"Płacę to wymagam". List matki dziecka z autyzmem pokazuje jak wygląda "otwartość" w szkołach
Jak pokazuje list matki dziecka z zaburzeniem autyzmu, prywatna szkoła i rodzice "z wyższych sfer" nie są gwarantem otwartości na kogoś, kto różni się od reszty. Skutek interwencji grupy rodziców jest zatrważający: chore dzieci muszą zmienić szkołę.
– "Mój synek został odrzucony przez rodziców innych dzieci. Nie przez same dzieci, tylko przez ich rodziców! W centrum Warszawy, w prywatnej szkole, w centrum Unii Europejskiej, w centrum Europy! Bo przecież nie można być innym. Zero tolerancji dla inności" – to fragment list, który pani Katarzyna przesłała do redakcji portalu niepełnosprawni.pl.
Pani Katarzyna jest mamą chłopca z autyzmem, który do tej pory uczęszczał do prywatnej szkoły, w której były klasy dla dzieci z takim zaburzeniem.
Niestety, od września klasy te maja być zlikwidowane, a w całej szkole miałyby pozostać tylko dwoje dzieci ze spektrum autyzmu. Dyrekcja zaproponowała więc, że dzieci będą uczyć się w zwyczajnych klasach. Według planów, obydwoje mieliby uczestniczyć w zajęciach z innymi dziećmi, ze wsparciem nauczyciela wspierającego. Takie rozwiązanie zablokowali jednak... rodzice reszty dzieci.
"Jeżeli takie mamy społeczeństwo..."
Mówimy nie, nie, nie!!! – tak zareagowała na pomysł dołączenia uczniów do klasy jej dziecka matka biorąca udział w zorganizowanym przez dyrektora spotkaniu. Jak pisze pani Katarzyna, w sumie 30 rodziców sprzeciwiło się temu pomysłowi.
"Jeżeli takie mamy społeczeństwo, to lepiej nie zachorować, bo zrzucą Cię ze skały. A później tacy ludzie dają datki charytatywne, idą w marszach równości, chodzą do Kościoła. A podczas zwykłego dnia w szkole odrzucili drugiego człowieka! Straszne" – przestrzega pani Katarzyna.
Dyrektorowi i szkolnej psycholog nie udało się przekonać pozostałych rodziców. Od września, dwójka wspomnianych dzieci będzie uczyła się w innej szkole. Obecnie pani Katarzyna poszukuje na terenie Warszawy szkoły, w której jej syn mógłby się uczyć.
Nowe zasady nauczania indywidualnego
Przypomnijmy, obecna minister Anna Zalewska zmieniła zasady nauczania indywidualnego. Umożliwia ono wypychanie niepełnosprawnych dzieci ze szkół i wpychanie ich "na siłę" w tryb nauczania wyłącznie w domu. Co prawda, minister zapowiadała rozpatrywanie każdego przypadku indywidualnie, ale praktyka pokazuje, że wygranie ze zmienioną urzędniczą machiną jest bardzo trudne.
Argumenty drugiej strony
Po niespełna trzech tygodniach, głos w sprawie zabrała współzałożycielka szkoły. W przesłanym sprostowaniu opisuje nieco inny punkt widzenia na zaistniałą sytuację. Szkoła wyszła także z propozycją pomocy w znalezieniu dla wspomnianych dzieci innej szkoły oraz roczną terapię w Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej.
źródło: niepelnosprawni.pl