie godne dżentelmenów, a i każde personalizowane auto kosztuje inaczej (czyt. więcej).
Fot. naTemat
Inna sprawa, że takie wyliczenia w przypadku akurat tej marki nie mają sensu. To Rolls-Royce. Cena często nie gra roli, a coś takiego jest "najwyższa specyfikacja" po prostu nie istnieje. Na pewno jeżdżą po drogach całego świata i droższe egzemplarze. Cieszę się, że mogłem jeździć nim chociaż tę dobę.
A na koniec rozkoszujcie się zdjęciami niesamowitych detali wprost z tego auta. Rolls-Royce Dawn po prostu od nich kipi:
Fot. naTemat
Fot. naTemat
Fot. naTemat
Fot. naTemat
Fot. naTemat
Fot. naTemat
Fot. naTemat
Fot. naTemat
Fot. naTemat
Fot. naTemat
Fot. naTemat