Pobity działacz KOD usłyszał zarzuty. "Powinienem poprosić prezydenta o ułaskawienie, jestem niewinny"

Daria Różańska
– Wiem, że tej sprawy nie uda się szybko zakończyć. To będzie bardzo nękający proces. O ile efekt końcowy jest dla mnie jasny, to droga do jego osiągnięcia wydaje się być dla mnie karą za to, że ośmieliłem się tej władzy powiedzieć "nie" – podkreśla Andrzej Majdan z KOD. Członkowie Młodzieży Wszechpolskiej pobili go rok temu, ale to on usłyszał zarzut udziału w bójce.
Policja postawiła zarzuty działaczowi KOD - Andrzejowi Majdanowi, który w czerwcu ubiegłego roku został zaatakowany przez Młodzież Wszechpolską. Fot. Screen z Facebooka / Andrzej Majdan
W czerwcu rok temu Andrzej Majdan padł ofiarą napaści grupy nacjonalistów. Stało się to podczas manifestacji zorganizowanej w Radomiu przez Komitet Obrony Demokracji z okazji rocznicy radomskiego Czerwca'76. Młodzież Wszechpolska próbowała zakłócić tę demonstrację.

Najpierw wykrzykiwali hasła, m.in. "Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę!". Chwilę później doszło do bójki. – W pewnym momencie zostałem zaatakowany od tyłu, straciłem równowagę, a czterech typów zaczęło mnie nie kopać. To była zwykła napaść fizyczna – opowiadał nam Andrzej Majdan. Ku jego zdziwieniu, właśnie usłyszał zarzut udziału w bójce.


Poprosi pan prezydenta Andrzeja Dudę o ułaskawienie?

Wszystko wskazuje na to, że powinienem to zrobić. Jestem człowiekiem niewinnym i nie ma powodu, żeby przez najbliższy czas ciągać mnie po sądach. Ale ostateczna decyzja należy do mojego radcy prawnego.
Na pewno ostatni wyrok Trybunału Konstytucyjnego daje mi nie tylko możliwość, ale i moralne prawo do poproszenia pana prezydenta o ułaskawienie.

Został pan obwiniony za to, że w czerwcu ubiegłego roku w Radomiu brał pan udział w bójce, podczas której "zadawał pan ciosy nogami" i "przewracał na ziemię, czym naraził pan uczestników tej bójki na bezpośrednie niebezpieczeństwo utarty życia". Jak pan zareagował na takie zarzuty?


To znaczy?

Otóż to zarzut postawiony na podstawie tendencyjnej oceny, ale bardzo wąskiego odcinka czasowego całego zajścia (w czerwcu 2017 roku – red.). Ten zarzut ma na celu dwie sprawy. Po pierwsze, to wyłączenie głównej przyczyny tego zajścia, czyli braku obecności policji.

Funkcjonariusze nie wywiązali się z ustawowego obowiązku zabezpieczenia tego typu imprez. A policja wiedziała, że odbędzie się wydarzenie o podwyższonym ryzyku, które rok wcześniej również próbowano zakłócić.

A druga sprawa?

Chodzi mi o ewidentne działanie w celu wyłączenia policji z tej sprawy. Wiem, że ówczesne szefostwo KOD Mazowsze złożyło doniesienie do prokuratury na działanie policji. Umorzono to śledztwo. Pojawiła się skarga w związku z tym umorzeniem, co sąd odrzucił.

Innymi słowy w tej chwili podjęto próbę wyłączenia policji z tej sprawy. Całe zdarzenie trwało osiem minut. W ocenie prawnika, tego typu zdarzenie daje prokuraturze możliwość postawienia tendencyjnego zarzutu mojego udziału w bójce. A to z kolei z urzędu i orzecznictwa Sądu Najwyższego wyklucza np. zastosowanie mechanizmu obrony koniecznej dla mnie.

Rok temu mówił pan, że został "zaatakowany od tyłu, że stracił pan równowagę", czuł się pan ofiarą.

