Zakon Brudzińskiego. Tak wiceprezes PiS szykuje drużynę na "erę po Kaczyńskim"?
Jak wiadomo, obecny PiS został zbudowany na fundamencie tzw. zakonu Porozumienia Centrum, czyli najbliższych współpracownikach prezesa Kaczyńskiego, jego wiernych towarzyszach politycznego boju i drogi. Ale to już w większości emeryci. Dlatego wywodzący się z PC, ale nadal metrykalnie "młody" 50-latek Joachim Brudziński, szef MSWiA i pierwszy wiceprezes PiS, buduje swój "zakon”. Tak szykuje się na objęcie schedy po schorowanym prezesie.
Człowiek aparatu
– Ostatnio poszerzył swoje wpływy dzięki obsadzie kandydatów na prezydentów miast. To w większości młodzi ludzie, którzy będą mu za nominacje wdzięczni. Nawet jeśli wielu z nich polegnie w wyborach, umocnią swoje polityczne pozycje, wielu trafi na wysokie miejsca na listach do parlamentu – tłumaczył jeden z polityków PiS w "Fakcie”. – Za kilka lat "młodzi Brudzińskiego” zajmą miejsce starszych działaczy – prognozował.
"Zakon" Brudzińskiego
Czuje się pan człowiekiem namaszczonym przez Brudzińskiego? - pytamy kandydata PiS, który startuje na prezydenta w Szczecinie, czyli w bastionie szefa MSWiA. – To była oczywiście jego myśl żeby przekonać mnie do kandydowania na prezydenta Szczecina, ale dla mnie nie ma to zasadniczego znaczenia. Będę się ubiegał o głosy wyborców, będę się starał zaproponować im jakieś dobre zmiany. Natomiast osoba Joachima Budzińskiego nie ma znaczenia dla mojego kandydowanie w kontekście, o który pan pyta – tłumaczy naTemat Bartłomiej Sochański. – Przyznaję jednak, że to on był autorem pomysłu żebym kandydował. Sam bym się z taką propozycją nie wysuwał, ale pozwolę sobie szczegółów tych rozmów zachować dla siebie.
Kandydat PiS na prezydenta Szczecina indagowany o to, czy jego przeszłość polityczna nie będzie obciążeniem w kampanii PiS, odparł, że "trudno powiedzieć, ale ma nadzieję że nie”. – Z moich spotkań z członkami PiS nie wynika żeby to miało być jakieś szczególne obciążenie. Chodzi o dość odległą przeszłość – podkreśla.
Sochański przyznaje jednak, że do partii wstąpił dopiero 1,5 roku temu. Warto przypomnieć, że ten prawnik przez długie lata związany był Kongresem Liberalno-Demokratycznym i Unią Wolności. W 2004 roku prezydent Aleksander Kwaśniewski odznaczył go Złotym Krzyżem Zasługi.
Szefernaker, czyli łącznik z "nowym PiS"
Ale człowiekiem Brudzińskiego, jego łącznikiem z "nowym PiS” , jest ostatni przewodniczący Forum Młodych PiS, a obecnie wiceszef MSWiA Paweł Szefernaker. To jemu nadal podlegają koordynatorzy partyjnej młodzieżówki w regionach. Jest też nadal głównym macherem odpowiedzialnym w PiS za media społecznościowe.
– Moi zdaniem nie ma potrzeby żeby snuć jakieś dywagacje na temat tego, kto miałby zastąpić w przyszłości prezesa Kaczyńskiego. Natomiast, czy w PiS-ie są młodzi ludzie... Oczywiście jest wielu młodych działaczy, jak choćby ja czy minister Szefernaker. Nie uważam więc żeby istniała konieczność odmładzania PiS-u – mówi w rozmowie z naTemat Filip Kaczyński, były poseł, a obecnie radny sejmiku małopolskiego i jeden z liderów młodzieżówki PiS.
Podkreśla, że wszystkie kluczowe decyzje dotyczące kandydatów na prezydentów miast były wypracowywane przez władze w regionach, a ostateczne decyzje podejmował komitet polityczny PiS. – Nie doszukiwałbym się więc tutaj zasług poszczególnych liderów. Ale oczywiście o pracy ministra Brudzińskiego mogę mówić tylko pozytywnie. Jeśli rzeczywiście stał za kreowaniem nowych kandydatów PiS, to dobrze. Uważam, że to jest dobry ruch, że PiS stawia w tych wyborach na młodych ludzi. Myślę, że nasi młodzi kandydaci mają dużo do zaoferowania – ocenia Kaczyński.
Po wyborze na szefa MSWiA Brudziński stracił wprawdzie stanowisko szefa komitetu wykonawczego PiS odpowiedzialnego za kampanie i struktury, ale nadal ma je pod kontrolą. W partii zastąpił go bowiem jego zaufany, wieloletni współpracownik Krzysztof Sobolewski, który podobnie jak Brudziński od lat zajmował się sprawami organizacyjnymi w siedzibie PiS przy ul. Nowogrodzkiej.
Najważniejsze są struktury
Skąd się wzięła ta dymisja? Brudziński jako szef komitetu wykonawczego odpowiadał za kampanie wyborcze partii. Ale jednocześnie jako szef MSWiA zgłasza kandydatów na komisarzy wyborczych. Żeby nie dopuścić do tak jawnego konfliktu interesów minister w połowie stycznia złożył rezygnację z funkcji partyjnej.
Warto zauważyć,że MSWiA to superministerstwo, swego rodzaju "państwo w państwie" (niegdyś jego szefa określano mianem "kanclerza"), więc zarządzanie nim to doskonała okazja do budowy zaplecza politycznego, co oczywiście Brudziński wykorzystuje.
"Newsweek” pisał także o tym, jak mocno Brudziński rozpychał i rozpycha się w spółkach skarbu państwa. Jego zaufany Tomasz Karusewicz jest członkiem zarządu PZU Życie. Jego były asystent, 35-letni Krzysztof Kozłowski był wojewodą na Pomorzu Zachodnim, a od stycznie jest sekretarzem stanu w MSWiA i pełnomocnikiem rzadu do spraw repatriacji. Od marca wojewodą zachodniopomorskim jest inny człowiek Brudzińskiego, Tomasz Hinc, który zrezygnował z zasiadania w zarządzie Grupy Azoty.
Jaki będzie PiS Brudzińskiego w erze po Kaczyńskim? Nikt tego nie wie. Ale nie brakuje opinii, że jeśli to on, człowiek aparatu przejmie władzę w PiS, to nie będzie chodził na żadne kompromisy, nawet te z Brukselą.