Polska Helem się zaczyna. Wakacyjny klasizm, czyli od strefy 500+ do apartamentu za 3,5 tysiąca za dobę

Jarosław Karpiński
Wakacje na Półwyspie Helskim to Polska w pigułce: ze strefą 500+, mitami na temat wypoczynku łże-elit i wielkimi pieniędzmi, które trzeba wydać, żeby pokazać, że jest się w dobrym towarzystwie – Elżbieta Turlej w najnowszym wydaniu tygodnika "Newsweek” opisuje jak odpoczywają różne klasy społeczne.
Bez względu na status społeczny Polacy na urlopach nie oszczędzają Fot: Marzena Hmielewicz/AG
Cypel, najdalej wysunięty w morze jęzor polskiej ziemi. Na nim, osłonięta parawanem w tęczowe pasy, pięcioosobowa rodzina ze wsi pod Siedlcami. On, ona i trzy córki w wieku szkolnym. Widzą stąd dwa rozbijające się prądy – ten z morza i zatokowy. Do Bałtyku wchodzić nie zamierzają.

Hel, czyli strefa 500 plus
Cały rok zasuwają na gospodarstwie (specjalizacja: drób grzebiący), dlatego przyjechali poleżeć. O sobie opowiadają oszczędnie. – Żyjemy statystycznie, ale wypoczywamy na wypasie – mówi ona, smarując się kremem z filtrem. Wakacje wakacjami, a czerniak nie wybiera.


– Wczoraj byliśmy na gofrach kulkowych, potem pogapiliśmy się na ludzi na deptaku nad morzem. Wieczorem rybka, dyskoteka w Grzybku i lulu. – Dzisiaj idziemy po certyfikat, że byliśmy na początku Polski.

– Na noclegi poszło 500+ dzieciaków. Na rozrywki idą pięciozłotówki, które przez cały rok wrzucaliśmy do słoika – opowiadają. Uzbierali cztery słoje.

Na szczęście nie wymienili ich na grubsze, bo pięciozłotówka to na początku Polski najbardziej pożądana waluta. Tyle kosztuje przejazd meleksem, wizyta w fokarium, wejście na wystawę kamieni i owadów oraz wdychanie helu, który zmienia głos.

– W przyszłym roku też przyjedziemy, tylko w sierpniu – przekonują. – Na D-Day Hel, rekonstrukcję desantu wojsk amerykańskich, brytyjskich i kanadyjskich w Normandii w 1944 roku. Będzie przejazd starych samochodów i konkurs mody wojennej. Dzieciaki łykną trochę historii – stwierdzają.

Apartament za 3,5 tys.

Dyrektor działu handlowego hotelu Bryza w Juracie, Jacek Stojek, dementuje: – Nie zauważyliśmy, żeby po wprowadzeniu jakiejkolwiek ustawy zmieniła się nasza klientela. Jest stała grupa gości, którzy przyjeżdżają co roku całymi rodzinami. W te wakacje również nie zawiedli – mówi.

I dodaje: – Do końca lata mamy rezerwacje na prawie wszystkie miejsca, łącznie z tzw. apartamentem prezydenckim po 3,5 tys. za dobę.
Za nocleg z kolacją i śniadaniem trzeba zapłacić 960 zł, ale jak mówi dyrektor Stojek, nie ma się czego bać. W tej kwocie są posiłki, masaż, SPA, basen, wycieczki. Gdyby to wszystko odjąć, zostaje przeciętna juracka cena za pokój.

Są aktorzy, dziennikarze telewizyjni, kilku biznesmenów. Ochroniarze zdradzają, że niedawno była piosenkarka Doda z nowym mężem. Po nadmorskim piachu ścigali ją paparazzi i miała potem pretensje, że hotel jej dostatecznie nie chronił.

Problem w tym – jak uświadamia kelner z pobliskiej sieciówki – że znani i lubiani z Bryzy rozłażą się po terenie. Widzi ich codziennie, jak ruszają w trasę po Juracie: kawiarnia Elita, gdzie najlepiej schodzą lody o smaku prosecco, bankomat przy wejściu na molo, a jeśli jest jakaś impreza na lokalnej Scenie Kulturalnej, to pierwszy rząd.

Bo do Juraty na spotkania autorskie czy występy przyjeżdżają ci, którzy w strefie 500+, jak mówią w Juracie o Helu, by się nie przyjęli.

Jak Polacy spędzają wakacje nad Bałtykiem i za ile? O tym wszystkim szczegółowo przeczytacie w najnowszym wydaniu tygodnika "Newsweek".