Wtedy jeszcze nie wiedziałem jednej rzeczy, że cała machina państwowa będzie użyta przeciwko mnie. Teraz już to wiem.

Spodziewał się pan, że wszystko obróci się przeciwko panu?

Rzeczywiście jest to godne Mrożka. Nie spodziewałem się próby łamania prawa aż do tego stopnia. Bo to ewidentna próba łamania prawa, fabrykowania kolejnego procesu politycznego. Przypominam, że pierwszy ciągle trwa, jest to tzw. proces suwalski.

Zarzuty postawiła panu policja czy prokuratura?

Zarzuty prokuratorskie przedstawione zostały mi przez policję. Ponoć jest to standardowe działanie, a policja wykonuje wyłącznie polecenia prokuratury i nie jest tu stroną. Ale w moim przekonaniu, to radomska policja powinna być całkowicie odcięta od tej sprawy.

Chociaż z drugiej strony, może to być opinia bardzo krzywdząca dla wielu wspaniałych funkcjonariuszy, którzy w radomskiej policji przecież pracują.

Zna pan nazwisko prokuratora, który prowadzi to postępowanie?

Niestety nie znam. Ale od razu powiem, że dwie prokurator, które przesłuchiwały mnie w charakterze świadka, nie zdecydowały się na postawienie mi zarzutów.

Zdaje się, że jedna z nich jest w tej chwili na zwolnieniu lekarskim, a druga straciła pracę. Takie informacje do mnie dotarły.

Znaleziono więc trzeciego prokuratora.


Dokładnie. Ta osoba w tej chwili nie jest nam znana z imienia i nazwiska. 25 lipca mój prawnik będzie miał dostęp do pełnej dokumentacji i sądzę, że wtedy dowiemy się, jaki prokurator zdecydował się postawić mi ten zarzut.

Czuje pan, że władza próbuje pana ukarać?

Zdecydowanie tak czuję. Jestem rozgoryczony. Od 2,5 roku jestem bardzo aktywny, biorę udział we wszystkich protestach obywatelskich. Zawsze postępowałem zgodnie z prawem, ani razu nie byłem nawet legitymowany, ani razu nie postawiono mi żadnego zarzut.

Raz była drobna sprawa, wszedłem na wyłączoną z ruchu ulicę. Wykonywałem wtedy czynności dziennikarza śledczego. Wówczas udzielono mi upomnienia. To jedyny zarzut, jaki wobec mnie w ciągu 2,5-letnich czynnych protestów postawiono. I nagle pojawia się ta sprawa.

Zaraz po zajściach w czerwcu nacjonaliści wydali oświadczenie, w którym napisali, że to nie oni zaatakowali jako pierwsi. Czy wie pan, jakie zarzuty im postawiono?

Niestety nie wiem tego. Ale co do nacjonalistów, to opowiem pani o jednym zdarzeniu, które miało miejsce 11 listopada przy Placu Defilad w Warszawie. Tam przyjeżdżały autokary z manifestantami. Wychodzące z nich zamaskowane osoby wywoływały mnie z imienia i nazwiska, grożąc mi, śmiejąc się z restrykcji i mandatów, którymi ich ukarano.

Mam na to świadków i zgromadzoną dokumentację. Mimo że przedstawiałem ją policji, to pozostaje ona bezradna, bo nie znam nazwisk tych ludzi. Taka jest sytuacja obywatela, który nie podoba się nacjonalistom.

Wiem, że tej sprawy nie uda się szybko zakończyć. To będzie bardzo nękający proces. O ile efekt końcowy jest dla mnie jasny, to droga do jego osiągnięcia wydaje się być dla mnie karą za to, że ośmieliłem się tej władzy powiedzieć "nie".

Jest pan przekonany, że finał będzie dla pana korzystny?

Nie ma innej możliwości. Ja nie odpuszczę, najwyżej skończę w Trybunale w Strasburgu, jeśli nasz polski Trybunał zechce brać udział w tej hucpie. Nie odpuszczę.