"Tnie skórę jak żyletkami". Łowca węży zdradza, dlaczego ludzie kupują pytony tygrysie

Rafał Badowski
Pyton tygrysi ma znajdować się w okolicach Gassów przy przeprawie promowej do Karczewa. Znaleziono wcześniej sześciometrową wylinkę, a następnie dwukrotnie informowano o śladach, jakie miał pozostawić wąż. Jak groźny jest gad? O tym powiedział polski łowca węży.
Pyton tygrysi przebywa w okolicach Gassów koło Konstancina. fot. Służba Ochrony i Ratownictwa Zwierząt Animal Rescue
– Pyton tygrysi nie jest wężem jadowitym, natomiast ma on dużo zębów - dwa rzędy u góry i jeden rząd u dołu. Zęby zakrzywione do tyłu, trochę jak u szczupaka. Ugryzienie na pewno nie jest przyjemne. Tnie skórę jak żyletkami – opowiada Bartek Gorzkowski portalowi WawaLove. Zaznacza jednak, że sprowokowanie węża nie jest łatwe.

Jak mówi, trzeba go porządnie przestraszyć. I wiele zależy od osobnika. – Je przede wszystkim gryzonie. Hodowcy karmią dużymi szczurami, świnkami morskimi, królikami. Taki wąż nie pogardzi też ptakiem. Wszystko, co będzie mógł przełknąć w całości, to zje. Jeżeli trafi na jakąś padlinę, również jest w stanie się na nią połasić – opowiada.


Zagrożone atakiem pytona są dzieci i zwierzęta domowe. Zdaniem Gorzkowskiego gatunek jest jednym z najpopularniejszych w hodowlach amatorskich, mimo znacznych rozmiarów, jakie osiąga. Ten, który chowa się w zaroślach koło Gassów, może mieć nawet sześć metrów długości.

Węża można kupić już za 150 zł. Zazwyczaj mają wtedy około 60 cm i młodzi ludzie nie potrafią sobie wyobrazić, że pyton może urosnąć do kilku metrów. Przypomnijmy, w nocy bezskutecznie poszukiwano pytona tygrysiego w okolicach Gassów. Znaleziono jednak nowe ślady węża, zebrał się sztab kryzysowy.

Redakcja naTemat była tam, gdzie ma przebywać gad. Według niepotwierdzonych doniesień, możliwe jest, że zjadł psa.

Źródło: Wawa Love