Wnuk Walentynowicz pierwszym pokrzywdzonym w rosyjskim śledztwie smoleńskim. To może być przełom

Tomasz Ławnicki
Pełnomocnik Piotra Walentynowicza z tą decyzją wiąże niemałe nadzieje. Jego zdaniem wnuk Anny Walentynowicz powinien teraz móc uzyskać dostęp do akt rosyjskiego śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej. Wszystko dlatego, że uzyskał on - jako pierwszy - status pokrzywdzonego w dochodzeniu, które trwa już ponad 8 lat.
Wnuk Anny Walentynowicz pierwszym pokrzywdzonym w rosyjskim śledztwie smoleńskim. Fot. Rafał Malko / Agencja Gazeta
To właśnie to, jak mantrę, powtarzają Rosjanie, gdy z Polski pada wniosek o zwrot wraku prezydenckiego tupolewa. Władze PiS wielokrotnie krytykowały za to swoich poprzedników, obiecując, że sprawę załatwią pomyślnie. Moskwa tymczasem uparcie twierdzi, że szczątki rozbitego samolotu są dowodem w trwającym śledztwie i dlatego nie mogą ich Polsce zwrócić.

Do tej pory nie bardzo było wiadomo, czy cokolwiek w tym śledztwie się dzieje, ale właśnie pojawiła się pierwsza od dawna wiadomość – Piotr Walentynowicz - jako pierwszy obywatel Polski - otrzymał status pokrzywdzonego w prowadzonym przez organy Federacji Rosyjskiej śledztwie dotyczącym katastrofy smoleńskiej.


– Po uzyskaniu statusu pokrzywdzonego pan Walentynowicz powinien otrzymać dostęp do akt sprawy, zwłaszcza przeprowadzonych dowodów – uważa jego pełnomocnik mec. Lech Obara cytowany przez Onet. Prawnik liczy na to, że teraz będzie mógł wpływać na przebieg postępowania, kierując do rosyjskich organów wnioski i odwołania, a przede wszystkim mogą uzyskać wiedzę na temat wszystkich czynności przeprowadzonych dotychczas, choćby ekspertyz wraku Tu-154 dokonanych przez rosyjskich śledczych.
Piotr Walentynowicz, radny PiS, jest wnukiem działaczki "Solidarności" Anny Walentynowicz.Fot. Łukasz Głowala / Agencja Gazeta
Piotr Walentynowicz w politykę zaangażował się po śmierci babci, legendy gdańskiej "Solidarności", skonfliktowanej z Lechem Wałęsą. Anna Walentynowicz była jedną z 96. ofiar katastrofy smoleńskiej. Zdaniem jej wnuka, za tragedię tę powinien przed sądem odpowiedzieć Donald Tusk.

Wcześniej Piotr Walentynowicz utrzymywał się z pracy jako taksówkarz. Miał Dacię Logan, którą kupił dzięki pomocy finansowej babci. W 2015 roku próbował wybić się na nazwisku babci do Sejmu. Startował z listy PiS, ale nie udało mu się zdobyć mandatu posła. Jest natomiast radnym w Gdańsku. Znalazł też zatrudnienie w państwowej spółce zbrojeniowej, gdzie otrzymuje - jak na szeregowego pracownika - zdumiewająco wysoką pensję, prawie 10 tys. zł.

W zeszłym roku wnuk Anny Walentynowicz dostał od Skarbu Państwa odszkodowanie w wysokości 250 tysięcy złotych. Tymczasem w oświadczeniu majątkowym, które składa jako radny, tej kwoty nie umieścił.

źródło: onet.pl