"Nie chcemy żadnych polityków". To oni stoją za demonstracjami pod Pałacem Prezydenckim
Mówią, że piszą do nich politycy i chcą się wkręcić na ich demonstracje, ale nie ma szans. Nie dadzą się przekonać. Ich protesty mają być apolityczne i bezpartyjne i tego się trzymają. Rok temu organizowali wielką demonstrację przed Pałacem Prezydenckim. Teraz, po tym, jak projekt Dudy przepadł w Senacie, również. Co to jest "Warto"? I kto za tym stoi?
Chcieliśmy sprawdzić kim są, co to za inicjatywa. Bo pytani wokół znajomi również odpowiadali, że pierwsze o nich słyszą. "Warto"? – Nie mam pojęcia – słyszałam wokół. Mimo to ich apel w sieci dotarł do wielu internautów.
"Prawo i Sprawiedliwość robi właśnie skok na wolne i niezależne wybory. Wykańcza Sąd Najwyższy i przy okazji szykuje przekręt w wyborach europejskich. Wyjdźmy znów na ulice! Czekamy na weto! Nie odpuścimy!" – tak grzmiało "Warto" na Facebooku.
Wiele osób odpisało, że będą. Niektórzy jednak twierdzili, że się gubią. "Różni organizatorzy, różne dni, różne miejsca, nie można się dogadać?", "Opozycja miała się jednoczyć, a nie zwoływać konkurencyjne wiece" - padły uwagi. Bo za nimi nie stoją zadni Obywatele RP, Akcja Demokracja czy inna opozycyjna siła. Tym większą wzbudzają ciekawość.
Fot. Facebook/Warto
Hubert Spychalski ma 25 lat i siedzi w "Warto" po uszy. Od roku, bo wtedy powstała inicjatywa. To był właściwie spontaniczny zryw.
– Chodziliśmy na różne manifestacje organizowane przez PO i KOD i widzieliśmy, że czegoś nam brakuje. Wielu ludzi mówiło, że chcą chodzić na demonstracje, ale nie chcą być wykorzystywani przez partyjnych liderów. Nie mogliśmy patrzeć na to, jak na scenę wychodzi polityk i mówi tak, jakby ci ludzie przyszli dla niego, a nie dla sprawy – opowiada.
Przeszkadzały im też skandowane hasła. Na przykład odnoszące się do wzrostu Jarosława Kaczyńskiego. Albo, że nie ma konta w banku: – Nam to przeszkadza, bo jaki to ma związek z tym, co on robi z państwem? To zamykanie się w debacie, w której są inwektywy, a nie argumenty, powodujące, że debata idzie dalej.
"Ludzie zgłaszali się, żeby pomóc"
Był lipiec 2017. W całej Polsce trwały protesty przeciwko atakowi na Sąd Najwyższy. Grupka 10-12 osób w wieku 20-30 lat właśnie wtedy postanowiła zrobić swoją demonstrację pod pałacem. Nazywała się "3xVeto!" i była bez udziału polityków, po swojemu. Do działania pociągnęły ich dwie osoby. Byli to Bartosz Mindewicz i Jan Śpiewak. Zorganizowali się w 48 godzin. Na ich apel w sieci odpowiedziały tłumy.
Tak było w lipcu 2017.•Fot. Warto
Po tej demonstracji nazwali swoją inicjatywę "Warto". Nie są żadną organizacją, ani stowarzyszeniem. Działają, gdy trzeba. Wciąż nie chcą polityków, ale ci i tak się zgłaszają. Piszą do nich. – Starają się przekonać, że to jednak jest miejsce dla nich, że oni chcą tylko coś powiedzieć, że mają dobre intencje, że chcą mówić od siebie, nie partyjnie – opowiada Hubert.
Fot. Screen/Facebook/Warto
Żałuje tylko, że nie były to takie tłumy jak rok temu. To zresztą widać dziś praktycznie przy każdej manifestacji. Ich odpowiedź na to jest jedna:
– Ludzie są już zmęczeni, również samą opozycją. Ona nie przedstawia żadnego planu na poprawę. Mamy trochę żal, bo PO która kreuje się na główną siłę opozycyjną, nie przygotowała nawet własnego programu reformy sądownictwa. Nie ma nic do zaproponowania społeczeństwu oprócz siebie. Ludzie są zmęczeni, że ten spór staje się jałowy, że albo jest się po jednej albo po drugiej stronie. A państwo to jest gra drużynowa. Lepiej, żebyśmy grali do tej samej bramki.
Na Facebooku "Warto" znajdziemy wiele udostępnionych postów Jana Śpiewaka. Ale także wsparcie dla #Wolnych Sądów, Czarnych Protestów czy innych opozycyjnych wydarzeń. Mimo apolitycznych deklaracji tym razem pochwalili się jednak wsparciem Partii Razem i Zielonych.
Hubert Spychalski obserwuje, że ludzie nie wiedzą, co się dzieje z państwem, dlatego podczas demonstracji "Warto" zapraszani są eksperci. – Mam wrażenie, że ludzie nie zawsze mogą zrozumieć, co się dzieje. Są trochę zagubieni, bo to już kolejne podejście PiS do przejęcia sądownictwa. Są zmęczeni, niektórzy myślą, że to już było. Widać, że ludzie inaczej reagują, gdy ktoś tłumaczy im wszystko normalnym językiem i rozmawia z nimi po partnersku. A politycy wchodzą w slogany i to jest męczące. Ludzie mają dość sloganów.
Jego zdaniem młodzi nie widzą w polityce niszy, którą mogliby wybrać. – Jeśli ktoś z mojego pokolenia nie śledzi dłużej polityki, to prawie nie pamięta tego, co się działo przed PiS-em. Dla nich jedyną miarą jest Kaczyński i Tusk i to wpływa na ich optykę sceny politycznej.
I o tym faktycznie chyba mało kto myśli.