Trudno jest być facetem w te upały. Krótkie spodenki to coś, co nas ratuje, ale... nie wypada
Upał na dworze, pot po nas spływa. Dla własnego komfortu wrzucamy krótkie spodenki i lecimy na codzienną tyrkę. Jednak pokazanie się w takiej kreacji w pracy nie wszędzie jest dobrze widziane. No chyba że ktoś jest ratownikiem w "Słonecznym patrolu".
Dlatego kiedy Polska sukcesywnie zmienia się w kraj tropikalny, a IMGW wydaje ostrzeżenia trzeciego stopnia przed upałami, zdarza się nam założyć krótkie spodenki także do pracy. Tu – po raz kolejny - największym wrogiem okazuje się krzywdzący mężczyzn dresscode. Nie tylko w zawodach takich jak kelner, bankier czy prawnik, gdzie elegancja to mus.
Ale jak przeżyć bez krótkich spodni?•Fot. naTemat
"Upały to żadna wymówka"
Przyznaję, że opinia barona Kazimierskiego nieco zbiła mnie z tropu. Sądziłem, że skoro nie ruszam się sprzed biurka, mogę zakładać praktycznie co chcę. Zresztą nie jestem w tym odosobniony. W końcu nie pracuję jako bankier, ani prawnik, a na spotkania zawsze ubieram się elegancko. Dziewczyny również raczej zgadzają się z tym punktem widzenia.
– Moim zdaniem odpowiednio dobrane szorty typu chino w zestawie z przewiewną koszulą/koszulką polo, nie umniejszają ogólnej prezencji i są odpowiednie w miejscach pracy, gdzie na codzień nosi się ubrania casualowe – mówi Dominik. – Lepiej zachować świeżość i schludność w krótkich spodenkach niż przeżywać katorgi w długich spodniach – dodaje.
– Jeśli nie masz kontaktu bezpośredniego kontaktu z klientem, to dlaczego nie? Zwłaszcza jeśli są upały – mówi Kasia. – Ja bym powiedziała, że w korpo na pewno nie, tak samo większość prawników. W zawodach zaufania nie wypada, tak samo jak koszul z krótkim rękawem, ale jak jesteś startupowcem albo dziennikarzem siedzącym w redakcji to bez przesady – stwierdza.
Uwalnianie nóg nie wszędzie jest mile widziane.•Fot. naTemat
– Wszystko zależy od wykonywanej pracy, ale ogólnie lepiej nie przychodzić w krótkich spodenkach. Trzeba polegać na materiale - na upał wybierać spodnie z lnu, bawełny czy wiskozy – mówi Przemek Brach, stylista. – Coś, co oddycha i jest lekkie i przewiewne. Gdy pracujesz np. w jakimś młodzieżowym sklepie, możesz sobie pozwolić na większą swobodę. Ważna jest jednak długość nogawki. Maksymalnie do kolana. Ale w końcu zasady są po to, żeby je łamać – śmieje się.
Savoir-vivre vs rzeczywistość
Kiedy szef jest spoko, a nasza stylówka nikogo nie przeraża, chyba możemy sobie pozwolić na lekkie odbicie od przyjętych zasad. W końcu nie każdemu pasuje noszenie lnianych czy wiskozowych spodni. Dodatkowo w wielu korporacjach funkcjonuje "casual friday", kiedy sztywna elegancja wraca na wieszak.
– Moi współpracownicy pytają mnie, kiedy przyjdę w krótkich spodniach. Uznali, że dopiero wtedy sami będą mogli je założyć – mówi Tomek, manager kilkudziesięcioosobowego zespołu. – Na szczęście nie wszyscy. Niektórzy po prostu to zrobili – dodaje z rozbawieniem.
Obserwuj nas na Instagramie. Codziennie nowe Instastory! Czytaj więcej